Nad samym ranem Charlesa obudził głośny odgłos budzika, zajęło mu chwili żeby się zebrać i wyłączyć to ustrojstwo którego nienawidził bo przerywało mu piękny sen, jednak było potrzebne bo sam by się nigdy nie obudził na czas. Jakże on kochał spać, sen to było jak taka przerwa od normalności, od wszystkich kłopotów jakie tylko istniały w jego życiu. Sen to taka ucieczka od wszystkich problemów, boli cię głowa? Idź spać, jesteś głodny? Idź spać a nie będziesz czuć głodu, czujesz się fatalnie i chcesz płakać? Idź spać.
Charles za dziecka zawsze jak miał wolny czas po prostu szedł spać, by uciec od problemów, zawsze był typem osoby która wolała by iść spać w szarych czterech ścianach jego pokoju, niż wyjść z kimś.
Niechętnie jednak musiał wstać i się zebrać, miał dzisiaj dzień wolny jednak nie chciał go spędzić na nic nie robieniu, co było jednak w jakiś sposób dla niego najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, czuł się wtedy bezużyteczny i jak jakaś ciamajda. Więc wstał i ruszył do łazienki by się ogarnąć, po tym przebierając się, zajęło mu chwile żeby znaleźć w jego bałaganie w szafie to co chciał założyć, ubrał szarawą koszulę oraz czarne spodnie.
Starał się wyglądać na chociaż w miarę ogarniętego, jednak po nim można było stwierdzić tylko jedno "nie chce mi się, dajcie mi spokój, ja chcę spać"
Jednak wiedział że nie może znowu przespać całego dnia, odsłonił szarawe zasłony okna, wpuszczając do pokoju trochę słońca, jego pokój nie był spory, ale to było akurat dla niego na plus, przynajmniej czuł się bardziej komfortowo w nim. Wziął kubek po wczorajszej kawie z drewnianego biurka które stało przy ścianie zaraz na przeciwko jego łóżka i zszedł na dół, po stromych drewnianych schodach, które prowadziły do przedpokoju, gdzie ściany były w odcieni miedzi, na jednej z ścian przy drzwiach wisiał drewniany wieszak, który sam zrobił kiedy miał z 17 lat, przy schodach znajdował się stolik na którym znajdowała się mała lampa oraz kilka książek a w samych schodach znajdowały się schody które prowadziły na dół do piwnicy.
Charles przeszedł przez przedpokój i skierował się na lewo, do pomieszczenia które służyło za kuchnie, ściany były w odcieniu starego złota, podszedł do zlewu i umył kubek, by po tem zagotować wodę i wyciągnąć z szafki kawę, którą uważał jako napój bogów, drugą rzeczą jaką uważał za napój bogów była zwykła herbata, którą również miłował prawie tak samo jak kawę. Gdy woda się zagotowała nasypał kawę do kubka i zalał ją gorąca wodą, i przeszedł z kuchni do salonu, przez chwilę zastanawiał się czy jego ojciec wrócił jednak po chwili patrząc na zegar który stał zaraz przy ścianie obok kominka stwierdził że było trochę za wcześnie, żeby wrócił. Usiadł w spokoju na czerwonej kanapie krowa była w jakieś wzorki i wziął łyk kawy jednak po chwili usłyszał jak jego matka Harriet weszła do salonu była ona niską szczupłą brunetką, z brązowymi oczami, po jej wyraźnie twarzy widać było że była czymś zmartwiona, Charles niechętnie odłożył swój kubek kawy na stół.
-Coś się stało? Wyglądasz na zmartwioną?-zapytał się spoglądając na jego matkę
-nic poważnego, tak myślę przynajmniej-odpowiedziała
-widzę że coś jest nie tak mamo, wiesz że możesz mi powiedzieć-powiedział
Jego matka tylko westchnęła zanim zdecydowała się powiedzieć, wiedziała że ta odpowiedź nie spodoba się jej synowi
-chodzi o twojego ojca, nadal nie wrócił-powiedziała w końcu
Na to Charles tylko wydał z siebie dźwięk nie zadowolenia, wiedział jak jego matka kochała jego ojca co było irytujące i trochę przykre patrząc na to jaki on był.
-zostawiłem go w jego gabinecie, jak sprawdzałem czy żyje to spał wtedy więc, stwierdziłem że go nie będę budzić i jak się obudzi to sam wróci do domu, i tak nie wiele mogłem zrobić bo i tak by ze mną nie poszedł, nie ważne czy byłby trzeźwy czy nie-odpowiedział
CZYTASZ
Solider Love
Historical FictionHistoria 22 letniego Charlesa Elwooda oraz 23 letniego Robina Hoppera, żyjących w trudnych czasach, gdzie oboje nie są akceptowani przez społeczeństwo, oboje moją swoje problemy i będzie to dla nich obu długa droga prób by osiągnąć szczęście, kiedy...