Nigdy nie umiałem się wyrazić, zawsze trzymałem w sobie emocje przy innych. Zapomniałem, kim byłem... chociaż... czy ja kiedykolwiek kimś byłem? Marionetka- w dzieciństwie miałem zainteresowania, ale nie na dużą skale. Rzeczy z czasem nudziły mi się. Uczyłem się dobrze, żeby "spełnić marzenia", tak tak radosna rodzina, duży dom... ta, jasne. Pomimo, że moja wizja idealnej przyszłości była nieco alternatywna nadal potrzebowałem wiedzy o otaczającym mnie świecie. Może dla tego wolałem humanistyczne przedmioty? Od momentu kiedy go poznałem coś we mnie pękło. Zadałem sobie pytanie "Kto tam?" I zaczęłem szukać siebie. W sumie nie miałem charakteru, zmieniał się co jakiś czas. Wiedziałem, że nie mogę sobię po prostu wybrać jaki chce być. Chciałem wiedzieć, jak będzie wyglądała moja złość, radość. Czy będę osobą wstydliwą... Zakochałem się jak nigdy dotąd. Ale chciałem wiedzieć, jaki jestem, on również się we mnie kochał, gdy się o tym dowiedziałem nie zwlekaliśmy z niczym. Tylko, że nie chciałem wyglądać jak manekin egzystencji w cieniu osoby, którą podziwiałem. Miał wiele talentów, barwny charakter... Zauważyłem też, że nie można funkcjonować bez celu materialnego, jakaś pasja, zainteresowanie... On pomagał mi, nie znosił mojego smutku, ani złej samooceny. Wspierał mnie w wielu rzeczach. Od kiedy zostaliśmy parą wszystko nabierało barw, ciężko było znaleźć we mnie niewypełnione pola... A może ja kimś byłem od samego początku? Może to on mi pomógł sobie o tym przypomnieć?