Rozdział 41

117 9 0
                                    


Liam

Tajemniczy miliarder i jego nowa kobieta przyłapani na prywatnym jachcie!

Nowa miłość Tristana Savanny!

Isabella Marks i Tristan Savanna! Tylko u nas - gorące zdjęcia pary!

Kilka tygodni temu zapłacił za jej obrazy fortunę, a dziś spędzają romantyczny dzień na luksusowym jachcie!

Czytam kolejny nagłówek w brukowcu i mam ochotę coś rozjebać. Całe Stany żyją tylko jednym – romansem Isy i tego chuja, Trisa.

Wiedziałem, że to gierka z jej strony. Oczywiście, że jej słowa nie były szczere. Szybko znalazła pocieszenie w jego ramionach. Tak, odepchnąłem ją od siebie i wygląda na to, że dobrze zrobiłem.

Prycham oglądając zdjęcia, jak roześmiany Tristan niesie Isabellę na rękach w głąb pokładu. Jak trzymają się za rękę. Jak uśmiechają się do siebie szeroko. Są wpatrzeni w siebie, jakby nic innego na świecie nie miało znaczenia. Próbuję przełknąć ślinę, ale w moich ustach robi się bardzo sucho. Sięgam po szklankę z wodą i wypijam ją jednym haustem.

Skręca mnie od środka. Dobrze zrobiłem nie łamiąc się przy niej. Dobrze, że jej nie uległem. Już na przyjęciu u Harper podejrzewałem, że nie jest ze mną szczera. Wydaje mi się, że Isabella po prostu mści się na mnie za naszą przeszłość.

Pomyśleć, że przez ostatnie dwa dni zbierałem się w sobie żeby do niej zadzwonić, przeprosić, zaprosić na randkę. Żeby spróbować... Tak. Teraz wstyd mi to przyznać przed samym sobą. Chciałem jej ulec. Chciałem jej wierzyć. Chciałem z nią być... Chciałem spróbować.

Z odrętwienia wyrywa mnie dźwięk mojego telefonu.

- Do chuja, widziałeś nagłówki? – słyszę, że Emily ciężko łapie powietrze.

Prawdopodobnie jest w trakcie treningu. Emily regularnie dba o formę fizyczną, co bardzo przydaje jej się w pracy.

- Widziałem – odpowiadam wpatrując się w zdjęcie Isy i Trisa. Krew mnie zalewa.

- Myślisz, że ona chce ci zrobić na złość? Nic tu do siebie nie pasuje – mamrocze Emily.

- Emily, daj spokój, mam to gdzieś – burczę.

- Dobra, weź, przede mną nie musisz udawać. Jestem właśnie na porannym joggingu, będę u ciebie za dziesięć minut.

Przerywa połączenie. Walę pięścią w stół. Nie chcę żeby ktokolwiek widział mnie w tym stanie, nawet Emily. Po niespełna dziesięciu minutach słyszę jednak dzwonek do drzwi. Rozjuszony podchodzę i otwieram.

- Nie mam ochoty na...

Mrugam kilka razy. Na progu stoi Isa. Rozglądam się dookoła. Jest sama.

- Liam, czy możemy pogadać?

- Nie.

Teatralnym, zamaszystym ruchem zamykam jej drzwi przed nosem. Wkurwiony wracam do wnętrza domu. Jeszcze jej mi tu brakowało. Przez okno dostrzegam, że na podwórko właśnie wbiega Emily i rozmawia z Isą. Boże, dopomóż. Człowiek chce zostać sam, a lepią się jak muchy do gówna.

Kilka minut później drzwi wejściowe się otwierają, a do środka wchodzi Emily. Po Isabelli nie ma nawet śladu.

- Nie musiałeś trzaskać jej drzwiami przed nosem.

- Nie mów mi co kurwa musiałem, a czego nie musiałem, do chuja.

- Uspokój się. Miała łzy w oczach. To ponoć pomówienia.

Love (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz