Rozdział 7

23 0 0
                                    

POV: Caden

Zacząłem przepadać za zimą.

Widok dorosłych ludzi, którzy ślizgali się po śliskich ulicach i chodnikach mnie rozbrajał. Gdy przejeżdżałem przez centrum miasta i zatrzymywałem się na światłach, gdzie później stado ludzi przechodziło na światłach, mój kącik ust sam wyrywał się w górę. Nie wiedziałem, jak to kurwa możliwe, żeby się ślizgać co jeden krok. Myślałem, że tylko do tego zdolna jest Blair, ale po dzisiejszej przejażdżce zmieniłem zdanie.

Wysiadłem z samochodu, wzdychając. Śnieg cały czas nie przestawał prószyć, a jego warstwy zaczęły nabierać ogromnej wielkości. Cały czas, gdy wychodziłem na dwór, starałem się mieć założony kaptur, bo moje włosy po chwili wyglądały jak jedna wielka kula. Żal aż było myśleć co będzie w grudniu.

Wszedłem przez rozsuwane drzwi do ciepłego wieżowca. Skinąłem do recepcjonisty bloku mieszkalnego i ruszyłem w stronę windy. Nowoczesność tego miejsca aż za mocno raziła mnie w oczy, a głowa zaczynała mi pulsować. Wcisnąłem guzik, który zaprowadzi mnie na siódme piętro. Przetarłem nos i wyciągnąłem z kieszeni dresów telefon, aby oznajmić Asherowi, że zaraz będę przed jego drzwiami.

Trochę się przeziębiłem po wczorajszym spotkaniu z moją irytującą sąsiadką. Blair, którą po raz pierwszy zobaczyłem w okularach, które tylko dodawały jej jakiegoś uroku, rzuciła na mnie jakiś czar choroby. Moja odporność naprawdę jest na wysokim poziomie. Ostatni raz bylem chory dobre półtora roku temu, a teraz wystarczyła głupia zabawa śnieżkami i wylądowanie w zaspie, żebym na następny dzień dostał kataru.

Mimo wszystko znów się poczułem jakbym miał dziesięć lat i to było moim powodem, żeby nie przerywać tej beztroskiej chwili.

No i może trochę to, że gdy Blair zapukała do moich drzwi wyglądała na wykończoną, a gdy rzuciła tym cholernym śniegiem we mnie znowu widziałem na jej twarzy szeroki uśmiech.

Przymknąłem oczy, masując skronie. Mówiłem, że rzuciła na mnie jakiś czar.

Wyszedłem z windy, kierując się w stronę drzwi numer 169. Zawsze gdy tylko widzę te liczby stwierdzam, że pasują do osoby Ashera. Otworzyłem drzwi i wkroczyłem do jego mieszkania jak do siebie. Zmarszczyłem brwi, widząc wszędzie porozwieszane świąteczne ozdoby. Zdjąłem buty i kurtę, a potem skierowałem się do salonu, w którym słyszałem głosy. Nie zdziwiłem się, gdy zauważyłem tam Rachel, Rylana i młodszą siostrę Ashera, która zawieszała bombki na choince.

Z roztargnienia aż spojrzałem na datę w telefonie.

- Elo, Caden - blondyn się przywitał, unosząc w górę dłoń. W ustach mielił jakieś ciastko, którego resztki trzymał w drugiej ręce.

Kiwnąłem głową na przywitanie, aby następnie ruszyć za przyjacielem i usiąść na jednej z kanap. Ten skurwiel był bogatszy niż ktokolwiek mógł myśleć. Mieszkał w prywatnym apartamencie dwupiętrowym, w podziemnym parkingu ma wykupione dwa miejsca parkingowe i dwa sportowe samochody.

Nim jednak usiadłem, podszedłem do Charlotte, aby się z nią przywitać. Gdy potargałem jej głowy, blondwłosa odwróciła się do mnie z zabójczą miną. Mimo że miała tylko sześć lat, niektóre zachowania nauczyła się od Ashera. Jednak w niej zostało to, że promiennie się uśmiechnęła i następnie przytuliła się do mojej nogi.

- Dawno cię nie było w naszym domu, Addy. - Wymamrotała cicho. Schyliłem się i potarłem jej małe plecy.

Charlotte była dla mnie jak młodsza siostra. Prawie całe dzieciństwo spędziłem w domu rodzinnym Ashera, przez co jego rodzina stała się po części moją. Wiedziałem, że mam u nich wsparcie, które również kieruję ja w ich stronę.

Notice MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz