Zaskakująca Wizyta

14 3 1
                                    

- Ał - rozległ się krzyk mojej siostry Touki, była to piękna i szczupła brunetka o cudownych zielonych oczach, tak przynajmniej mówiła jej nasza matka. Dla mnie wyglądała jak normalna dziewczyna, nie miałem żadnego powodu by uważać ją za jakąś wyjątkową dziewczynę, słysząc to moja matka spojrzała na dziewczynę i dalej ją czesała, układając jej fryzurę.

- Touka, nie krzycz tak, chcesz przecież ładnie wyglądać czyż nie? - zapytała jak zwykle moja niezwykle cudowna matka Rize, miała czarne włosy do ramion, błękitne oczy, oraz cudowną rumianą twarz, mimo swych 45 lat, nadal była pełna energii i cudowna. To było coś naprawdę ciekawego, tak na nią spoglądać, jednak gdy tylko moja mama przyłapała mnie na przyglądaniu się jej zmarszczyła brwi.
- Shin cieszysz się? W końcu Satoshi przyjeżdża, wraz z swą matką - powiedziała moja mama, a ja jedyny dźwięk jaki wydałem to było ciche mruknięcie, dawno nie widziałem się z Satoshim, przez jego mamę, która po śmierci ojca chłopaka stała się strasznie zaborcza.

- No już Shin uciekaj do swojego pokoju by się przebrać, nie wracaj póki nie ubierzesz tego pięknego płaszcza, który dostałeś od swojej ciotki Yuuki - powiedziała moja mama, a ja niechętnie odłożyłem księgę, którą kupiłem pewnego dnia na targu i poszedłem do swego pokoju przyzywając swoją pokojówkę, której zadaniem było pomagać mi się ubierać. Nazywam się Shin Takao, jestem ledwie 19 letnim baronem, taak baronem. Mój ojciec był zaufanym króla i dzięki temu zyskał tytuł barona, a ja jako jego syn miałem odziedziczyć ten tytuł. Moja matka była baronową, tak jak moja 11 letnia siostra. Westchnąłem i zapiąłem w kocu mankiety i poprawiłem kołnierze. Spojrzałem w lustro, tak byłem idealny, czarne jak krucze skrzydła włosy, do tego zielono niebieskie oczy. Skutek heterochromii, tak miałem od urodzenia, przez co byłem często uważany za dziwaka.

Gdy zszedłem na dół, moja mama od razu chwyciła mnie i posadziła na krześle, zaczęła pielęgnować i układać moje i tak nieposłuszne włosy, jeden minus, moje włosy zawsze wyglądały jak strzecha, co przyparawiało moją mamę o furię. Jednak tym razem włosy udało się ułożyć, akurat wtedy gdy nasz wierny sługa Aloise, ogłosił przybycie Królowej Hinaty i Księcia Satoshiego. Uśmiechnąłem się i wraz z matką oraz siostrą wyszliśmy z naszego dworu podchodząc do królewskiej Karocy. Pierwszy wyszedł z niej Satoshi, blondyn o szamragdowych oczach, podał on rękę swojej matce pomagając jej wysiąść.

- Hinata - zawołała moja matka.

- Rize - powiedziała królowa i obie kobiety przywitały się jak stare przyjaciólki, którymi zresztą były. Uśmiechnąłem się do Satoshiego i zgodnie z etykietą ukłoniłem się księciowi.

- Książe... - powiedziałem, jednak nie dane mi było dokończyć, usłyszałem śmiech Satoshiego, tak dawno go nie słyszałem.

- Shin wstań i przywitaj się jak z przyjacielem, mówiłem już że nie życzę sobie ukłonów z twojej strony - powiedział Satoshi swoim donośnym, ale i całkiem miłym dla ucha głosem.

- Witaj więc Satoshi, mój przyjacielu - powiedziałem i jak zwykle w dawnych czasach wylądowaliśmy w swoich objęciach. Gdy jego ojciec jeszcze żył często bywałem na zamku i bawiłem się z nim, dzięki temu między nami powstała taka przyjaźń której nawet rodzice nie mogli zniszczyć, po śmierci ojca, korespondowaliśmy ze sobą, co było naszym jedynym możliwym kontaktem. Bardzo mnie cieszyło gdy wysyłał swojego jastrzębia z listami do mnie, nigdy nie wiedziałem co ma mi do powiedzenia.

- Shin chodźmy się przejść, musimy porozmawiać - powiedział Satoshi, a ja skinąłem głową i ramię w ramię z przyjacielem skierowaliśy się do mojego pokoju, jakimś cudem Satoshi uwielbiał spędzać tam czas, gdy wszedł rozejrzał się po nim, niczego nie zmieniałem, jakoś lubiłem ten wygląd.

- Niczego nie zmieniłeś, jedyne co się pojawiło to nowe książki - zauwazył i uśmiechnął się. Nagle wokół nas zapanowała cisza i ciemność, cofnąłem się na ścianę, przed sobą zobaczyłem twarz przyjaciela.

- Sato... - nie dokończyłem gdyż chłopak zasłonił mi usta i wtulił się we mnie. Nie wiedziałem co się dzieje, gdy nagle znalazłem się na podłodze, a Satoshi wisiał nade mną.

- Idioto zejdź ze mnie - warknąłem i uderzyłem go, na co ten się uśmiechnął i pocałował mnie.

Chwila że co? Jak to możliwe że ten mnie pocałował, westchnąłem.

- Teraz jesteś moim sługą, więc mogę zdradzić ci pewien sekret. - powiedział, a ja spojrzałem na niego pytająco.

Dzień i NocWhere stories live. Discover now