Miał zdeterminowany wyraz twarzy, gdy pewnym krokiem szedł w stronę swojego biura. Cokolwiek się stało, między nim a Gregorym musiało się wydarzyć w jego domu. Potępił się w myślach. Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? Cały teren jego posesji był monitorowany na bieżąco. Wyjątkiem nie było wnętrze domu.Ostrożnie zszedł po schodach. Nie chciał sprawiać sobie dodatkowego bólu, zwłaszcza gdy nie miał pod ręką żadnych tabletek przeciwbólowych. Starał się więc schodzić powoli, uważnie stawiając ranną nogę.
Gdy dotarł do piwnicy rozejrzał się. Wszystko wyglądało normalnie. Ekran telewizora był wygaszony, stół od bilarda stał na swoim miejscu. Kanapa była pusta. Na barze stała szklanka.
Erwin zmrużył oczy.
Na barze stała szklanka. Ostatnimi czasy nie organizował żadnej imprezy u siebie. Nie pił też w samotności. Podszedł do baru. I wziął do ręki naczynie. Przyjrzał się złocistej substancji, po czym pociągnął nosem.
Whiskey.
Był pewny, że jeszcze wczoraj jej tu nie było. Nie pamiętał też, żeby pił cokolwiek od czasu morderstwa. Chyba że stało się to dziś, a on zwyczajnie w świecie tego nie pamięta? Była też inna opcja. Z baru skorzystał Gregory.
Odstawił w połowie napełnioną szklankę na blat i udał się do swojego biura. Wkraczając do środka, zapalił światło i rozejrzał się. Pomieszczenie wyglądało tak jak zawsze. Wszystko leżało na swoim miejscu. Podszedł do komputera i usiadł na wygodnym fotelu, wcześniej ściągając z niego koc, który musiał tu zostawić wcześniej.
Gdy wybudził komputer z trybu uśpienia, sprawdził kilka powiadomień. Nie było to jednak nic ważnego, aktualizacje czy podsumowania, więc szybko przeszedł do powodu swoich odwiedzin tego pomieszczenia. Włączył program, w którym zapisywało się każde nagranie z kamer na jego posesji.
Czuł małe deja vu z poprzednich dni, gdy próbowali znaleźć jakikolwiek trop. Żmudne siedzenie na niewygodnych krzesłach o ile się takowe trafiły i obserwowanie godzinami ekranu. Męczące nie tylko fizycznie dla oczu, ale również psychicznie.
Teraz był w swoim królestwie. Komputer działający z zawrotną prędkością, niesprawiający żadnych problemów, stanowił wielką różnicę. Stworzony do niestandardowych osiągnięć, z którymi jego kuzyni mieliby spore problemy. Od kiedy zakochał się w elektronice, marzył o tym, by skompletować swoje stanowisko. Cieszył się, że mógł spełnić chociaż jedno swoje chłopięce marzenie.
Przez chwilę zastanawiał się, którą kamerę sprawdzić. Sypialnia? Korytarz? Salon? Podrapał się po brodzie. Nie pamiętał, o której godzinie znaleźli się w domu. Nie pamiętał nawet, w jaki sposób znaleźli się w jego domu. Przymknął oczy, próbując sięgnąć pamięcią do kilku ostatnich godzin. W głowie miał jakieś fragmenty, gdy wspólnie z Gregorym coś jedli. Tak, pamiętał jego twarz. Spokojną, poważną i zmęczoną. Wpatrywała się w niego co jakiś czas, jakby sprawdzał jego stan. Mówił coś do niego, choć Erwin nie miał pojęcia co. Wszystko wokoło było rozmazane, ale on był wyraźny. A później czarne plamy. Piasek, kamienie, samochód. I ponownie nic. Jak stary film na kasecie VHS z uszkodzoną taśmą.
Wiedział, że byli u lekarza. Musiało to być wieczorem. Wybrał więc jedną z zewnętrznych kamer. Ta konkretna znajdowała się w rogu budynku. Monitorowała jego podjazd i garaże. Dłużej się nie zastanawiając, odtworzył nagranie.
Przez większość czasu nic podejrzanego się nie działo. Kilka samochodów przejechało po drodze. Jeden nawet zajechał na jego podjazd i zakręcił. Dopiero po kilku minutach oglądania, pod dom podjechał samochód. Erwin przez ostatnie dwa dni spędził w nim zbyt wiele czasu, by go nie rozpoznać. Jugular Gregorego. Przez chwilę nikt z niego nie wychodził, aż w końcu właściciel pojazdu opuścił jego wnętrze, podszedł do drzwi pasażera i pomógł mu wyjść?

CZYTASZ
Deal || Morwin
Fanfiction"Szaro włosy stanął twarzą w twarz z Rightwillem. - Masz tydzień, aby zaprowadzić nas do morderców Marka, w innym przypadku cała odpowiedzialność spadnie na ciebie. - Sonny wystawił dłoń - Deal? Erwin westchnął. Nie ma innego wyjścia. Uścisnął jego...