Rozdział 3

58 3 0
                                    

Minęło kilkanaście dni od premiery mojej piosenki, którą postanowiłam zatytułować ,,Soldier" ze względu na to, że była ona głównie o moich przyjaciołach, a oni byli dla mnie trochę jak tacy żołnierze. Bronili mnie w każdej sytuacji i wiedziałam, że w ich ramionach zawsze odnajdę bezpieczne schronienie. Pomysł Scotta, aby ją wydać okazał się genialny i ludzie od razu ją pokochali, a także dało się po komentarzach stwierdzić, że polubili również mnie i bardzo dużo osób napisało, że czeka już na kolejną piosenkę.

Wiara chłopaków we mnie była dla mnie czymś ogromnie ważnym, jednak ze względu na naszą niesamowicie bliską relację, czułam że mogą nie być do końca obiektywni w swojej opinii. I dopiero kiedy więcej osób, tym bardziej obcych mi osób, zobaczyło moją pracę i tak szczerze ją docenili, to zrozumiałam, że może naprawdę mam możliwości, aby zaistnieć w tym muzycznym świecie.

Dlatego od czasu premiery mojej pierwszej piosenki zaczęłam spędzać coraz więcej czasu na pisaniu nowych. Nie wszystkie były tak dobre jakbym chciała, dlatego część z nich trafiła do kosza. A gdy udało mi się napisać coś co uważałam, że jest dobre to szłam do Scotta i pokazywałam mu to. On zawsze był pierwszą osobą, która widziała moje teksty i sam nawet pomagałam mi komponować do nich melodię.

Rayden był dalej w trakcie swojej trasy koncertowej, przez co skład naszej grupy znowu się zmniejszył o jedną osobę. Chodź od pewnego czasu Jace coraz częściej przyjeżdżał do Doncaster, przez co brak przyjaciela obok nie był dla mnie już tak bardzo ciężki jak wcześniej, bo spędzając czas ze swoimi chłopakiem, rzadko w głowie pojawiały mi się myśli które psuły mój humor.

Dlatego mogłam stwierdzić, że Jace jest dla mnie trochę jak lekarstwo na każde zmartwienie.

Powoli zbliżały się walentynki, a ja wyczekiwałam ich z niecierpliwością. To miały być moje pierwsze walentynki w życiu, których nie spędzę jako singielka, a do tego miałam spędzić ten dzień z najcudowniejszym chłopakiem na świecie. Jednak nie wszystko było takie cudowne i proste, bo musiałam wymyślić dla niego jakiś prezent z którego się ucieszy. A już przyjaźniąc się z chłopakami, nauczyłam się, że kupienie prezentu dla osoby, która może mieć praktycznie wszystko jest cholernie trudne.

— Chłopaki — weszłam do salonu, zwracając na siebie uwagę Scotta i Maxa, którzy grali na konsoli.

Moi przyjaciele nie odezwali się ani słowem i nawet na moment nie oderwali swojego wzroku od telewizora. Dlatego postanowiłam stanąć przed ekranem, aby nie mieli już wyjścia i musieli skupić swoją uwagę na mnie.

— Diana, ale córką szklarza to ty nie jesteś. Odsuń się trochę — powiedział Scott i pomachał ręką w bok, abym się pospieszyła.

— Ale ja chcę z wami pogadać.

— Zaraz skończymy rundę i możemy gadać do rana — oznajmił mi Max.

Niechętnie odsunęłam się od telewizora i poszłam do kuchni, uznałam że muszę sobie wynagrodzić to bezczelne zachowanie chłopaków colą i paczką chipsów.

— Scott! Nie mamy żadnych chipsów w domu? — Jeszcze raz dokładnie przejrzałam nasze zapasy niezdrowego jedzenia, z nadzieją, że uda mi się znaleźć chodź jedną paczkę.

Ale oczywiście bezskutecznie.

— Tak jakoś wyszło.

— Ale żeby nawet nie było cebulowych, ty ich nawet nie lubisz.

— Ja może nie, ale Luke lubi — wzruszył ramionami i dalej nie obdarzył mnie ani jednym spojrzeniem.

Nie miałam nic do tego, że chłopaki grają sobie razem na konsoli. Sama czasem dołączałam do tego typu aktywności, gdy wybierali jakąś fajną grę. Jednak w tym momencie miałam ochotę wyrzucić ją przez okno, bo chłopcy przyzwyczaili mnie do tego, że zawsze jak rozmawiamy to skupiamy na sobie sto procent swojej uwagi, a teraz nie skupiali na mnie ani jednego procenta swojej uwagi. A ja sama byłam już poirytowana tym, że od kilku dni nie mogę wymyślić prezentu dla Jace'a i miałam nadzieję, że po rozmowie z chłopakami będę miała ten problem z głowy.

Our Band togetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz