Usiadłem na schodach od sierocińca. Dzisiaj ma być ten dzień. To dzisiaj zaczyna się moja podróż. Znajdę sensei'a Wu i pokażę na co mnie stać. A raczej on pomoże ujawnić mi swą moc. Tyle czasu na to czekałem. Albo teraz, albo nigdy. Wstałem, wziąłem swój plecak i ruszyłem przed siebie. Pozostaje jeszcze jednak kwestia, jak się tam dostać? Po półgodzinnym marszu doszedłem do domu mojego przyjaciela. On na pewno mi powie jak mam się dostać do akademii sensei'a Wu. Nie pukając wszedłem do domu Ziro.
– Przyjacielu! – wydarłem się na cały głos.
– Już idę, nie musisz się drzeć jakby obdzierali cię ze skóry. A tak po za tym czego chcesz? – powiedział ziewając.
– No wiesz co Ziro. To, że do ciebie przyszedłem to nie znaczy, że od razu czegoś chcę! – Ziro spojrzał się na mnie znacząco. – No, dobra. Potrzebuję się dowiedzieć jak dostać się do Akademii sensei'a Wu.
– Trzeba było tak od razu, przygłupie. Jest na kredensie obok magicznych proszków. Chyba znajdziesz? A ja idę się kimnąć.Nie zdążyłem się go zapytać jak ma wyglądać ta wskazówką, czy co to tam miało być, bo po prostu wyparował. Był i już go nie było. Wzruszyłem ramionami i odwrociłem się. Stanąłem przed chyba siedmioma kredensami. Tylko ciekawee który jest moim celem. W każdym jest... wszystko! Czy ktokolwiek nie mógł tego posegregować? Dobra wiem, Ziro nie jest zbyt pedantyczny, ale żeby był aż taki bałagan? Naprawdę nikt tu nie sprząta?
Westchnąłem i wziąłem się za sprzątanie. Po dwóch godzinach wszystko było posegregowane, ale wskazówki dalej nie znalazłem. Zrezygnowany sięgnąłem po pierwszy lepszy zwój. Jak się okazało, była to mapa, która powinna pomóc mi się dostać do mojego celu. Cicho pogwizdując wyszedłem z domu Ziro i zacząłem iść zgodnie ze wskazówkami. Według tych wytycznych powinienem dojść tam tuż przed zmrokiem. Mam tylko nadzieję, ze nie trafię na jakiś złoczyńców, czy rabusiów. Mimo wszystko jak na razie wolę ich unikać.Tak jak myślałem, dotarłem pod akademię przed samym zmrokiem. Z szerokim uśmiechem skierowałem się do drzwi, uprzednio pokonując długie schody. Ciekawi mnie, czemu często do takich miejsc prowadzą schody? Zawsze trzeba albo zejść, albo wejść po nich. Lekko sapiąc, zapukałem. Otworzył mi chłopak w czerwonej szacie z namalowanymi gwiazdami. Włosy czarne w artystycznym nieładzie i szmaragdowe przyciągające uwagę oczy. Jego mina nie wygląda na zbyt przyjazną.
– Ja do sensei'a Wu – powiedziałem pewnie, patrząc na bruneta.
– Jak na razie sensem jest zajęty. Jak możesz wróć później – powiedział, po czym zamknął mi drzwi przed nosem.Stałem przed nimi z kompletnie zaskoczona miną. Czy po tym, jak tak długą drogę przebyłem, muszę wracać do "domu"? Kiedy tak dumałem, drzwi znowu się otworzyły, a w nich stała dziewczyna w granatowym stroju z błyskawicami na tułowiu. Długie brązowe włosy miała związane w wysoki kucyk, a piwne oczy patrzyły z niewinnością godną małego szczeniaka.
– Jestem Grew, widzę, że już poznałeś Kilo? Jest zazdrosny o każdego nowo przybyłego, więc nie masz co się nim przejmować. Pewnie jesteś następnym mistrzem żywiołu, od tygodnia na nich czekamy, ty powinieneś być ostatni o ile w ogóle o ciebie chodziło, ale co będziesz tak stał w drzwiach, chodź zaprowadzę cię do sensei'a – powiedziała niemal na jednym wydechu i pociągnęła mnie za rękę.
Szliśmy plątaniną korytarzy z czego każdy był w inny kolorze. Jednak było to zawsze tych sześć kolorów : czerwony, granatowy, czarny, biały, zielony i fioletowy. Ciekawe czemu akurat takie wybrali, chociaż mogło to być tylko zarządzenie losu. Szliśmy akurat białym korytarzem gdy...
– UPS... Przepraszam, straszny ze mnie gapa – powiedział chłopak w białej szacie z niebieskimi płatkami śniegu.
– Nic nie szkodzi - powiedziałem, podnosząc się z podłogi. – No oprócz tego, ze teraz mam poobijany tyłek.
– Oj nie marudź. Zay widziałeś mistrza Wu?
– Coś mi się wydaje, że jest w sali treningowej. Ćwiczy z Lolitą, wiesz jak na razie coś jej nie wychodzi.
– To ja idę z nowym do mistrza, a tak w ogóle. To jak ty masz na imię?
– Artes.
– Fajne imię.Gdy tylko to powiedziała, pognaliśmy dalej zostawiając Zay'a samego. Ciekawi mnie kogo tu jeszcze spotkam. I jak w takim miejscu może się znajdować tyle różnych osobowości? Że oni się jeszcze ze sobą nie pozabijali? Dziwna sprawa.
– Sensei to...
– Ach, Artes Wung. Nareszcie przybyłeś – powiedział sensei z lekkim usmiechem.
– Ale skąd...?
Witam jest to moje pierwsze opowiadanie - a raczej fanfiction - na wattapadzie. Jak widzicie jakieś błędy będę wdzięczna za zwrócenie mi na nie uwagi. Mam nadzieję, że się podobało.