Rozdział 2

40 12 1
                                    


AURORA

Z zaciekawieniem rozglądałam się po zmieniającym się otoczeniu. Miałam prawie dwadzieścia jeden lat, a to był w zasadzie pierwszy raz kiedy opuściłam Omaha. Gdy minęliśmy granicę miasteczka, przeszył mnie silny dreszcz, a głowa zapulsowała tępym bólem. Potarłam skronie. Za dużo emocji. Zdecydowanie za dużo, skoro rozbolała mnie głowa.

Artur prowadził swojego forda, który ewidentnie lata świetności miał już dawno za sobą. Maddie jak zawsze tkwiła z nosem w jakiejś medycznej książce. Odkąd nauczyła się czytać miała fioła na punkcie medycyny i kwestią czasu było kiedy dostanie się do college i zostanie lekarką.

Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Włożyłam do uszy słuchawki, przymknęłam oczy i pozwoliłam sobie na drzemkę.

Ze snu wybudził mnie chrzęst żwiru pod oponami. Podniosłam głowę i rozejrzałam się. Auto toczyło się szerokim podjazdem i zatrzymało się pod frontem okazałej rezydencji. Ojciec zgasił silnik i wysiedliśmy z forda. Z bliska budynek nie wyglądał już tak okazale. Fasada była popękana w niektórych miejscach, a kilku okien odstawała łuszcząca się farba. No no...

Podwójne frontowe drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem i stanęła w nich drobna, starsza kobieta o wyjątkowo niesympatycznym wyrazie twarzy. Szpakowate włosy miała zaczesane gładko do tyłu i upięte w ciasny koczek. Konserwatywny strój i drewniana laska w dłoni dodawały jej powagi, a surowe spojrzenie sprawiło, że poczułam się nieswojo.

– Pan Adams – odezwała z dziwnym akcentem.

– Tak. Dzień dobry. – Ojciec skinął głową i ruszył w jej stronę.

Kobieta odsunęła się nieznacznie, robiąc nam miejsce i wpuszczając do środka. Wielkim holem poprowadziła nas do salonu. Szeroko otwartymi oczami chłonęłam bogato zdobione sztukaterie wiszące na ścianach i ciężkie, misternie wykute żyrandole zwisające nad naszymi głowami. Moje trampki, piszczące w zetknięciu z kamienną posadzką wydawały się bardzo nie na miejscu.

Gestem ręki poproszono nas o zajęcie miejsca na kanapie.

– Nazywam się Logan. Zajmuję się domem. Pani Mount za chwilkę do was zejdzie.

Pani Mount? Gdzieś już słyszałam to nazwisko... Zachodziłam w głowę, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd je znam.

Starsza pani cicho opuściła pomieszczenie. Rozglądałam się z nieukrywanym zaciekawieniem po otaczającym nas wnętrzu, gdy w korytarzu rozległ się stukot obcasów. Piękna kobieta, ubrana w czarny dopasowany kombinezon i niebotycznie wysokie szpilki weszła do salonu. Długie, czekoladowe włosy opadały jej na plecy, a usta pomalowane krwisto czerwoną szminką rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy nas dostrzegła.

– Artur! – Odezwała się śpiewnym głosem i wyciągnęła dłoń do ojca.

Zaraz, zaraz! Artur?! To oni się znają? Zerknęłam na siostrę, która wydawała się być tym faktem równie zaskoczona.

– Cristal! – Zerwał się na równe nogi i poszedł do niej, chwytając jej drobną rękę.

Przeskakiwałam wzrokiem pomiędzy nimi i miałam nieodparte wrażenie, że umyka mi coś istotnego. Artur nie był przy niej rozluźniony jak przy dawno nie widzianej znajomej. Wydawał się być... zestresowany? Tak, chyba tak. Wyraźnie starał się ukryć strach. Zmarszczyłam brwi.

– Ekhm. – Odchrząknęłam, dając tym samym znać, że też czekamy na prezentację.

– Ach, no tak. – Mężczyzna niechętnie zwrócił się w naszą stronę. – Poznaj proszę moje córki, Aurorę i Maddison.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 5 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Aurora - PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz