Rozdział 2

25 1 0
                                    

Nim się zorientowałem minął tydzień. Pani od matematyki jak zwykle wszystkich zatrzymała, więc musiałem biec na rade uczniowską. To było naprawdę okropne... Drzwi otworzyłem chyba przekraczając prędkość światła. Zastałem dziwny widok. Suzu opierała się o biurko z pewnym siebie wzrokiem. Inni członkowie RU słuchali jej chyba ale niektórzy mieli przestraszone wyrazy twarzy. Humph, prawie jak Hitler i ci wszyscy zapatrzeni w niego naziści... Mira spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić.
- Masz szczęście... jeszcze nic nie powiedziałam - odparła Suzu.
Uspokoiło mnie to troche.
- A więc... milusińscy, kochani, przyjaciele - zaczęła mówić z ironią- jak wszyscy wiemy zbliża się cooorooczny kiermasz - przestraszyłem się, to zawsze było takie nudne - ale nie możemy pozwolić na fail! Przedstawiam wam mój cudowny pomysł. Nigdy nikomu nie podobał się kiermasz, sprzedawaliśmy rzeczy używane, niepotrzebne, teraz powinniśmy to zmienić! Myślę, że jeśli nasza szkoła postarałaby się... chociaż, stop! Musimy podzielić to na klasy, żeby potem nie dzielić zysków. Niech pracują na własną rękę. W tym roku powinny być wystawiane na sprzedaż wyroby domowej roboty, takie nie kupione. Mogłyby to być na przykład naszyjniki, kolczyki... no ogólnie biżuteria, niektórzy potrafią robić naklejki, ozdabiać koszulki czy szyć pluszaki. Takie cuda chce każdy, oryginalne i śliczne.
Miałem wrażenie, że Suzu spociła się podczas swojej przemowy.
-Wow, po tobie bym się tego nie spodziewał - Zic był zdziwiony.
Padały miłe komentarze.
- To jest naprawdę dobre! Ale czy dyrektorka się na to zgodzi? - skomentowała przewodnicząca.
- Mogłaabyś terraz to spraawdzić? - Amy była dosyć ciekawa.
- Jasne - Mira emanowała pozytywną energią - dajcie mi kilkanaście minut.
Od razu wstała, wzięła Suzu za rękę i wyszły.
- Nareszcie coś zjem! - odezwał się Fuju.
- Nic dziś nie jadłeś? - spytałem.
- Noom, nie miałem czasu... Hehe.
Te kilkanaście minut spędziliśmy głównie na głupich żartach, bardzo głupich, ale nie było nudno.
- Udało się! - rozbrzmiało w klasie, aż zawiało od drzwi - znaczy, prawie.
- Co masz na myśli? - zapytał Zic.
- To, że przeprowadzimy głosowania. Jutro zajrzymy do każdej klasy przedstawiając nasz plan, jeśli większości się spodoba dajemy sobie punkt. Jeśli ilość punktów będzie większa niż 50% sumy wszystkich klas, to znaczy, że się udało! - zakończyła z uśmieszkiem.
Następnie wytłumaczyła nam, że musimy podzielić się po dwie osoby. Wyszło idealnie. Po dwie osoby dla klas pierwszych, drugich, trzecich. Tylko do drugich klas poszły trzy. Mira-chan tak dobrze potrafi organizować. Wszystko miało ręce i nogi.

We wtorek przed 3 lekcją spotkałem się z Fuju.

- Heej... Jesteś gotowy? - zapytałem.
- T...tak! Ale chodź ze mną, muszę wziąć sobie coś do jedzenia.

Zdążyliśmy. Dzwonek zadzwonił. Przypadły nam akurat klasy pierwsze. Cieszyłem się, że akurat oni. Pewnie nie są jeszcze tak źle nastawieni na takie akcje, jak starsi. Coś o tym wiedziałem jako drugoklasista. Było mi miło, mogłem być z tym chłopakiem sam na sam. Dziwne, że wcześniej go nie zauważyłem.

Pierwszy gabinet i tradycyjne nieśmiałe "puk, puk". Nigdy nie wiadomo jaki nauczyciel czycha za drzwiami!
- Dzień... dobry? - ale fail. Żałuje, że jestem nieśmiały - Jesteśmy z Rady Uczniów... I mamy o-ogłoszenie! Znaczy... teoretycznie...
- RU ma pewien pomysł - przerwał mi niebieskowłosy, uff - Przynieśliśmy pudełko i mamy kartki. Zagłosujecie w nich co myślicie o inicjatywie. Są dwie możliwości - tak lub nie. Pozytyw, negatyw, a głupich żartów nie weźmiemy pod uwage.

Fuju wytłumaczył wszystko, a ja zebrałem głosy. Podziękowaliśmy za uwage i ruszyliśmy do następnej klasy. W drodze zaczepił mnie.

- Hejj... Jesteś taki wstydliwy. To urocze ale... wszystko okay?
Zarumieniłem się.
- Tak! Tak, ale nie wiem co mi się stało. Często robiłem takie rzeczy.
- Ooh no okeej... ale teraz może zrobimy na odwrót? Przynajmniej nie będziesz pierwszy.
- Tak będzie lepiej. Jesteś ko - upsss - ko ko koleżeński! Świetny z ciebie kolega, cieszę się, że ktoś się o mnie martwi.

Fuju uśmiechnął się do mnie cierpliwie i weszliśmy do kolejnej, ale ostatniej klasy. Były tylko dwie.

Jak skończyliśmy szybko chciałem wrócić na lekcje. Odparłem tylko cośtam o tym, jak to fajnie czasem przegapić troche lekcji i pożegnałem się.

Reszta godzin lekcyjnych przyniosła ze sobą wiele zastanowień. Ja? Nieśmiały? Miałem nadzieje, że nie spedaliłem się do końca. Oby. Tylko na serio, dawno nikt mnie nie pocieszał. Dobrzy ludzie istnieją. Hura.

Na dworze słońce dawało jak nigdy. Musiałem ściągnąć w toalecie kawałek mundurka, tak aby zostać tylko w koszuli. Po drodze do domu poszłem na zakupy. Wychodze, a tam nikt inny jak Keiji.

- Oho! No hej hej - zaczął.
- Witam.
- Boże, mieszkam tak daleko a picie mi się skończyło. Muszę coś kupić bo wyparuje.
- Heeh. Też bym tak zrobił.
- Noo... to ten. Trzymaj się! - poklepał mnie po plecach - Tylko nie bądź jutro taki zadumany jak wcześnieeej.
- Do zoba! I spoko.

Rozeszliśmy się. W domu nie robiłem kompletnie niczego. Bo wyszłem do ogrodu. A tam zająłem się pracą przy roślinach. Ktoś musiał, bo napewno nie moi rodzice. Nie chciałem ich przemęczać. Chociaż w taki dzień nawet praca była przyjemna.

🎶🎶🎶
Hej heej wiem trochu czasu minęło od poprzedniego rozdziału za co przepraszam. Pamiętajcie korzystam z całej swej weny ͡° ͜ʖ ͡°͡° ͜ʖ ͡° Następnym razem będzie opis miejsca, a może i nawet więcej zwykłych opisów? Zobaczymy ile będzie głosów ͡° ͜ʖ ͡°

Hold on!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz