RIII: Kto nam chłopów pokradł?

5 1 0
                                    

Nie wiadomo skąd dobiegł stłumiony głos: „Czy ja dobrze słyszę? Ktoś nam kawalerów pokradł?”. Drzwi jednej z chat huknęły. Wywalone z buta. W progu pojawiła się rudowłosa kobieta. Uniosła w górę piękny, srebrzysty oręż.
   – Jam jest córką paladyna! I będę kontynuować jego dziewictwo!
   – Miałaś na myśli dziedzictwo? – zapytała Bruni.
   – Emmm… – Kobieta zmarszczyła czoło, opuściła broń i spojrzała w ziemię. – Nie, no… jestem pewna, że ojciec mówił coś o dziewictwie…
   – Co zakon to tradycja, nie? – Blondi szturchnęła Bruni. – Rudi! A tak w ogóle to gdzie się podziewałaś przez cały dzień?! I gdzie byłaś w trakcie najazdu?!
   – Malowałam paznokcie. – Wzruszyła ramionami.
   – Naprawdę? Pokaż!
   – A jaki kolor? – Dziewczyny zbliżyły się do Rudi.
   – Wiecie jak ciężko jest dobrać odpowiednie barwy do miecza? – Rudi zwinęła dłoń i wyciągnęła do koleżanek. – Użyłam południowej pomarańczy, odrobina cieniowania w odcieniu słonecznej żółci, a do tego malowałam gwiazdki w kolorze żelaznej szarości. Wiecie ile to pracy, aby wyszły tak równo? Cały dzień!
   – Piękne! – skomentowała Blondi.
   – Nie w moim guście, ale tobie pasują. Pod kolor włosów. – Bruni spojrzała jej w oczy. – A czy ty wiesz, że mogłaś użyć schemat?
   – Co takiego?
   – No… szablon z gwiazdkami, przykładasz i malujesz. Zajmie to kilka minut, a nie cały dzień. Wynaleźli je już dawno. U nas na wiosce są od pół roku.
   – Teraz mi to mówisz?!

   Koło przyjaciółek przechodziły dwie dziewczyny, zerknęły na nie, po czym przeszły dalej.
   – A to ruda zdz-piii-ra!
   – Noo… Myśli, że co? Pójdzie chłopców ratować, poślubi któregoś, a nam nikt nie zostanie? Ani mi się śni! To my pierwsze wyjdziemy za mąż!
   – A to franca.
   – I nie rozróżnia słonecznej żółci od ździrowatej pomarańczy. Głupia jakaś.
   – Nie dość, że zdz-piii-ra to jeszcze daltonistka.

   Do uszu przyjaciółek dobiegł starszy głos:
   – Przeznaczenie was wzywa! – krzyknęła półszeptem najstarsza kobieta w wiosce.
   – Słucham? – zapytała Rudi, wszystkie trzy obróciły się w jej stronę.
   – Wszysteczko zapowiedzianym już dawno zostało! – Wciąż krzyczała półszeptem. – Za mną podążajcie.

   Siwowłosa kobieta zawołała dłonią i podpierając się o lasce kierowała się poza wioskę. Dziewczyny spojrzały po sobie. Blondi wzruszyła ramionami, po czym ruszyły za nią. Co kilka kroków się zatrzymywały, by nie wyprzedzić babci. Gdy ta doszła kawałek dalej, znów szły, by po chwili ponownie się zatrzymać Nie potrafiły chodzić aż tak wolno, bo najwyraźniej miały tylko jedną animację chodzenia.
   Jakiś czas później za maleńkim wzgórzem oświetlonym blaskiem dwóch księżyców, spośród których jeno jeden się uśmiechał, ujrzały kamienne rzeźby. Reprezentowały one dziesięć viedeców, ustawionych po pięć z każdej strony i układających się w drogę, na końcu której widniał tajemniczy obelisk. Skamieniałe ptaki o okrągłych głowach i z wielkimi, okrągłymi, blisko osadzonymi oczyma patrzyły swym monolitycznym wzrokiem. Siedziały na swych tylnych łapach podpierając swą wyprostowaną postawę o łapy przednie. Niektóre z nich o skrzydłach rozłożystych zupełnie tak, jakby były gotowe do lotu w każdej chwili, z kolei inne zwinęły oskrzydlenie w majestatycznej pozie. Gdy kobiety maszerowały między nimi odnosiły wrażenie, że długie, spiczaste uszy kamiennych rzeźb nasłuchują ludzkich szeptów.
   Gdy przyjaciółki znów spojrzały w kierunku obelisku ujrzały siedzący przed nim, żywy egzemplarz. Wokół zielonych oczu beżowe perze tworzyły specyficzne okręgi sięgając niemal do krótkiego, zagiętego w dół dzioba. Większość czarnych piór rozmieszczona była gęsto, lecz część z nich przechodziła w barwę zieloną.
   – Viedece Nocne. Przerażające ptaki. – Rudi wciąż szła za staruszką. – Ciągle się tak gapią i gapią.
   – Ja od piór wolę futro – dodała Blondi.
   – Kto by pomyślał, że są spokrewnione ze smokami. Mają w końcu wspólnego przodka. – Bruni wciąż obserwowała półmetrowe ptaszysko.
   – Mówi się na nie Viedec, czy Viđiec (Widziec)? – spytała Blondi.
   –  Podobno starożytni aerowie używali obu nazw w zależności od regionu, lecz to Viedec został uznany za nazwę międzynarodową na całym świecie. – Bruni zatrzymała się przed obeliskiem, wraz z innymi dziewczynami. – Ponoć wyczuwają magię.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 4 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Miecze i Pochwy (Komedia Fantasy) (NaNo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz