Kat's POV.
Kolejny dzień w ukryciu.
Kolejny dzień w niepewności i strachu.
Kolejny dzień, który może być tym ostatnim.
- Misty, idę na zewnątrz znaleźć coś do jedzenia, bo nie ma już nic w zapasach. Idziesz ze mną? - położyłam rękę na ramionach rudej, by choć na chwilę odwrócić jej uwagę od strzał, które aktualnie ostrzy. Interesuje się łucznictwem, jak i polowaniem, lecz przez te tajemnicze wypadki atmosferyczne i nie tylko, nie dane było jej trenować na profesjonalnym sprzęcie.
Mis nie jest ciepłą i przyjacielską osobą - tak, jak jej brat -, ale dla mnie (czasem) okazuje serce.
- Proszę - Westchnęła podając mi sztylet, którym zajmowała się tydzień temu, przy okazji ścierając pot z czoła. - I tak, idę.
- Wow - wydusiłam z siebie przyjmując prezent - Dziękuję. - przytuliłam ją lekko, gdyż wiedziałam, że nie lubi okazywania uczuć. Ku mojemu zdziwieniu - jeszcze bardziej przyciągnęła mnie do siebie.
Cicho zachichotałam - Coś się stało?
- Nie - teraz to ona zachichotała. Zachowuje się jak normalna, wesoła nastolatka... - przeszło mi przez myśl. -Chodźmy już.
Znów przybrała swoją oziębłą maskę, ale nie winię jej za ten brak czułości. Podobno kiedyś bardzo zawiodła się na ludziach i woli im nie ufać.
Schowałam szybko mój nowy sztylet, który postanowiła nazwać Cierpienie, za pas i uchwyciłam z wieszaka moją kurtkę wojskową, taką jak mają wszyscy z nas.
- Wychodzimy! - krzyknęłam wgłąb ''domu'', który, szczerze mówiąc, był piwnicą.
- Idziemy z wami! - w odpowiedzi usłyszałam stłumiony głos, a po chwili obok nas znajdował się Alex i Henry. Amber jeszcze się ''szykowała'', ale nie ma po co. Jedynie na pogrzeb...
- Zobacz, wynalazłem jeszcze jeden metal zabijający te potwory! - ucieszył się brunet. Henryk nie jest największy, głównie z powodu elfiej urody i ciemnej skóry. Am ciągle namawia go na metamorfozy w jej wykonaniu, lecz ten pozostaje nieugięty.
- Extra, jaka nazwa? - zapytałam zaciekawiona, oglądając małych rozmiarów toporek.
- Cesarskie złoto. - odparł z dumą.
- Ktoś coś mówił o złocie? - po chwili pojawiła się przy nas Amber, która jak zwykle wyglądała zjawiskowo. Średniej długości blond fale, niebieskie oczy, smukła sylwetka, długie nogi... Każdy chłopak się za nią ogląda! A przynajmniej oglądał... Przed tą wojną...
- Nie, to nic takiego. - odparł nonszalancko Alex. Był wysokim blondynem z postawionymi do góry włosami i zielonymi oczami. Do tego jeszcze umięśniona sylwetka i wysoki wzrost. Żeńska wersja Am, a totalne przeciwieństwo Misty. Jedynie oczy są takie same, a jak na ''bliźniaków'', to mało.
- Chodźmy już. Nie wiadomo, czy zdążymy przed następną burzą. - odparłam, tym samym oddając topór właścicielowi i wychodząc na dwór. Mieliśmy ubrane kurtki wojskowe w barwach 'terenowych' i glany - standardowy ubiór bojowy. Oczywiście Amber się na początku spierała z założeniem go, ale w końcu odpóściła.
- Znalazłaś coś n temat tych dziwnych ''zjawisk''? - szepnęła do mnie, podczas drogi, blondynka.
- No... Być może, ich przyczyną są bogowie olimpijscy...- powiedziałam tak, by wszyscy usłyszeli, a wtedy, tuż przed nami trafił piorun w ziemię.
A jeszcze przed chwilą nie było burzy...

CZYTASZ
Zaginieni
FantasyGdy czterech bogów zaginęło, po wojnie z Gają, wszyscy obwiniali Tartara, Tanatosa i Hadesa. Rozpoczęła się wojna. Śmiertelnicy giną, jak i herosi. Potwory chodzą wolno po ulicach Nowego Yorku i Manhattanu. Ci, którzy jeszcze żyją, schodzą do piwni...