Na wstępie powiem że jednak to nie będzie one shot. Plany się zmieniły i postanowiłam napisać parę rozdziałów. Nie wiem dokładnie ile ich będzie. Mam nadzieję że nikt się nie zawiedzie. A teraz zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału.
-Kathe. Wstawaj.- usłyszałam jak mama weszła do mojego pokoju. Po chwili moje oczy zaatakowały poranne promienie słoneczne. Przykryłam się kołdrą i odwróciłam się na drugi bok. -Jak będziesz tak dalej leżeć spóźnisz się na zajęcia.- powiedziała zamykając za sobą drzwi. Z ociąganiem wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki ogarnąć się. Po dwudziestu minutach byłam już gotowa. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam niewysoką brunetkę z zielonymi oczami. Jak zwykle miała na sobie swój sweter, który pamiętał lepsze czasy. Pamiętam jak dostała go ode mnie i taty na imieniny. Teraz była to jedna z niewielu pamiątek po tacie.
-Co dzisiaj na śniadanko?- spytałam siadając przy stole. Po chwili przede mną pojawił się talerz z kanapkami i gorący kubek z moja ulubioną herbatą.
-Nie zapomnij po zajęciach pojechać na lotnisko.- usłyszałam głos mojej mamy. Odwróciłam się do niej. Na śmierć zapomniałam, że dzisiaj przylatuje reszta mojej rodzinki z wakacji. -Po twojej minie wnioskuje, że zapomniałaś o tym.- jak zwykle moja rodzicielka zna mnie najlepiej. Uśmiechnęłam się przepraszająco i wróciłam do jedzenia śniadania.
-Gdzie są dokumenty od vana?- spytałam zakładając szare trampki. Już byłam spóźniona na pierwsze zajęcia. Gdybym jechała motorem może bym zdążyła.
-Na szafce w kuchni.- pobiegłam do pomieszczenia i znalazłam potrzebne rzeczy. Wybiegłam z domu i po chwili jechałam już czarnym dziewięcioosobowym samochodem w kierunku uczelni.
***
Stałam na środku lotniska czekając na moją rodzinkę. Gdyby nie moje studia, przesłuchania i praca mamy, również pojechałybyśmy razem z nimi. Niestety nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki luksus jak wakacje.
***
Od samego rana w domu było głośno. Przez dwa tygodnie odzwyczaiłam się od zamieszania jakie zawsze panowało w budynku. Przez pięć lat zdążyłam polubić to, że w domu nigdy nie jest cicho. cały czas się coś działo. Przez śmierć mojego taty musiałyśmy razem z mamą przeprowadzić się do babci. Na szczęście jej dom pomieścił dziesięć osób. Wstałam z łóżka i wykonałam wszystkie codzienne czynności. Gdy zeszłam na dół do mojego nosa dotarł zapach świeżo smażonych naleśników. W jadalni wszyscy już siedzieli na swoich miejscach. Gdy na stole stanął talerz z górą placków rozpętała się prawdziwa wojna. Każdy chciał zjeść jak najwięcej naleśników.
***
-Dobra dziewczyny, dokąd dzisiaj jedziemy na wyżerkę?- Opierałam się o swojego Jeepa. Przede mną stały trzy dziesięcioletnie dziewczyny, ubrane w niebieskie stroje piłkarskie. W każdy wtorek odbierałam je po treningu i zabierałam do jakiejś knajpki. Przeważnie była to restauracja Grace.
-Do Grace.- odezwała się moja kuzynka, Nina. Lea i Dina przytaknęły, zgadzając się na tą propozycje.
-Skoro już zdecydowałyście, to do samochodu i w drogę.- wszystkie trzy wsiadły posłusznie do pojazdu i ruszyłyśmy przed siebie.
-Jak było na treningu? - spytałam zatrzymując samochód na skrzyżowaniu, gdzie akurat świeciło się czerwone światło.
-Trener powiedział, że może we wakacje pojedziemy na jakiś obóz. Oczywiście jak rodzice się zgodzą.- głos zabrała Nina. Jej długie brązowe włosy były związane w luźną kitkę. Wyglądała jak ja, gdy byłam w jej wieku. Porównując nasze zdjęcia nie można było odróżnić, która z nas jest na zdjęciu. Lea natomiast miała kręcone blond włosy sięgające ramion. Włosy Diny na końcówkach zamieniały się w loczki. Jej brat miał takie same czarne kręcone włosy. Zawsze uwielbiałam się nimi bawić. Jednak od czasu kiedy wyjechał na drugi koniec kraju, nasza przyjaźń osłabła.
![](https://img.wattpad.com/cover/45431555-288-k603068.jpg)