Rozdział 3 "Co mnie łączy z greckimi bogami?"

345 25 3
                                    

No, teraz to już mam pewność, że coś się stało. Kiedy mama używa zwrotu „musimy porozmawiać" raczej nie kończy się to dobrze. Usiadłam na łóżku, starając się zachować spokój i czekałam, aż się odezwie.

- Livio, chciałam pomówić z tobą... o twoim tacie... - zaczęła.

- O tacie? – zdziwiłam się. – Dlaczego? – nagle przyszła mi do głowy straszna myśl. – Coś mu się... stało?

- Nie, skąd. John ma się świetnie – odpowiedziała szybko. – Chodziło mi o twojego... prawdziwego ojca.

Ach tak. No, muszę przyznać, że byłam zaskoczona. W końcu mama aż do teraz unikała tego typu rozmów. Zresztą ja też nie próbowałam wyciągnąć z niej żadnych informacji na jego temat. Wiem jedynie tyle, że zginął w wypadku samochodowym kiedy miałam pół roku.

- Pewnie nadal ukrywałabym twoje pochodzenie, gdyby nie to – kontynuowała matka, kładąc przede mną list od „Zeusa Króla Bogów". No świetnie! Co niby ten list ma do mojego zmarłego ojca?!, zastanawiałam się. Jednak nie to najbardziej mnie zaskoczyło.

- Jakie znowu pochodzenie? Co masz na myśli?

- Twój ojciec, wcale nie nazywał się Peter Fay, nie był moim mężem i co najważniejsze... on wciąż żyje – wyrzuciła z siebie, jakby chciała już mieć to za sobą.

Za dużo informacji na raz... Zeszło parę minut, zanim to wszystko przetrawiłam. To znaczy, że... matka całe życie mnie oszukiwała? Wmawiała mi wymyślone historie na temat ojca? Na usta cisnęły mi się setki pytań, postanowiłam jednak zacząć od początku.

- W takim razie jak naprawdę się nazywał...?

- Spójrz na kopertę. To list od niego.

Nie musiałam wcale patrzeć, pamiętałam doskonale ten napis. Ale jaki mógł mieć związek z moim ojcem – tego nadal nie pojmowałam.

- Przecież tu nie ma żadnego nazwiska, tylko jakiś absurdalny pseudonim! – nie wytrzymałam. – Chcesz mi powiedzieć, że ojciec zawsze podpisuje się jako Zeus Król Bogów? A czemu nie od razu Chaos Początek Wszystkiego? – wybuchłam. – No i to, co martwi mnie najbardziej: czemu całe życie wmawiałaś mi, że on nie żyje?!!! – krzyczałam. Fakt, może odrobinę przesadziłam, ale nerwy mnie poniosły. Matka usiadła obok mnie, z oczu płynęły jej łzy. Natychmiast ogarnęło mnie poczucie winy.

- Myślałam, że będzie lepiej, jeśli nie będziesz znała prawdy – zaczęła a ja wiedziałam już, że szykuje się długa rozmowa... – Chciałam, żebyś myślała, że jesteś normalna, jak wszyscy. Teraz dociera do mnie, że popełniłam błąd. Już dawno powinnam była powiedzieć ci, że jesteś... półboginią – to powiedziawszy wstała, podeszła do mojej półki i zdjęła z niej jakąś książkę.

Że co proszę? Jaką znowu PÓŁBOGINIĄ?, miałam ochotę krzyknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Tymczasem matka wróciła na miejsce i położyła książkę przede mną. Była to „Mitologia Greków i Rzymian".

- Otwórz na sto dwudziestej siódmej stronie.

- Po co? – zapytałam, jednak nie doczekawszy się odpowiedzi, odszukałam podany numer strony. Tytuł rozdziału głosił: „Bogowie a śmiertelnicy". U dołu strony znajdowało się małe drzewo genealogiczne złożone z trzech osób – Zeusa, Alkmeny i ich syna Heraklesa. Zaczęłam czytać. Fragment opowiadał o tym, że bogowie niejednokrotnie zakochiwali się w śmiertelnikach a z ich związków rodzili się herosi – istoty śmiertelne, aczkolwiek obdarzone niezwykłymi mocami i talentami. Spojrzałam matce w oczy.

- Ale... to przecież tylko mity, zmyślone historie – powiedziałam.

- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale... nie. To nie są tylko mity. Historie o bogach greckich są prawdziwe.

- Acha... bogowie istnieją a Zeus jest moim ojcem – powiedziałam sarkastycznie, wskazując napis na wciąż leżącej na łóżku kopercie. – Nie, to wcale nie brzmi dziwnie... To brzmi ABSURDALNIE!

Czy matka naprawdę myślała, że może mi wcisnąć taki kit?! No nie wierzę!

- Livio, ja też na początku w to nie wierzyłam, ale... twoim ojcem jest Zeus, a ty masz ogromną moc – spróbowała znów mama.

- Ogromną moc, jasne! – prychnęłam.

- Tak! Nawet sobie nie wyobrażasz! Pomyśl o burzy!

- Co...? – zapytałam zdezorientowana.

- Pomyśl o burzy – matka ponowiła polecenie. – No wiesz... deszczowe chmury, pioruny i takie tam...

Nie miałam pojęcia, o co może chodzić jednak znów posłusznie wykonałam polecenie. Przywołałam w myślach obraz burzowego nieba... a to co wydarzyło się potem sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno miałam rację co do greckich bogów. Mianowicie ledwo ujrzałam w głowie ogromny piorun, usłyszałam ogłuszający huk. Gwałtownie poderwałam się z łóżka i podbiegłam do okna. Niebo zasnute było burzowymi chmurami a jedno z drzew leżało na naszym trawniku, złamane na pół.

- Co się stało? Przecież przed chwilą świeciło słońce –wyszeptałam przerażona w stronę matki. – Chyba... nie chcesz mi powiedzieć, że to... - nie byłam w stanie skończyć.

- Ty wywołałaś burzę. Jesteś ostatnim dzieckiem Zeusa.

No... muszę przyznać, że po tym, co właśnie zobaczyłam wszystko miało nieco więcej sensu.

- Dlaczego ostatnim? – zapytałam.

- Bogowie hmmm... - że tak to ujmę - wystarczająco długo mieszali się do świata śmiertelników – padła odpowiedź.

- No dobrze... powiedzmy, że zaczynam ci wierzyć – zwróciłam się do matki, po czym omiotłam wzrokiem chaos w moim pokoju. – Ale chciałabym jeszcze wiedzieć, co znaczy cały ten bałagan. No i... po co pakujesz moje rzeczy?

Mama spuściła głowę, prawdopodobnie po to, by uniknąć mojego wzroku.

- Jutro przeprowadzasz się na Olimp...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bardzo dziękuję za wszystkie dotychczasowe gwiazdki i komentarze - nawet nie wiecie, jak mnie to motywuje :D

Ostatni półbogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz