Rozdział 1

112 24 2
                                    

Anabell

Minęły już cztery lata a ja wciąż nie przyjełam do wiadomości, że Mike nie żyje. Przez ten cały czas łudziłam się, że chłopak jednak się zjawi. Myliłam się. Po tym tragicznym dla mnie dniu, gdy się dowiedziałam o jego śmierci nastały dla mnie ciężkie czasy. Zostałam znienawidzona przez całą klasę, ponieważ ktoś powiedział że to była moja wina. (Niby przez to że kiedy szedł żeby się spotkać miał wypadek.) Przez co straciłam bliskich mi przyjaciół. Czesto przez to płakałam po nocach Ale teraz trzeba zacząć wszystko od nowa. Postanowiłam przenieść się do innej szkoły. Tam gdzie nikt mnie nie zna . Dzisiaj jest mój pierwszy dzień kiedy poznam nowych ludzi.

***

Właśnie ubrałam ciemne balerinki i wychodzę z domu zamykając go na klucz. Już nie idę parkiem jak to kiedyś robiłam teraz muszę dojeżdżać autobusem ponieważ szkoła znajduje się na drugim końcu miasta. Poraz pierwszy od dawna będe jechać autobusem więc czuję się troche nieswojo wśadając do niego. Siadam naprzeciwko BARDZO grubej kobiety (która zajęła dwa miejsca i się jeszcze nie mieści) i maszyna ruszyła. Po jakimś czasie znudziła mnie jazda więc wyszłam na najbliższym przystanku i poszłam w stronę szkoły.

***

Jestem już po apelu. Idę na pierwsze piętro gdzie jest moja sala. Wchodząc do niej zajmuje przed ostatnie miejsce przy ścianie.

-Ej zajełaś moje miejsce. -powiedziała niższa idmnie blondynka o błękitnych oczach. Ubrana w białą koszulę oraz czarną spudniczkę.

-Przepraszam. Już wychodzę. -wstałam i zamierzałam odchodzić gdy dziewczyna złapała moję ramię.

-Ej no żartowałam. Siadaj....na żartach się nie znasz? Ah nie przectawiłam się jestem Lili.

-Anabell ale wole jak się do mnie zwraca Ana. -Uff już pierwszy dzieć a ja kogoś poznałam.

-Dobrze Ana. Jesteś tu nowa prawda? -spojrzała na mnie pytająco.

-Tak.Tylko tu mnie nikt nie zna. -powiedziałam cicho mając nadzieję że blondynka nie usłyszy.

-Czy mam rozumieć że przeniosłaś się tutaj bo tu cię nikt nie zna? -jednak słyszała i co jej mam odpowiedzieć?

-Może...? -nic lepszego nie wymyśliłam.

-Dobra jak tam chcesz i tak się dowiem. Pomijając to oprowadzić cię po szkole jak ta nauczycielka skończy nudny monolog?

-Jeżeli nie sprawi ci to problemu to tak.

-Zrobię to z miłą chęcią przyjaciókom się pomaga. -dopiero znamy się jeden dzień a ona nazwała mnie swoją przyjaciółą, ale fajnie.

-Dziewczyny! Może zaczniecie mnie wkońcu słuchać? -spytała nas zirytowana nauczycielka.

-Przepraszamy. -powiedziałyśmy to rownocześnie poczym spojrzałyśmy się na siebie i zaczełyśmy hihiotać.

***

Zobaczyłam gdzie się znajduję każda sala szkoła była ogromna, więc trochę bolą mnie nogi ale, Lili nie chciała tego słuchać jest strasznie uparta Lecz gdy dała się ubłagać w końcu wyszłyśmy już ze szkoły po czym kierowałyśmy się w inne strony.

-Do zobaczenia! -krzyczała Lili machając ręką na porzegnanie.

-Do jutra!

Po paru minutach byłam już na chodniku. Po chwili zza rogu wyszedł jakiś chłopak z którym się zdeżyłam i upadłam.

-Bardzo przepraszam. -powiedział dziwnie znany mi głos.

-Nic nie szkodzi. -powiedziałam wstawając i zarazem dostając ogromnego szoku.

Oho jest już pierwszy roździał heh liczę na gwiazdki i komętarze. PRZEPRASZAM ZA BŁEDY.

Who Are You?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz