Rozdział 2

157 13 4
                                    

Wylądowaliśmy przed jakąś kamienicą. Nie, wróć... to była istna ruina! Ściany dosłownie się waliły, brakowało okien... Ja nie wiem, jak ktoś mógł mieszkać w takim miejscu. Ale cóż, weszliśmy do środka. Od razu uderzył w nas silny zapach stęchlizny. Spojrzeliśmy po sobie i weszliśmy schodami na górę. Po drodze zatrzymała nas starsza pani. Pasowała do tego miejsca, również wyglądała jak istna ruina. Była bardzo stara. Jej skóra pokryta była ciemnymi plamami, na głowie miała chustkę przykrywającą chyba już i tak nie istniejące włosy. Była taka krucha... Wydawało się, że po jednym dotknięciu rozpadłaby się w proch.

-A czego wy tu szukacie? - Spytała swoim skrzekliwym głosem.

-Szukamy Sandry Shark - Wytłumaczył Andy. - Mieszka tutaj na 3 piętrze.

-Nikt taki tu nie mieszka, wynoście się! - Warknęła starsza pani.

-Jak to nie? Na pewno mieszka.

-A kto wam tak powiedział, dzieciaczki?

Dzieciaczki? No bez przesady, mamy po kilka tysięcy lat.

-Znajomy... Bardzo proszę nas wpuścić, to pilne.

Gdy Andy to powiedział, otworzyły się drzwi mieszkania Sandry i ukazała się w nich piękna 20-latka. Miała lekko falowane białe włosy do pasa. Wyglądały pięknie. Cera nieskazitelna, blada. Oczy miała zielone. Wyglądała jak prawdziwy anioł, choć była tylko nefilimem.

-San... Sandra? - Aż mnie zmroziło na widok pięknej pół-anielicy.

-Tak, to ja. A wy to kto? - Odparła pięknym, śpiewnym głosem, ale jego ton wyrażał niechęć do nas.

-Powiemy ci, ale musisz nas wpuścić do środka, mamy do ciebie ważną sprawę. - Rzekł Jeremy.

-Nie możecie tego załatwić kiedy indziej? Spieszę się.

-To tylko 5 minut.

-Nie rozmawiaj z nimi, to źli ludzie! - Warknęła staruszka.

Spojrzałem na nią jak na wariatkę. Czy ona wiedziała...? Nie, to nie możliwe.

-Niech pani już da spokój, 5 minut nie zaszkodzi. Chodźcie.

-Będziesz tego żałować, młoda damo. Jeszcze przyznasz mi rację, o ile zdążysz. - Jędzowata pogroziła nam kościstym palcem na do widzenia.

Weszliśmy do mieszkania Sandry. Muszę przyznać, że było tu całkiem ładnie. Ładnie w porównaniu do reszty kamienicy. Weszliśmy do pokoju, gdzie stała duża kanapa i pasujące do niej 2 fotele. Przed nimi znajdował się mały, drewniany stół. Przy ścianie leżała komoda, a na niej mały telewizor. Pokój jak pokój. Niczym szczególnym się nie wyróżniał.

Nie wiedziałem, od czego zacząć. Mieliśmy w końcu oznajmić jej, że jest córką anioła i że musi za to umrzeć. Popatrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem.

-Więc? O co chodzi? - Dziewczyna siedziała niespokojnie.

Andy odchrząknął. Wiedziałem, że to on będzie mówił, w końcu to największa gaduła.

- Może najpierw się przedstawimy. Ja jestem Andrew, ale możesz mi mówić Andy, to jest Ashley, dalej Jake, Jeremy i Christian. A więc, Sandro. Nie wiem jak na tą wiadomość zareagujesz, ale musisz się trzymać. Nie bój się. To na prawdę potrwa chwilę, a ty zapomnisz o wszystkim. Wiesz, my...

-Możesz mi wreszcie powiedzieć, o co chodzi?! Nie mam całej wieczności!

Niecierpliwa dziewczyna... Mogłaby przynajmniej udawać, że jest miła.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz