W Dayton wszystko wyglądało inaczej. A może mi się tak wydawało, bo było to dla mnie miejsce obce i nieznane?Fakt, że to tutaj urodziła i wychowała się moja mama, niewiele dla mnie znaczył. Bo przecież z jakiegoś powodu, nie wybrała tego miejsca na zapuszczenie korzeni. Moim domem było San Francisco, tak samo jak Danielle i Mike'a. To tam się wychowałam, i to tam stawiałam pierwsze kroki. To właśnie tam dorobiłam się pierwszego skaleczenia. I tam, przeżyłam swój pierwszy zawód miłosny. A teraz rodzice chcieli abym stąd wyjechała, przeprowadziła się do dziadków i zamieszkała z nimi, póki oni nie uporają się ze sprzedażą domu. Na samą myśl o tym, moje serce gubiło swój naturalny rytm. Miejsce, w którym razem z Danielle bawiłyśmy się, wychowywałyśmy i spędzałyśmy wolne chwile, miało zniknąć. Już miało nie być naszym domem. Teraz moim nowym azylem miał stać się dom dziadków, a szkoła, do której miałam zacząć uczęszczać miała być, moim nowym startem. Czyż to nie brzmi idyllicznie?- Słuchaj, przeprowadzka brzmi jak świetna przygoda. - Powiedział mój starszy brat, gdy tylko usłyszał o pomyśle rodziców. - Poznasz nowych ludzi, spojrzysz na świat z innej perspektywy. – Mówił a ja wewnętrznie się gotowałam ze złości. Bo co, jeśli ja wcale tego nie pragnęłam? Czy moje zdanie liczyło się w tej całej sytuacji? - Nie, wcale nie brzmi to jak świetna przygoda, przybiera bardziej wydźwięk katastrofy. - Odparłam bratu, nie zważając na jego próby nawiązania ze mną nici porozumienia. Bo gdyby chciał, to stanąłby po mojej stronie, a nie namawiał mnie do przeprowadzki. Ale wiecie co było najgorsze dla mnie, w tym wszystkim? To, że moja własna rodzina zachowywała się tak, jakby Danielle przestała istnieć. Tamtego dnia, gdy miał odbyć się mecz, moja siostra zaginęła. Ślad się po niej urwał. A Rodzice powrócili do normalnego życia, jakby nigdy nic, się nie wydarzyło. Tego właśnie nie potrafiłam pojąć. No bo przecież ich córka nie dawała śladu życia, nie odpisywała na wiadomości i nie wróciła do domu. Czy wy po czymś taki, potrafilibyście normalnie chodzić do pracy czy uczyć się? Czy wasze myśli nie krążyłyby wokół ukochanej osoby? No sami sobie odpowiedzcie, czy wy potrafilibyście zapomnieć? Bo ja nie potrafiłam. I nie mogłam tego zrobić. Dzień, w którym wyjechałam, był dniem, w którym odzyskałam życie. Chociaż ja, jeszcze tego nie wiedziałam. I przez bardzo długi czas, miałam się o tym nie dowiedzieć. A to tylko dlatego, że4 nie chciałam dopuścić do siebie tego cennego prezentu, który ofiarował mi los. Dom dziadków był przestronny, tak to jest odpowiednie słowo do tego co zobaczyłam. Ciężko mi było sobie przypomnieć, ale nigdy nie kategoryzowałam rodziców mamy jako bogate osoby. A teraz gdy patrzyłam na ich dobytek, mogłam śmiało rzec, że byli cholernie bogaci. No bo powiedzcie mi, kto ma basen w ogrodzie. - Cześć babciu, dziadku. - Powiedziałam, i rzuciłam im się w ramiona, gdy tylko ich ujrzałam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak się za nimi stęskniłam. - Jak minęła wam podróż? Bez komplikacji? - Zapytał dziadek, patrząc nad moja głową. Przez co wywnioskowałam, że pytanie nie było skierowane do mnie. - Nie, całkiem gładko poszło. - Zabrzmiał za moimi plecami głos taty.- Pewnie jesteście głodni. - Wtrąciła się babcia. - Właśnie nakrywałam do stołu. Chodźcie. – Niesamowite wyczucie babci, która zawsze musiała nas wykarmić, oraz przeważnie trafiała w moje kubki smakowe.Babcia objęła mnie ramieniem i wprowadziła do jasnego holu. Na chwilę przystanęłam i rozejrzałam się najdyskretniej jak potrafiłam, na ścianach wisiały złote ramki, w których znajdowały się zdjęcia, moje, Danielle, Mike'a, rodziców oraz dużo fotografii dziadków. Cudowny widok, który pachniał miłością i troską. - Siadajcie do stołu, zaraz podam obiad! - Po holu rozniósł się donośny głos babci. Podążyłam śladem rodziców i dziadka. Po chwili weszłam do najpiękniejszego salonu, jakie widziały moje oczy. Długi drewniany stół, stał przy otwartym na oścież oknie tarasowym. Większość część ściany zajmował wiśniowy drewniany regał, na którym znajdowały się najcudniejsze książki świata. Dodatkowo, obok regału zauważyłam stolik, na którym stał gramofon, a pod nim mnóstwo płyt winylowych. Czy właśnie znalazłam się w raju? Czy to może jakaś fatamorgana? Dziadek widząc moje zainteresowanie, podszedł bliżej i szepnął mi do ucha.- W twoim pokoju, też znajduje się regał, tylko, że jest pusty, jeśli będziesz miała ochotę, możemy go zapełnić twoimi ulubionymi pozycjami. – W jego spojrzeniu czaiło się tyle ciepła, że na moment poddałam się chwili i chciałam przystać na jego propozycję. Ale opamiętałam się, bo gdzieś tam, znajdowała się moja siostra, która nie mogła może pozwolić sobie na takie udogodnienia, jakie ja w tej chwili miałam posiąść.- Nie, dziękuję. Nie trzeba. - Odparłam, mimo, że moje serce bardzo pragnęło tego co oferuje mi dziadek. - To co, siadajcie. – Babcia wskazała na stół, na którym roiło się od pyszności. – Opowiadajcie, jak wam idzie sprzedaż domu, macie jakiegoś kupca? – Zaczęła prosto z mostu. Nie zważając na moje zaskoczenie. Do tej pory wydawało mi się, że babcia nie jest zachwycona pomysłem rodziców. I trzyma moją stronę, ale czyżbym się pomyliła? - Pewna rodzinę, świeżo upieczeni małżonkowie. Ona jest wiolonczelistką, a on interesuje się plastyką. Tylko nie zapytałam czy jest to estetyczna plastyka twarzy. – Żart mamy był tak suchy jak piasek na pustyni. Posłałam jej zażenowane spojrzenie, na które nie odpowiedziała. – Dobrze nam idzie, jeśli tak dalej pójdzie to w tym roku sprzedamy dom i przeprowadzimy się tutaj. - A pomyślałaś co z Danielle? – Mój głos załamał się, gdy wypowiedziałam imię siostry. – Jakiego dozna szoku, gdy wróci do domu, a okaże się, że mieszkają tam obcy ludzie? - Skarbie... - Mama odezwała się cicho, starając się dobrać odpowiednio słowa. To nie pierwszy raz, gdy przeprowadzałyśmy taką rozmowę, tym razem jednak liczyłam na pomoc dziadków. Niedoczekanie moje. - ... rozmawialiśmy już o tym. Jeśli Danielle wróci...- Jeśli? Czy ty się słyszysz? Wszyscy traktujecie ją jakby nie żyła. – Warknęłam, starając się zachować spokój. Ale dostrzegłam, szybkie spojrzenie jakie mama posłała tacie. – Wy już ją pogrzebaliście. – Oznajmiłam głuchym głosem. – Wspaniali z was rodzicie. Nie ma co. – Sarknęłam. – Zjedzcie dzisiaj beze mnie. Ja nie jestem głodna. – Powiedziałam i odsunęłam krzesło, które wydało z siebie nieznośny pisk. Nikt nie poszedł za mną. Nikt nie zapytał jak ja się czuję w obecnej sytuacji. Każda decyzja, była podejmowana za moimi plecami, bez żadnej konsultacji. Zrobiłam więc to, co robiłam od zaginięcia Danielle. Schowałam się piętro wyżej, w pokoju, który znajdował się nad salonem. Przez otwarte okno mogłam usłyszeć całą rozmowę rodziców z dziadkami. Babcia kazała mamie się nie przejmować moim zachowaniem, przecież to jest kolejny etap żałoby. Ale jak można nazwać to co się teraz działo żałobą? Skoro ciała mojej siostry, nigdy nie odnaleziono. Nie pochowałam jej. Więc jak mogłam być w żałobie? Mama z kolei mówiła, że nie potrafi do mnie dotrzeć, że nie potrafię zrozumieć jej postępowania. Ale ja nie potrafiłam tego zrobić, do roli rodzica należy opieka nad dzieckiem, nad chronieniem go. A moja mama nie ochroniła Danielle, i nic nie wskazywało, aby miało to się zmienić. Rodzicie wyjechali jeszcze tego samego dnia. Nie zajrzeli do mnie i nie pożegnali się. Może i dobrze wyszło, nie miałam ochoty na nich w obecnej chwili patrzeć. Pożegnania mają do siebie to, że trzeba coś powiedzieć, a ja nie chciałam kłamać i udawać, że wszystko u mnie jest w porządku. I, że sytuacja sprzed kilku godzin, wcale nie miała miejsca. Dziadek pomógł wnieść mi kartony do mojej sypialni i szybko zabrałam się do opustoszenia ich. Regał, o którym była mowa na kolacji, został przystrojony ramkami ze zdjęciami, kilkoma książkami, farbami, ołówkami, i bloczkami technicznymi. Swoje stare pompony, umieściłam na najwyższej półce, tak aby mój wzrok ich nie dosięgał. Nie potrafiłam się ich pozbyć, kiedyś znaczyły dla mnie tak wiele. Ciężko było mi je wyrzucić, więc je zostawiłam i zabrałam ze sobą. Ubrania takie jak koszule, sukienki i kombinezony umieściłam w białej szafie, reszta rzeczy, takie jak koszulki, spodnie, położyłam do szafki. Kiedy większość rzeczy miała już swoje miejsce, usłyszałam pukanie do drzwi. - Mogę wejść? – Pyta babcia, a mi nie pozostaje nic innego jak wyrazić zgodę. – Ładnie się urządziłaś. – Komplementuje mnie, przyglądając się mojej pracy. Gdy tak lustrowała pokój jej wzrok zatrzymał się dłużej na zdjęciu, które stało na biurku. Przedstawiało mnie i Danielle. Miałam na sobie strój chelledarki, długie włosy związane były w kucyka i a przypięta do niego czarna kokarda się przekrzywiła. Za to Danielle miała na sobie za dużą niebieską koszulę, gdzie nie gdzie były plamy zaschniętej farby. Jej krótkie blond włosy były potargane. A uśmiech sięgał oczu. Zdjęcie zostało zrobione z ukrycia, akurat jadłyśmy śniadanie i nawet nie pamiętam o czym rozmawiałyśmy. Ale musiało to być coś przyjemnego, bo wyglądamy na bardzo szczęśliwe. – Musi ci bardzo brakować siostry. – Zaczęła babcia. A ja nie odpowiedziałam. Nie chciałam po raz kolejny roztrząsać tego jak bardzo moja dusza była pokiereszowana. Straciłam nie tylko siostrę, ale i najlepszą przyjaciółkę. Straciłam powierniczkę życia. - Ale słońce, musisz pamiętać, że ja straciłam wnuczkę, a twoi rodzice córkę. – Mówiła powoli, jakby kierowała swoje słowa do dziecka. – Twoje cierpienie i ból są zrozumiałe, masz prawo czuć ból, smutek, rozpacz i cierpienie. Tylko, że nie jest fair, gdy przelewasz swój gniew na innych. Nie uważasz, że to trochę nieludzie? Może potrzebujesz bezpiecznego miejsca dla siebie? Albo osoby, z którą będziesz mogła porozmawiać o swoich uczuciach? Pewne rzeczy bywają przytłaczające, gdy dusisz je cały czas w sobie. Czy ona sugerowała mi terapię? No chyba nie. Po moim trupie. - Bądź dla siebie łagodna Inma. I dla swoich rodziców. Musisz wiedzieć, że na pewne rzeczy, nie mamy wpływu. – Dodała ciszej. Jakby bała się mojej reakcji. Ciekawe, ile powiedzieli jej rodzice o moich atakach szału. Czy tego się właśnie obawiała? Nie raczyłam odpowiedzieć. Byłam zbyt zajęta uspokajaniem wewnętrznej siebie, żeby nie zacząć wrzeszczeć i nie dać upustu swojej irytacji. Później, gdy leżałam w łóżku i rozmyślałam o tym co powiedziała babcia. Pomyślałam, że na ukojenie potrzeba czasu. A gdy czuje się, że wszystko traci sens, to ciężko jest uwierzyć, że cokolwiek może się zmienić.
CZYTASZ
Tam, gdzie kończy się tęsknota
ChickLitPrzeprowadzki i zmiana otoczenia, nigdy nie jest czymś łatwym. Zwłaszcza dla osoby, która straciła kogoś bliskiego. Inma, musi przenieść się do innego świata, takiego gdzie nie ma zapachu ani śmiechu Danielle, tam gdzie nie ma żadnych wspomnień zwią...