Mh- Jimin.
Jm- Minho, bracie ty mój.
Krzyknęli po czym rzucili się sobie w ramiona.
Jm- Czekałem na ten moment.
Mh- Myślisz, że ja nie? Cały lot o tobie myślałem. W ogóle to super wyglądasz. Pozmieniało się co?
Jm- Jak widać.
Mh- Siadaj T.I.- wskazał na krzesło, na które usiadłam, a on zajął miejsce na łóżku przy chłopaku...
Tae- Czuję się trochę... Zdezorientowany.
Mh- A no tak. Minho jestem. Dawny przyjaciel Jimin'a.
Jm- Brat.
Mh- Od innej matki.
Tae- Miło mi. Taehyung jestem.
Mh- Super jesteś was poznać. Jak tam Jiminie?- powiedział chwytając jego dłoń...- Opowiadaj. Widzę, że sporo się u ciebie zmieniło.
Jm- Jak widać.
Mh- Mam nadzieję, że zaprosicie mnie na ślub.
Jm- Nie może tam ciebie zabraknąć.
Mh- No ja myślę. Inaczej się obrażę.- zażartował...
Nj- Widzę, że mimo długiej rozłonki to dalej jesteście dla siebie bliscy.
Mh- Stara miłość nie rdzewieje. Prawda Jimin?- zaśmiał się...
Jm- No a jak.
T.I- Mógłby mi ktoś w końcu wyjaśnić o co tu chodzi?
Yn- Jiminie.- krzyknęła wbiegając do sali...- A ty to kto?
Mh- Minho. Jestem ojcem Hany.
Yn- Przecież ty nie żyjesz. Cooo tu się dzieje????
Mh- Zmartwychwstałem.- zaśmiał się...
Jm- Yunna o co chodzi? Wyleciałaś z krzykiem.
Yn- Bo tak się składa, że jego "ŻONA" tu jest.
T.I- Znowu? Zabije ją.
Mh- T.I nie. Siadaj. Nie denerwuj się. Ja to zrobię za ciebie.
Yn- Idzie.- szepnęła...
Mj- Jimin, muszę cię...- zaczęła mówić będąc jeszcze na korytarzu...
Tae- Hej.
Mh- No witaj kochanie.
Mj- Mi... Min...Ho.
Mh- Zmartwychwstałem. Cieszysz się?
Mj- Co ty tu robisz?- zapytała przestraszona...
Mh- Ja? O to samo mógłbym zapytać ciebie. Co ty zrobiłaś co? Gdzie jest Hana?
Mj- Z moją babcią.
Mh- Jak się ona czuje? Dlaczego do cholery jasnej nie powiedziałaś mi o wypadku?- krzyknął na co ogarnęło mnie przerażenie...
Mj- Przecież nic się nie stało.
Mh- Nic się nie stało.- zaśmiał się...- Ty się kurwa słyszysz? Przecież gdyby nie Jimin to zginęłaby. Zobacz, jak on sam wygląda. Jak możesz mówić, że się nic nie stało? I jak mogłaś mnie uśmiercić co? Myślałaś, że się nie dowiem?... Odpowiadaj.- krzyknął tak głośno, że zapewne było go słychać na całym korytarzu...- Nie masz nic do powiedzenia? Okej. Możesz przy mnie nie mówić, ale przed sądem będziesz musiała.
Mj- Co? Jaki sąd? Minho.
Mh- Złożę do sądu wniosek o rozwód. Mam znajomości, nie wygrasz ze mną. A Hane zabieram ze sobą.
Mj- Co!? Nie możesz.
Mh- Mogę więcej niż ty. Ze mną Hana będzie bezpieczna.
Mj- Nie zabierzesz mi jej. Nie pozwolę na to.
Mh- Idź lepiej szukać dobrego prawnika. Chociaż niewiele to ci da, bo z moim nie wygrasz. Zostaniesz z niczym.
Patrzył jej prosto w oczy i mówił do niej z nienawiścią. Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wybiegła z płaczem.
Tae- To było mocne.
Mh- Należało się jej. Przez nią mogłem stracić jedyne dziecko.
Jm- Inaczej wyobrażałem sobie tą rozmowę.
Mh- Ja też. Ale wyszło jak wyszło... Czy mogę na was liczyć w sądzie?
Jm- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak.
Mh- T.I?- spojrzał na mnie, na co przytaknęłam...
T.I- Chciała mi zabrać faceta. Nie odpuszczę jej tego.
Jm- Nie zabrałaby. Nigdy cię nie zostawię kochanie. Kocham cię.
T.I- Ja ciebie też.- dałam mu buziaka...
Mh- Słodziaki z was. Jak już wydobrzejesz to musimy gdzieś wyskoczyć.
Jm- Koniecznie.
Mh- Ale najpierw musisz wyzdrowieć.
❤️
❤️
❤️
❤️