Rozdział 1

47 7 3
                                    

*Blair*

Patrzę jak klatki piersiowe mojego rodzeństwa unoszą się miarowo. Jest dopiero 5.30. Jak co dzień  szykuję się na poranne bieganie. Zakładam luźny dres, najwygodniejsze buty i po cichu wybiegam z domu. Moje stopy wybijają po chodniku równy rytm. Bieganie to jedyny sposób na wyładowanie wewnętrznej frustracji. Nie rozumiem, czemu wszyscy uważają mnie za życiową niedorajdę. Może i urodziłam się jako najsłabsze niemowlę i długo chorowałam, ale potrafię radzić sobie sama. Mogli by choć raz dać mi szansę, zamiast robić wszystko za mnie.

-Cześć, Blair- słyszę za sobą  znajomy głos.

-Hej, Jack. Znów mnie śledzisz?- Mam dość tego chłopaka. Zawsze biega tuż za mną i choćbym nie wiem jak bardzo starała się go zgubić on jest jak cień. Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy to nie Lucjan wysyła go na przeszpiegi. W końcu nie wytrzymuję.

-Możesz przestać gapić się na mój tyłek? - warczę.

-Jakbyś na mnie poczekała nie miałabyś takiego problemu.- Widzę jak szczerzy zęby w swoim uśmieszku.

Wściekła zatrzymuję się i gromię Jacka wzrokiem.

-Posłuchaj mnie ty tępy psycholu. Trzymaj się ode  mnie z daleka. Jeśli cię zobaczę w promieniu pięciu metrów ode mnie powyrywam ci nogi z tyłka.

Jack taksuje wzrokiem moje 160 centymetrów wzrostu i prycha lekceważąco , a ja na potwierdzenie swoich słów kopę go w czułe miejsce tak, ze teraz zwija się na ziemi z bólu. Zadowolona z siebie biegnę dalej.

*Rosa*

Jak zwykle siedziałam do późna. Czekałam na matkę i ciocię, które miały nocną zmianę w szpitalu. Przejrzałam już cały internet i kilka razy sprawdziłam jak śpi mój brat i kuzynki. Odetchnęłam z ulgą kiedy żadne z nich się nie rzucało. Od kiedy pamiętam Lucjan miał koszmary i bał się zasypiać, ale widać z tego wyrósł. Gdy usłyszałam zamykając się drzwi zbiegłam na dół i przytuliłam rodzicielkę.

-Mamo!- uściskałam ją serdecznie i przyjrzałam się jej osobie. Wyglądała na wykończoną w sumie to się jej nie dziwie. Ostry dyżur w tak wielkim mieście nie należał do przyjemnych rzeczy. Mimowolnie ziewnęła dając mi znak bym je puściła spać. Przez to, że rodziców nie ma zawsze w domu ja muszę pilnować całej bandy nastolatków. Jestem najstarsza dokładnie o piętnaście minut, ale zawsze.
Oczy mi się kleiły więc położyłam się na kanapie i szybko zasnęłam.
***
Rano obudziła mnie Blair. Starała się być cicho, ale ja jej ceremonie znam na pamięć. Zawsze ją śledzę wzrokiem i patrzę, w którą stronę biegnie. Jest najmniejsza  z całej naszej grupy oraz najsłabsza. Zajmowanie się nią weszło nam w krew. Gdy usłyszałam jej kroki schowałam się w łazience i poczekałam aż trzasnęły drzwi. Dobrze wiedziałam, że ona wie że parze, i że ją to denerwuje. Ale to wszystko dla jej dobra...

*Lucjan*

Błagam zabijcie mnie. Kto wymyślił wstawanie o tak nieludzkiej porze? Mam nadzieję, że reszta ludzkości spaliła go za to na stosie razem z tym, który wymyślił szkołę.

-Lucek, wstawaj!- szturcha mnie Rose, moja ukochana siostra bliźniaczka (zaznaczę, że w ogóle do mnie nie podobna).

Jęczę wyrażając swoje niezadowolenie.

-Daj mi spać, kobieto!

-Wstawaj! Zrobiłam naleśniki.

Na te słowa automatycznie wyskakuję z łóżka i w samych bokserkach zbiegam do kuchni. Przy stole siedzi już Chiara, która na mój widok krzywi się nieznacznie.

-Fuj! Mógłbyś się ubrać?!

-A co? Nie podobają ci się moje mięśnie?- pytam unosząc brwi.

-Twoje co?- udaje, że krztusi się jedzeniem

-Blair już wróciła?- zmieniam temat.

-Jeszcze nie .- odpowiada Rose, która pewnie już złożyła moje łóżko.

O tej porze powinna już być w domu. Jeśli nie  wróci w ciągu pięciu minut pójdę jej poszukać, ale w tym czasie zjem ze trzy naleśniki. Gdy drugi naleśnik znika z mojego talerza do domu wchodzi moja płomiennowłosa włosa kuzynka.

-Idę pod prysznic- oznajmia- zostawcie mi jednego naleśnika.

Sięgam po tacę z naleśnikami z zamiarem wzięcia przedostatniego naleśnika, ale Rose  uderza mnie w rękę

-Zostaw dla Blair !-woła.

-Przecież chciała jednego -  mówię niezadowolony Rose karci mnie spojrzeniem. Dlaczego ona jest taka poważna?

*Chiara*  

Niech by szlag trafił ten kto wymyślił tak ciasne korytarze! Jest długa przerwa i nagle wszyscy pchają się do stołówki a ja musiałam odsiedzieć po lekcji z profesorem od chemii. Miał jakiś problem bo niby za dobrze poszedł mi sprawdzian z kinetyki chemicznej. I jak człowiek ma się zniechęcać skoro wszyscy są przeciwko tobie!
W końcu udało mi się dopchać do pomieszczenia gdzie rozdają obiady. Wzrokiem odnalazłam rodzinę i pomachałam im. Uśmiechnęłam się miło i stanęłam w kolejce. Nagle poczułam czyjąś nachlaną obecność za moimi plecami. Odwróciłam się z zamiarem opierniczenia tego gbura gdy moje oczy napotkały całkiem nowa twarz. Czarne jak smoła włosy i oczy w dwóch kolorach. Jedno białe a drugie w odcieniu bezgwiezdnego nieba. Przez obcisły podkoszulek można było dostrzec ciało, od którego miękły kolana. Aż mnie zatkało. Jednak czar prysł gdy usłyszałam jego głos.

-Hej maleńka- 
Nikt nigdy nie miał prawa nazywać mnie maleńką. Kolejny jego czyn był jeszcze bardziej zakazany niż słowa. Gdy poczułam jego dłoń na tyłku zamachnęłam się tacą i zdzieliłam mu prosto do jego pustego łba. Zachwiał się wyraźnie zaskoczony jednak widać mu było mało. Złapałam za wolną rękę i przerzuciłam go przez bark.
Chłopak wylądował na jednym ze stolików brudząc się jedzeniem, które na nim zostało. Zdziwione spojrzenia omiotły mnie przez chwile. Potem wszystko wróciło do normy. Wszyscy wiedzą, ze skoro go tak potraktowałam to zasłużył. Czerwona na twarzy podeszłam do stolika i usiadłam ciężko. Rosa tylko pokręciła głową z dezaprobatą. Nie zwróciłam na nią uwagi bo po co? Przejdzie jej.

-Co ten człowiek ci zrobił?- Spytała Blair nie ukrywając pełnego satysfakcji uśmiechu. Widać nie tylko ja lubię traktować ostro dupków. Swoja drogą gdzie jest Jack? Miałam z nim dzisiaj pogadać o tych porannych biegach za moją siostrą ale nie było go na lekcji...dziwne.
Z rozmyślań wyrwały mnie słowa Lucka.

-Dyrektor idzie...masz przekichane Chiara- Podążyłam za jego wzrokiem i napotkałam pełne dezaprobaty oczy dyrektora. Schowałam twarz w dłoniach. No ja pierdole...a miałam mieć wzorowe zachowanie...

_____________________________________

Tak więc moi drodzy oto pierwszy rozdział naszej cudownej i zapierającej dech w piersi książki. Miłego czytania.:*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 25, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ŻywiołakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz