Prolog

164 28 1
                                    

4 lata.Wcześniej

-Początek lata w nowym gimnazjum. Jest już po lekcjach.- a ja biegnę w deszczu szukając jakiego kolwiek schronienia. Postanowiłam skręcić w prawą uliczkę, gdzie  dostrzegłam jakiś prawdopodobnie opuszczony dom. Bez zastanowienia w biegłam pod taras, by przeczekać ulewe. Niestety nie byłam tam sama, na drugim końcu  ,,mojego'' schronienia stał Mike. Kolega z klasy w którym jestem szaleńczo zakochana. (Kruczo-Czarne włosy, ciemne oczy oraz lekkie rysy twarzy). Nagle w tym samym momęcie nasze spojrzenia spotkały  się ze sobą, lecz na krótką chwile kiedy, bo oboje odwrucilismy oczy w przeciwnych kierunkach. Nastała nie zręczna cisza którą, postanowiłam przerwać.

-Mike wybierasz się może, na jutrzejszą paradę?-czułam tylko jak się mocno rumienie -Bo  nie wiem czy Nicol pójdzie, jeszcze jej nie pytałam.

Chłopak zachowywał się tak jakby nie usłyszał mojego pytania. Staliśmy jeszcze krępującej ciszy przez jakieś 10min. Po czym deszcz przestał padać i szybkim marszem kierowałam się do domu, życając chłopakowi krótkie -Pa.

Następnego dnia.

Po porannych rytunowych czynnościach, wyszłam z domu. Do szkoły mam tylko 30min drogi, więc chodzę pieszo. Codziennie ta sama droga którą znam już na pamięć, ci sami ludzie którzy tędy chodzą, ale ktoś mi tu nie pasował.

-Anabell! Poczekaj - podbiegł do mnie ciemno-włosy, a ja starałam się  tylko zakryć moje rumieńce.
-Hej-odpowiedziałam nie śmiało.
-Idziesz może na dzisiejszą parade?
-Yyy...Jeszcze nie...wiem.-moje serce zaczeło walić jak szalone a moich rumieńców już nie potrafiłam chować.
-O 16- wypowiedział to tak nagle że aż się zlękłam.- Spotkamy się tutaj o 16:00.
-Ymm..Okey. -powiedziałam to bardzo nieśmiało.
Do szkoły poszliśmy w ciszy. Lekcje mijały szybko, dopuki nie zaczą mnie wkurzać kolega z klasy.

-Hej....może wyskoczymy dziś na miasto co?-spytał Michael.
-Nie nie umawiam się z żadnymi chłopakami, jesteście wstrętni i okropni  -nawet nie zauwarzyłam, że to co powiedziałam usłyszał Mike. Zrobiło mi się strasznie głupio i po skończonych lekcjach pobiegłam prosto do domu.

16:00.

Już jest ta godzina a on nie przychodzi.  . Mijają kwadranse a go nadal nie ma. Jest mi tak przykro że aż uroniłam pare łez. Nagle dostrzegłam jakąś postać idącą w moją stronę.

-Cześć Ana. -dziewczyna podbiegła do mnie.
-Hej Emmo. -powiedziałam z kluhą w gardle.
-Co tutaj robisz sama. Czekasz na kogoś?
-Nie...nie.
-No to super chodź z mną.
-Okey..-powiedziałam zawiedzona.

Potem poszłyśmy na paradę na której nie bawiłam  się tak jak chciałam. Reszta wieczoru zmineła zadziwiająco szybko i wruciłam sama do domu. Poczym siedziałam na łuszku i płakałam całą noc.

W szkole

Chodząc po szkole nigdzie nie mogłam dostrzec chłopaka.

-Hej! Ana! -podbiegła do mnie zdyszana i zaczeła mówić. -Mam złą wiadomość ten twój ,,chłopak''......
-Mike?
-Tak Mike on......miał wypadek....i podobno nie żyje. -Eee...
-Anabell? Wszystko w porządku?

Nagle zaczeły mi łzy spływać z oczu, pobiegłam załamana do szkolnej łazienki. A w głowie miałam tylko jedno pytanie DLACZEGO akurat to jego spotkało?

Cześć w końcu po długiej namowie Kingi .....jest już prolog i jak wam się podoba proszę szczerą opinie. Gwiazdki i komętarze proszę. No i przepraszam za błędy.

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz