Rozdział 51

36 1 0
                                    

*Pov's Fred*

                      Tej nocy, kiedy wszyscy już dawno zasnęli, wymknąłem się z pokoju na palcach, żeby znaleźć George'a. Przyłapałem go w kuchni na podjadaniu kawałka ciasta, które mama zostawiła na jutro. George od razu rzucił mi to swoje porozumiewawcze spojrzenie. 

 – Mam pomysł, bracie – zacząłem, starając się zabrzmieć jak najbardziej przekonująco, chociaż wiedziałem, że George nie potrzebował wielu słów. – Daj nam dziś z Blyssen pokój tylko dla siebie, co ty na to?George roześmiał się, a potem, mrugając, kiwnął głową. 

 – Dobra, ale mam nadzieję, że twoja wdzięczność będzie obfita – zaśmiał się. – A teraz, nie każ mi o tym więcej myśleć, bo aż straciłem apetyt. I błagam was nie na moim łóżku!

  Po krótkim pożegnaniu, wróciłem do pokoju, gdzie Esme już na mnie czekała. Światło było przygaszone, a cisza, jaka panowała w Norze o tej porze, dawała złudzenie całkowitej prywatności. Japierdole, jak ona pięknie wyglądała w moim łóżku, pod moją kołdrą, w moim domu do tego w swojej koronkowej piżamie, którą ubrała dopiero w pokoju by mama jej w tym nie widziała. Przysunąłem się do niej, a jej obecność działała na mnie jak zaklęcie – każde spojrzenie, każdy dotyk sprawiał, że liczyło się tylko to, że mamy siebie tu i teraz. Dziewczyna była blisko mnie, jej oddech czułem na swojej skórze, a jej obecność sprawiała, że czas wydawał się zatrzymać. Spojrzałem na nią, widząc, jak jej oczy błyszczą w półmroku, a na jej twarzy pojawił się ten subtelny, tajemniczy uśmiech, który zawsze sprawiał, że serce zaczynało mi bić szybciej. 

 – Fred... – szepnęła, jej głos był ciepły, pełen niewypowiedzianych emocji a do tego taki seksowny. Jej dłoń powoli dotknęła mojej, delikatnie przesuwając palce po mojej skórze. Czułem, jak całe moje ciało reaguje na jej bliskość a po plecach przeszedł mnie ciepły dreszczyk. Chciałem ją przyciągnąć do siebie, poczuć ją jeszcze bliżej. Wszystko wokół nas znikało, pozostawała tylko ta chwila, ta intensywna więź, która wydawała się nie do końca zrozumiała, ale tak bardzo rzeczywista. 

 – Fred, ktoś może... – zaczęła, ale przerwałem jej, nie chcąc czekać dłużej. Bez słów, po prostu zbliżyłem się do niej, czując, jak moje serce bije w jej rytm. Przyciągnąłem ją do siebie, delikatnie, ale mocno, jakby chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Jej ręce delikatnie wplotły się w moje włosy, a moje dłonie znalazły się na jej plecach, czując, jak drży. Jej oddech stał się szybszy, a ja wiedziałem, że i dla niej ta chwila była równie intensywna. Na chwilę zapomnieliśmy o wszystkim, tylko my i ta nieodparta potrzeba bycia blisko siebie.  Pocałunki stawały się coraz namiętniejsze a nasze dłonie błądziły po naszych ciałach pomału wchodząc pod materiał. Jeszcze chwila a przeleciałbym Esme Blyssen w swoim pokoju. Jednak nagle, z korytarza dobiegł nas dźwięk kroków. Zatrzymaliśmy się, oboje wstrzymaliśmy oddech, jakbyśmy mogli usłyszeć tylko siebie nawzajem. Kroki były coraz bliżej, a my spoglądaliśmy na siebie, próbując stłumić śmiech, który narastał w nas obojgu. 

 – To chyba Percy – szepnąłem, starając się zachować spokój, chociaż serce wciąż biło mi szybciej. – Nie martw się, to tylko chwila. Kroki przeszły obok drzwi, a cisza znów zapanowała wokół nas. Spojrzeliśmy na siebie, wciąż wstrzymując oddech. Wtedy ona się uśmiechnęła, a ten uśmiech był pełen zrozumienia i jakiegoś rodzaju żalu za to, że ta chwila musiała się zakończyć.– Może to znak, żebyśmy dali sobie chwilę przerwy – powiedziała z lekkim uśmiechem, który sprawił, że serce zabiło mi jeszcze mocniej. Zaśmiałem się cicho, czując, że mimo przerwy, każda minuta spędzona z nią była niezapomniana. 

– Może masz rację, ale spokojnie, skarbie. Jeszcze będziemy mieć czas. Dużo czasu jak zamieszkamy razem.

- Razem? - spytała.

- Tak, i będziemy mieli dużo słodkich kotów - dodałem patrząc na nią a jej uśmiech w zupełności mi wystarczył. Z nią nie potrzebny był seks, ciągłe randki i miłe słówka. Nam wystarczała obecność drugiej osoby. Po chwili Esme zamknęła oczy, czując, jak moje ramiona otaczają ją, a w tej chwili nasze serca zaczęły bić w jednym rytmie. Była tu, a ja wiedziałem, że choć życie bywa nieprzewidywalne, to w tej chwili było nam przeznaczone, by dzielić ją razem. Biedny George, na marne poszedł spać na kanapie...

RelationShip / Fred Weasley 2 ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz