Rozdział 1

47 8 1
                                    

Na wstępie powiem że jednak to nie będzie one shot. Plany się zmieniły i postanowiłam napisać parę rozdziałów. Nie wiem dokładnie ile ich będzie. Mam nadzieję że nikt się nie zawiedzie. A teraz zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału.

-Kathe. Wstawaj.- usłyszałam jak mama weszła do mojego pokoju. Po chwili moje oczy zaatakowały poranne promienie słoneczne. Przykryłam się kołdrą i odwróciłam się na drugi bok. -Jak będziesz tak dalej leżeć spóźnisz się na zajęcia.- powiedziała zamykając za sobą drzwi. Z ociąganiem wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki ogarnąć się. Po dwudziestu minutach byłam już gotowa. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam niewysoką brunetkę z zielonymi oczami. Jak zwykle miała na sobie swój sweter, który pamiętał lepsze czasy. Pamiętam jak dostała go ode mnie i taty na imieniny. Teraz była to jedna z niewielu pamiątek po tacie.

-Co dzisiaj na śniadanko?- spytałam siadając przy stole. Po chwili przede mną pojawił się talerz z kanapkami i gorący kubek z moja ulubioną herbatą.

-Nie zapomnij po zajęciach pojechać na lotnisko.- usłyszałam głos mojej mamy. Odwróciłam się do niej. Na śmierć zapomniałam, że dzisiaj przylatuje reszta mojej rodzinki z wakacji. -Po twojej minie wnioskuje, że zapomniałaś o tym.- jak zwykle moja rodzicielka zna mnie najlepiej. Uśmiechnęłam się przepraszająco i wróciłam do jedzenia śniadania.

-Gdzie są dokumenty od vana?- spytałam zakładając szare trampki. Już byłam spóźniona na pierwsze zajęcia. Gdybym jechała motorem może bym zdążyła.

-Na szafce w kuchni.- pobiegłam do pomieszczenia i znalazłam potrzebne rzeczy. Wybiegłam z domu i po chwili jechałam już czarnym dziewięcioosobowym samochodem w kierunku uczelni.

***

Stałam na środku lotniska czekając na moją rodzinkę. Gdyby nie moje studia, przesłuchania i praca mamy, również pojechałybyśmy razem z nimi. Niestety nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus jak wakacje.

***

Od samego rana w domu było głośno. Przez dwa tygodnie odzwyczaiłam się od zamieszania jakie zawsze panowało w budynku. Przez pięć lat zdążyłam polubić to, że w domu nigdy nie jest cicho. cały czas się coś działo. Przez śmierć mojego taty musiałyśmy razem z mamą przeprowadzić się do babci. Na szczęście jej dom pomieścił dziesięć osób. Wstałam z łóżka i wykonałam wszystkie codzienne czynności. Gdy zeszłam na dół do mojego nosa dotarł zapach świeżo smażonych naleśników. W jadalni wszyscy już siedzieli na swoich miejscach. Gdy na stole stanął talerz z górą placków rozpętała się prawdziwa wojna. Każdy chciał zjeść jak najwięcej naleśników.

***

-Dobra dziewczyny, dokąd dzisiaj jedziemy na wyżerkę?- Opierałam się o swojego Jeepa. Przede mną stały trzy dziesięcioletnie dziewczyny, ubrane w niebieskie stroje piłkarskie. W każdy wtorek odbierałam je po treningu i zabierałam do jakiejś knajpki. Przeważnie była to restauracja Grace.

-Do Grace.- odezwała się moja kuzynka, Nina. Lea i Dina przytaknęły, zgadzając się na tą propozycje.

-Skoro już zdecydowałyście, to do samochodu i w drogę.- wszystkie trzy wsiadły posłusznie do pojazdu i ruszyłyśmy przed siebie.

-Jak było na treningu? - spytałam zatrzymując samochód na skrzyżowaniu, gdzie akurat świeciło się czerwone światło.

-Trener powiedział, że może we wakacje pojedziemy na jakiś obóz. Oczywiście jak rodzice się zgodzą.- głos zabrała Nina. Jej długie brązowe włosy były związane w luźną kitkę. Wyglądała jak ja, gdy byłam w jej wieku. Porównując nasze zdjęcia nie można było odróżnić, która z nas jest na zdjęciu. Lea natomiast miała kręcone blond włosy sięgające ramion. Włosy Diny na końcówkach zamieniały się w loczki. Jej brat miał takie same czarne kręcone włosy. Zawsze uwielbiałam się nimi bawić. Jednak od czasu kiedy wyjechał na drugi koniec kraju, nasza przyjaźń osłabła.

Be somebodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz