Usłyszałem tylko jedno słowo. Bez żadnego uprzedzenia, bez słowa wyjaśnienia. Byłem zaskoczony, zdenerwowany, zły, smutny... Tak wiele różnych uczuć kotłowało się we mnie w tym samym czasie, że nie potrafiłem ich rozróżnić. Chociaż teraz to już nie miało większego znaczenia.
Spędziliśmy razem trzy lata. Im dłużej o tym myślałem, tym więcej wspomnień wpadało do mojej głowy. Wspólne spacery, spokojne wieczory, ogrom treningów, które tak nas wzmocniły.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem o tym myśleć, bo jedynie bardziej się pogrążam; ale co z tego? Nie miałem tyle siły, by przestać. Był pierwszą osobą, którą obdarzyłem takim uczuciem. Tylko jemu jednemu udało się dotrzeć do mojego wnętrza. On znał mnie najlepiej, potrafił rozweselić mnie jednym gestem, pocieszyć tylko kilkoma słowami.
Chociaż wszystkie jego słowa okazały się puste, bez znaczenia. Każde dane mi słowo zostało bez pokrycia. Czułem się oszukany, jak nigdy wcześniej. Pusty, zepsuty, odrzucony.
Było już późne popołudnie. Od rana nie ruszyłem się ze swojego pokoju. Najpierw obserwowałem, jak wynajęta przez niego firma wynosi jego rzeczy z dormu. Miałem mocny sen, więc większość tego zamieszania mnie ominęła. Kiedy już się ocknąłem, jego szafki były prawie puste. On tylko siedział na swoim łóżku i tymi swoimi dużymi, ciemnymi oczami wpatrywał się we mnie pustym wzrokiem. Oczy, które tak cudownie lśniły, gdy się kochaliśmy, były jakby pozbawione duszy. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Kiedy zauważył, że już nie śpię, wstał, podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło, a później wyszedł bez słowa. Nie pytałem. Wiedziałem, że jeśli nie zechce, to niczego mi nie powie.
Później słyszałem cichą rozmowę. Jego, lidera i menedżera zespołu. Trwało to kilka minut, i chyba się cieszę, że nie słyszałem dokładnie, o czym rozmawiają.
On wrócił do mnie, cicho zamykając za sobą drzwi. Poderwałem się szybko i usiadłem, pozwalając kołdrze zsunąć się na ziemię, on jednak tylko pokręcił głową ze smutkiem. Usiadł obok mnie i przytulił do siebie mocno. Oddałem uścisk, kładąc głowę na jego silnym ramieniu, którego kształt znałem tak dobrze.
-Kris... - szepnąłem, a w moim głosie z łatwością można było wyczuć zdenerwowanie i zmartwienie. Wtedy on odsunął mnie od siebie i przez chwilę patrzył mi w oczy, po czym odetchnął głęboko i jakby z trudem odezwał się.
-Odchodzę - tylko to jedno słowo padło z jego ust, nim podniósł się i stawiając kilka szybkich kroków opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie w nagłym osłupieniu.
Od tego zdarzenia minęło kilka godzin. W wystroju pokoju nic się nie zmieniło, jedynie ja od czasu do czasu zmieniałem pozycję.
I przez cały czas nie potrafiłem przestać płakać.
YOU ARE READING
Jedno słowo | Taoris
Fiksi PenggemarKris odchodzi, a w ramach pożegnania mówi tylko jedno słowo.