"Sądy i przesądy"

408 40 3
                                    

*Per Amandy*
Sms od Alex? Coś się stało?
Alex, 4 minuty temu.
Nadchodzą kłopoty. Spotkamy się w kawiarence przy sądzie?
*Per Scotta*
Minęło trochę czasu i pizzeria wreszcie znów może przyjmować gości. Jest coraz większy ruch. Odkąd Alex naprawiła wszystkie animatrony, rodzice z dziećmi przychodzą tutaj szczęśliwi i rozsławiają naszą pizzerię nawet na inne miasta!
Gdy przyjechałem na miejsce, przed lokalem stał gustownie ubrany facet z teczką dokumentów. Po chwili podszedł do mnie.
-Scott Cawthon?
-Tak, to ja.-odrzekłem.-O co chodzi?
-Wezwanie do sądu. Niezwłocznie powinien pan jechać.
-Rozumiem, dziękuję.
Facet odszedł, a ja wszedłem do środka. Fritz kończył myć stoliki.
-Siemka, Fritz. Czy tego czasem nie miała robić Alex?
-Miała, ale ktoś do niej zadzwonił i musiała jechać do centrum. Zaproponowałem, że ja to zrobię.
-To dobrze. Nie wiesz może, po co miała jechać?
-Nie mam pojęcia. Ale wyszła zdenerwowana.
Zostawiłem na chwilę Fritza. Sprawdziłem, czy wszystko w pizzerii okej. Wtedy przyszedł Mike z Vincentem i Klarą (czyli z Caro, ale Scott o tym nie wie).
-Posłuchajcie. Mam do załatwienia ważne sprawy na mieście, więc zostawiam was samych, do roboty! Mike, pojechałbyś ze mną?
-Spoko stary.
Wyszliśmy i wsiedliśmy do auta.
-Scott, co to za ważne sprawy?
-Mam wezwanie do sądu i sam sobie z tym nie poradzę.
Mike zaczął wertować dokumenty a ja odpaliłem silnik. Westchnąłem cicho i ruszyliśmy. Jechaliśmy w ciszy. Schmidt starał się chyba zrozumiećn ci jest tu napisane.
-Hmm... Nie do końca orientuję się w tych sprawach ale zrozumiałem, że sprawa dotyczy firmy, Scott. Coś grubszego...
W końcu dojechaliśmy. Budynek sądu był ogromny i bardzo majestatycznie wykończony. Przed wejściem stała bardzo ładna dziewczyna. Miała piękne, czarne loki do ramion, skrywające jasną twarz. Nosiła cienkie okulary, podobnie jak ja. Spojrzała w moją stronę, po czym na swego smartfona i podeszła bliżej. Uśmiechnąłem się lekko.
-Witam. Pan Cawthon, jak mniemam?
-Tak, a skąd pani wie?
-Jestem przyjaciółką Alex. Poza tym, trochę nierozważne iść do sądu bez prawnika, prawda?
-Racja.-odrzekłem lekko speszony.-Jak się pani nazywa?
-Amanda Royal. Może przejdziemy na ty?
-Dobrze.
-Super.-wtrącił się milczący dotąd Mike.-A właściwie, dlaczego odbywa się rozprawa w sprawie firmy Scotta?
-Ponoć ktoś podający się za prawnika waszej firmy wpłacił opłatę za ubezpieczenie pizzerii.
-To po co rozprawa?
-Tym ktosiem jest Alex, a wedle pozwujących ją osób i tak dużo sobie nagrabiła. Wasza sprawa nie jest tu głównym wątkiem.
-A gdzie ona jest?
-Przygotowuje się. Z uwagi na swoje zdolności prawnicze pozwolono jej bronić samą siebie. Zakładam, że tym talentem się wam nie chwaliła.
-No cóż, nie.
*Per Mike'a*
Gdy Scott powoli odchodził w stronę budynku sądu, Amanda spojrzała na mnie uważnie.
-Ty jesteś Mike, no nie?
-Tak, a co?
-Nic ważnego. Po prostu Alex trafnie cię opisała.
-A niby jak?
-Emm...-zacięła się na chwilę.-No...-zachichotała.-Seksowny facet z zabójczym spojrzeniem i uwodzicielskim uśmiechem. Ta... Alex miewa takie teksty...
Na mojej twarzy zagościł lekki rumieniec, a Amanda uśmiechnęła się lekko.
-A w sumie... To od kiedy Alex ma niby zdolności prawnicze?
-Fiu... Dobre parę lat. Razem byłyśmy w pokoju w akademiku. Hah, to dopiero były czasy!
Ruszyliśmy do środka. Dziewczyna poprawiła włosy i kazała w korytarzu poczekać na siebie. Gdzieś w oddali przeleciała mi zmrtwiona twarz Alex. O co tu do jasnej cholery chodzi!?
________________________

Fnaf inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz