Rozdział 5 "Chris i Trixie"

285 22 2
                                    

- No... jasne, czemu nie... - odpowiedziałam zdezorientowana. Dziewczyna odgarnęła do tyłu dredy, niedbale przewiesiła swoją wojskową kurtkę przez oparcie i ciężko opadła na siedzenie.

Nie odzywałyśmy się, siedziałyśmy w całkowitym milczeniu. Właściwie, to chciałam zacząć rozmowę, ale nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Dziewczyna rozwiązała problem i odezwała się pierwsza.

- Ja to mam w życiu przerąbane, wiesz? – westchnęła. – Wiecznie muszę się za niego wstydzić! - wskazała na chłopaka, z którym wcześniej się pokłóciła. – Zresztą... co ja ci będę mówić...? Jeśli nie masz brata bliźniaka, zachowującego się jak nadpobudliwy dziesięciolatek, to raczej mnie nie zrozumiesz.

- Więc... to twój brat? – zapytałam, żeby podtrzymać rozmowę. – Chris, tak? – upewniłam się.

- Taaaa – potwierdziła. – Ale... nie przyznaję się do niego, dopóki nie zmądrzeje – dodała. – Trixie jestem, tak w ogóle.

- Livia – przedstawiłam się. – Czyją jesteś córką? To znaczy... którego boga?

- Podobno Aresa – westchnęła Trixie. – Chociaż... cały ten Olimp i ci wszyscy bogowie... wydaje mi się to strasznie naciągane...

Więc Trixie po prostu wypowiedziała na głos to, o czym cały czas myślałam... Nawet nie zauważyłam, kiedy do busa weszła reszta półbogów, a za nimi Apollo.

- No dobrze kochani! – zawołał. – Wiem, że jesteście tu wszyscy, ale... mam obowiązek odczytać listę obecności, więc... Ashley Lamore?

- Jestem – krzyknęła blondynka, wymachując rękoma.

- Świetnie... emmm ... James Evans?

- Nie ma – rzucił ten wysoki chłopak.

- Przezabawne, James. Livia Fay?

Właśnie chciałam odpowiedzieć, kiedy Apollo wszedł mi w słowo z tekstem: „Siostrzyczka jest, gadałem z nią przecież" i czytał nazwiska dalej: byli jeszcze Lucas Andrews (chłopak z gitarą; okazało się, że rzeczywiście jest synem Apolla), Tenebris* Winkler (ta ubrana na czarno; imię Tenebris pasowało do niej idealnie) oraz Chris i Trixie Herondale.

- No... zdaje się mamy wszystkich, więc możemy ruszać – uśmiechnął się Apollo, po czym zajął miejsce kierowcy.

Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa, co teraz nastąpi. Pojedziemy do Grecji i będziemy się wspinać na Olimp, na którego szczycie wybudowane są ogromne, złote pałace...? Nie sądzę...

Bus ruszył. Przetoczył się po parkingu Olimp Express Station, a potem... - Nie! To nie możliwe! – zaczął unosić się w powietrzu i sunąć drogą, zawieszoną na niebie. Przez pojazd przetoczyły się krzyki – zachwytu, zdumienia i strachu.

- To lepsze niż kolejki w lunaparku – stwierdził Chris.

- Cudowne... - rozpływała się Ashley. – Takie widoki! Wspomnienia na całe życie...

- Cudowne? Zaraz bus stąd spadnie i wszyscy zginiemy! – wrzeszczał James.

Cóż, mnie też poruszyła ta niezwykła podróż, ale nie okazywałam tego, jak zdecydowana większość półbogów. Właściwie tylko ja i Tenebris siedziałyśmy cicho... Miałam ochotę z kimś pogadać, choćby z Trixie, ale moja nowa znajoma była zbyt zajęta uspokajaniem Chrisa, który machał rękoma, jakby udawał, że lata i śpiewał:

I believe, I can fly!

I believe, I can touch the sky!

Całkiem lubię tą piosenkę, ale na pewno nie, kiedy śpiewa ją Chris. Naprawdę zaczynam współczuć Trixie. Młodsze rodzeństwo jest o wiele lepsze. A przynajmniej moje młodsze rodzeństwo.

- Chris, błagam cię, zamknij się wreszcie! – próbowała dotrzeć do niego córka Aresa. Jej brat uspokoił się na chwilę, po czym odwrócił się do siedzącego za nim Lucasa.

- Zagrałbyś coś na gitarze? Ja mogę zaśpiewać – rzucił propozycję.

- W sumie... czemu nie? – zgodził się, wyciągnął z pokrowca swój instrument i zaczął grać starą żeglarską piosenkę. Chris natychmiast włączył się ze swoim „cudownym" głosem:

 My Bonnie is over the ocean

My Bonnie is over the sea 

My bonnie is over the ocean

O, bring back my Bonnie to me!

I tak przez całą drogę. Oprócz „Bring back" było jeszcze kilka innych „hitów", które wykonywali na okrągło. Nawet Apollo śpiewał z nimi, choć głos miał nieporównywalnie lepszy od syna Aresa. Trixie wrzeszczała na Chrisa, że ma się zamknąć, Ashley oklaskiwała każdą piosenkę, James próbował tańczyć, jednak kiedy busem zatrzęsło a chłopak potknął się i wpadł na Tenebris, postanowił nie ruszać się więcej ze swojego miejsca. Krótko mówiąc – było wesoło.

Nawet nie zauważyłam, kiedy dzień przeszedł w wieczór. Apollo zatrzymał bus, po czym wstał, odwrócił się do nas i z szerokim uśmiechem zawołał:

- Panie i panowie, witamy na Olimpie!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* Tenebris - łac. ciemność, mrok

No i  jak się podoba? :)

Ostatni półbogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz