Rozdział 10

104 21 8
                                    

Connor

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Connor

Po opuszczeniu biura pozwoliłem wkurwieniu przejąć nad sobą kontrolę. Cokolwiek się dzisiaj nie wydarzyło musiało być to coś konkretnego, skoro Ryan przywołał mnie do magazynu i sam też nie spędzał miłego wieczoru w towarzystwie Niny.

-Mów. – poleciłem, stawiając kroki jak najszybciej by znaleźć się w wygłuszonych pomieszczeniach w podziemiu.

-Tymothy ukradł nam pięćset kilogramów koki. – ta wiadomość sprawiła, że zatrzymałem się w miejscu omal nie robiąc przy tym dziury w posadzce.

-Co, kurwa?! – podniosłem głos do tego stopnia, że Ryan zerknął wystraszony w kierunku biura. Ruszyłem dalej w stronę podziemia. Było tu nasze największe laboratorium i kilka pomieszczeń służących do rozmów z osobami, które odważyły się mnie oszukać w jakikolwiek sposób. Na parterze znajdowały się biura, dla przykrywki, gdyby jakiś żółtodziób przyjechał na kontrolę budynku.

-Zobaczysz nagranie z kamer, to zrozumiesz. – popatrzyła na mnie z powątpiewaniem. – Masz coś na zmianę?

Kurwa, nie pomyślałem o tym. Będę musiał być wybitnie uważny. Najwyżej założę jeden z fartuchów z laboratorium. Zeszliśmy schodami na dół, a Ry podał mi tablet z nagraniem z dzisiejszego poranka. Widać na nim Tymothiego wywożącego kokę zapakowaną na eksport. Drugie nagranie pokazuje parking, na którym ładujemy towar do ciężarówek. Idiota nie pomyślał, że mam kamerę także w ciężarówce. Ustawił się do kamer tak, by nie było widać ile paczek ładuje na ciężarówkę, lecz miałem wgląd na wprost niego z kamery z naczepy. Widać na tym, że połowa paczek została w skrzyni z którą później skierował się w stronę swojego samochodu.

Byłem pod wrażeniem głupoty pracownika, który zajmował swoje stanowisko już od pięciu lat. Naprawdę spodziewał się, że nie mam nigdzie kamer? Czy liczył, że mu się upiecze? Ilu pracowników będę musiał jeszcze zlikwidować, żeby w końcu nie było takich sytuacji? Zaczynało mnie to porządnie wkurwiać.

Czułem jak moja krew buzuje domagając się zapłaty w jedyny adekwatny sposób. Musiał zginąć. Nie miałem jednak czasu. Zerknąłem na zegarek, zostało mi dwadzieścia pięć minut do powrotu i zabrania stąd mojej piękności. Ryan podał mi skórzane rękawiczki i fartuch, żebym przypadkiem nie zachlapał swoich ubrań krwią.

Wszedłem do pomieszczenia. Na środku siedział przywiązany sznurami Tymothy, lewe oko miał podpite, wargę rozcięta i nos najprawdopodobniej złamany, bo krew lała się ciurkiem.

Podszedłem do niego i kucnąłem chcąc widzieć jego oczy.

-Powiedz mi Tymothy, do czego była potrzebna ci moja kokaina?

Widziałem jak strach obejmuje całe jego źrenice. Zaczął szybciej oddychać unikając mojego wzroku. Złapałem go za szczękę unieruchamiając głowę i spojrzałem mu w oczy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 4 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Broken oathsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz