- Ale... - przełknąłem ślinę - Wyjdzie z tego?
- Proszę Pana o takich rzeczach rozmawia się z lekarzem. Jedyne co mogę powiedzieć to, że będzie dobrze. Współczuję. - udawała, że wie jak to jest.
- Nie potrzebuję od nikogo wymuszonego współczucia. Te swoje będzie dobrze to może sobie Pani wsadzić. - odłożyłem słuchawkę.
Oparłem się plecami o ścianę, a po chwili zjechałam nimi na sam dół. Wplotłem palce w swoje włosy, mocno je ściskając. Z jednej kropli łzy powstała cała rzeka. W całym moim życiu nie czułem się tak źle jak teraz. Przed oczami przebiegły mi wszystkie chwile spędzone z nią.*wspomnienia*
- Lucy! Bardzo przepraszam. Nie potrafię nad nią zapanować. - tłumaczyła się brunetka, próbując opanować, zapewne, swoją kuzynkę.
- Spokojnie. Nic się nie stało. To tylko woda. - zaśmiałem się, aby ją uspokoić - Jestem Harry, a ty? - wstałem z ręcznika i podałem jej dłoń.
- Anabelle. Miło mi poznać i naprawdę przepraszam za nią. W ogóle się mnie nie słucha. Moim zdaniem jest nadpobudliwa. - uścisnęła moją dłoń.
- Może kiedy będziesz miała wolną chwilę spotkamy się? - uśmiechnąłem się w jej stronę.
- Jasne. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się lekko i odeszła.Po raz pierwszy w życiu wróciłem szczęśliwy z pracy. Zapewne dlatego, że dostałem awans, a szef był dzisiaj tak uprzejmy, że były już plany, aby sprawdzić mu gorączkę.
- Kochanie już jestem. - krzyknąłem od razu po wejściu.
Rzuciłem kluczyki na blat. Nie słyszałem nikogo. Przystanąłem na chwilę i usłyszałem cichy szloch, który dochodził z łazienki. Światło w pomieszczeniu paliło się. Zapukałem delikatnie w drzwi, a po chwili lekko je uchyliłem.
- Mogę wejść? - spojrzałem na Anabelle, która wzrokiem przebijała podłogę.
Pokiwała jedynie głową. Siedziała na krańcu wanny. Usiadłem obok niej.
- Co się stało? - położyłem dłoń na jej kolanie i zacząłem je pocierać.
- Harry... - wzięła głęboki wdech - Boję się ci to powiedzieć. Boję się, że się zdenerwujesz.
- Anabelle... - ująłem jej podbródek - Nie masz czego się bać.
Przygryzła lekko wargę. Zbliżyłem jej twarz do mojej i złożyłem pocałunek na jej ustach. Chciałem w jakiś sposób dodać Anabelle odwagi.
- Ja.. Ja jestem w ciąży. - po tych słowach spuściła głowę w dół.
- Boże, jak ja mogłem się na ciebie zdenerwować? - rzuciłem się jej na szyję - Wiedziałaś jak zawsze chciałem dziecka! Jak ty mogłaś pomyśleć, że ja. - odsunąłem się od niej - Będziemy mieli dziecko.- Nie sądziłem, że akurat tyle rzeczy jest potrzebnych dla dzieci. - po raz setny zajrzałem do każdej z 7 papierowych toreb, które niosłem - Jakieś smoczki, ubranka, pieluchy, talerzyki.
- Harry... - zatrzymała się na chwilę.
- Anabelle idzie... - odwróciłem się i zobaczyłem, że dziewczyna trzyma się za brzuch.
Wiedziałem dokładnie o co chodzi.
Po naszym przyjeździe do szpitala, lekarze zabrali moją narzeczoną na salę. Nie mogłem znieść tego, że muszę siedzieć i czekać tu, aż wszystko się skończy. Jestem niecierpliwy. Chodziłem w jedną i drugą stronę. Po chwili drzwi się otworzyły, a zza nich wyszła jakaś kobieta.
- Panie Styles, pańska narzeczona chce, aby był pan przy porodzie. - powiedziała.
*koniec wspomnień*Nasza roczna córeczka podeszła do mnie i zaczęła ciągnąć za nogawkę spodni. Podniosłem głowę, a ona jedynie się uśmiechnęła. Mój mały skarb. Wyjąłem z kieszeni telefon. Wybrałem numer mojej rodzicelki i nacisnąłem.
- No odbierz. - powtarzałem - Mamo, mogłabyś przyjechać do nas najszybciej jak możesz?
- Jestem niedaleko waszego domu. A możesz mi powiedzieć po co? - zapytała.
- Wyjaśnię ci jak przyjdziesz.
- Dobrze. Zaraz będę. Dosłownie 5 minut. - rozłączyła się.
Scarlett przez cały czas przyglądała mi się. Wziąłem ją na kolana. Zaczęła bawić się moimi włosami. Zawsze to robiła. Tak bardzo przypominała Anabelle. Pamiętam jak wróciłem od mojej matki, a Anabelle siedziała w salonie, trzymając Sky na kolanach. Już od dłuższego czasu chciała, aby w końcu powiedziała pierwsze słowo. Powtarzałem jej, że dziecko nie robi tego na zawołanie, ale ona powiedziała, że się nie znam, że jeśli będzie się powtarzało słowo, które chcemy, aby dziecko powiedziało musimy je przy nim powtarzać. Może było w tym ziarenko prawdy. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Wiedziałem, że to moja rodzicielka. Krzyknąłem głośne "proszę" i po chwili stała przede mną.No, więc po długiej przerwie jest pierwszy rozdział. Są to moje początki, a one zawsze są najtrudniejsze. Z czasem sądzę, że będzie lepiej. Miejmy taką nadzieję i trzymajmy kciuki. :)