Rozdział 3

25 4 0
                                        

-Przyniosłam dokumenty od Ray'a.- przerwałam niezręczną cisze panującą miedzy nami. Nadal stałam w progu drzwi do jego gabinetu. Podeszłam do biurka i położyłam na nim teczkę.

-Dzięki.

-To ja... ja już pójdę.- zaczęłam się jąkać i ruszyłam tyłem do drzwi. Gdy plecami dotknęłam twardego drewna, chwyciłam klamkę i jak najszybciej wyszłam z gabinetu Oktawiana. 

Jak mogłam się tak zachować w obecności Oktawiana. Zachowałam się jak jakaś nastolatka która, pierwszy raz w życiu rozmawiała z przystojnym chłopakiem. To ja zawsze byłam tą pierwszą która podchodziła do chłopaka. Mój niewyparzony język zawsze przysparzał mi kłopotów, a teraz... Puf... Nie ma. Czuje się strasznie...
We wcześniejszych rozmowach z nim jakoś mogłam normalnie z nim rozmawiać, a teraz? Nawet jednego głupiego stania nie mogłam powiedzieć.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk klaksonu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że świeci się zielone światło, a ja nadal stoję. Wrzuciłam bieg i ruszyłam.

***

Przez całe dwa tygodnie nie spotkałam Oktawiana, ani razu.
Dzisiaj na uczelni miała pojawić się jakaś ważna osoba. Nawet nie mam pojęcia kto. Ale przez nią cała uczelnia stawała na głowie, żeby wszystko wyglądało idealnie. Ja żyłam sobie obok tego. Nie angażowałam się w nic. Jak zwykle spóźniona na pierwsze zajęcia szłam długim korytarzem. Gdy chciałam otworzyć drzwi, usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i na końcu korytarza zobaczyłam znajomą sylwetkę. Zdziwiłam się odrobinę. Po pierwsze co on tu robi, a po drugie czemu mnie woła? Stałam w miejscu i czekałam, aż Oktawian podejdzie do mnie.

-Chodź, ze mną. - bez żadnego powitania, ani wytłumaczenia o co chodzi, chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

-A może najpierw jakieś 'hej' na przywitanie?- spytałam. Ucieszyłam się, że nie zająknęłam się.

-Hej.- powiedział, nie odwracając się do mnie. To było trochę niegrzeczne z jego strony.

-Mogę wiedzieć gdzie i dlaczego mnie prowadzisz?- szłam za nim posłusznie. Nie widziałam sensu w wyrywaniu się. Zauważyłam, że weszliśmy do sektora gdzie znajdują się gabinety profesorów. Zmarszczyłam brwi.

-Później ci wyjaśnię. Teraz ładnie się uśmiechaj i udawaj moja dziewczynę. - nie zdążyłam zaprotestować, gdy zostałam wciągnięta do jednego z gabinetów. W środku znajdowało się parę osób. W jednej chwili wzrok wszystkich zgromadzonych w tym pomieszczeniu znalazł się na mnie.

Jedna osoba przykuła moją uwagę. Był to chłopak opierający się o półkę z książkami. Gdy mu się chwilę dłużej przyjrzałam, rozpoznałam w nim tajemniczego chłopaka z wyścigów. Wątpię, żeby jego rodzina wiedziała co robi w wolnym czasie. Z resztą, moja też nie wie. Postanowiłam dowiedzieć się czegoś o nim w późniejszym czasie.

-Katherine Evans, dziewczyna o której wam opowiadałem.- zostałam przedstawiona rodzinie Oktawiana. Zastanawiało mnie jedno, skąd on zna moje nazwisko.

***

Gdy wychodziliśmy razem z Oktawianem z gabinetu, pociągnęła go w boczny korytarz i odepchnęłam go od siebie.

-Serio? Co to miało być? Porywasz mnie z zajęć i bez żadnego uprzedzenia mówisz, że jestem twoja dziewczyna. Pojebało cię człowieku? Jak nie masz dziewczyny, to po co ściemniałeś, że ją masz? Nie. Ja nie chce być w to zamieszana. Weź idź tam i powiedz im prawdę. A teraz wybacz, idę na zajęcia.- nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam w kierunku sali, w której odbywał się wykład, na który byłam spóźniona prawie dwadzieścia minut. W połowie drogi poczułam szarpnięcie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 28, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Be somebodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz