– Skąd to wiedziałem? Panie z sierocińca przekazały mi, że powinieneś wkrótce do nas przybyć. Myślałem, że będziesz wcześniej – powiedział sensei Wu.
– Bo proszę pana...
– Sensei – poprawiła mnie dziewczyna w zielonym stroju.
– Sensei. Bo proszę sensei'a, trochę mi zajęło dotarcie tutaj, zwłaszcza, że na drodze powstały pewne komplikacje – powiedziałem, przypominając sobie te siedem kredensów, nie za fajna sprawa.Wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie, jakby wiedzieli coś czego ja nie wiem. To się robi podejrzane. Nagle do sali wpadł czarny ninja, nie no więcej ich matka nie miała? To już piąty! Po chwili przyszła jeszcze jedna dziewczyna. No dobrze , ja już nic nie rozumiem. Wszyscy - oprócz sensei'a - zaczęli się śmiać. Ja tam nie wiem o co im chodzi. Mam aż tak dziwną minę? Myślałem, że to już nie możliwe. Kiedy wreszcie przestali się śmiać, sensei Wu zaczął mi ich przedstawiać. No, bo przecież mam tu spędzić trochę czasu, więc dobrze by było znać wszystkich.
Chłopak w czerwonym niejaki Kilo to pan i władca - tutaj zwany jako mistrz - żywiołu ognia. No kto by się spodziewał. Pani w granatowym stroju - ta z błyskawicami - to jak można się domyśleć mistrzyni piorunow, o wdzięcznym imieniu Grew. Całkiem miła i ciągle się uśmiecha. Później chłopak w białym - teraz się dowiedziałem, że to jest specjalny strój ninja - stroju, Zay syn mistrza lodu. Taki wysoki blondynek z niebieskimi oczyma. Podobno też jest nindroidem jak jego ojciec. Ciekawe jak on powstał, dobra nie winikam, chyba jednak wolę nie wiedzieć. Następnie pani w zielonym, Lolita. Długie jasne włosy - jak się od razu dowiedziałem po ojcu, który uratował Ninjago - do pasa i soczyście zielone oczy. Pełna dumy powiedziała, że panuje nad energią, czy coś takiego. No i teraz ostatni chłopaczyna. Czarny ninja, o tym samym kolorze włosów i ciemnobrązowych oczach. Następny pan i władca, tym razem żywiołu ziemi, Luren. Jest jeszcze dziewczyna, która pomaga sensei'owi, Megan. Czarne włosy związane w kucyk, pomarańczowe oczy i różowa sukienka. Wspaniałe połączenie, prawda? Zaczynam myśleć do siebie, to się robi dziwne.
– Jako, że jeszcze nie osiągnąłeś pełni swoich możliwości , będziesz ćwiczył z Lolitą, Kilem i Zay'em, aż wszystkim wam uda się osiągnąć pełnię swoich możliwości. Wtedy dolaczycie do Grew i Lurena – powiedział sensei, popijając herbatę. Zaraz, zaraz jak to popijając herbatę?! Przed chwilą jej nie było!
– A Megan nie ma żadnej mocy? – zapytałem zaciekawiony.
– Nie, ale jest dobrym specem od elektroniki i technologi, a po za tym to moja siostra! – powiedział Luren, następny dumny pan.Westchnąłem, a po chwili byłem już ciągnięty w stronę toru przeszkód. No bez jaj, ja tego nie przejde! Chciałeś być ninja? Chciałeś, to teraz masz. A ja myślałem, że to stosunkowo łatwa branża. Po kolejnym westchnięciu, stanąłem przed jednym z czterech torów przeszkód. Najpierw poczekałem chwilę i przyglądałem się reszcie. Wszyscy używali spinjitsu. Po głębokim namyśle próbowałem ich naśladować, szczerze? Nie za dobrze mi to wychodziło. Okazałem się gorszy od tych drewnianych przeciwników i to o wiele gorszy. Kiedy już chyba po raz setny oberwałem, poddałem się. Obolały wyszedłem się przewierzyć.
Ciężko usiadłem na kamiennych schodach, miło chłodnych. W moim kierunku zmierzał jakiś mały wężyk. Na początku się zdziwiłem, bo rzadko w tych okolicach spotyka się węże, nie licząc wężonów. Mały gad, chyba się do mnie uśmiechnął. Jak na węża miał strasznie długie kły. Ciekawe jaki to jest gatunek? Nie wygląda groźnie. Wyszczeżyłem zęby i pozwoliłem małemu wpełznac na moją rękę. Od razu usadowił się na moim ramieniu i okręcił się ogonem wokół lewej ręki.
– Jakby cię tu nazwać? Smoczuś? Nie. A może Mondo? Tak, będziesz się nazywał Mondo – powiedziałem wstając. – To teraz idziemy cię pokazać reszcie. Mam nadzieję, że nie masz jadu?
Wszedłem do akademii i udałem się do jadalni, gdyż powinna być teraz kolacja. Kiedy tylko stanałem w drzwiach, poczułem na sobie spojrzenia innych. Nie wiem o co im chodzi, węża nigdy nie widzieli?
– Zostaw go dopóki jeszcze nikogo nie ugryzł – powiedział spokojnie Kureń, choć w jego oczach dostrzegalny był strach.
– Nie marywcie się on jest nie groźny. Prawda Mondo? – powiedziałem głaszcząc gada po pysku, ten tylko wtulił w moją dłoń.
– Przecież to Pożeracz Światów! – krzyknęła Megan.
To dlatego się tak dziwnie zachowywali.
Oto rozdział pierwszy. Domyślacie się już jakim żywiołem włada Artes? Dowiecie się tego już w następnym rozdziale.