Rozdział 3: Urząd Niewłaściwego Użycia Magii

1.4K 114 4
                                    

 Poranki zawsze są najcięższe. Zwłaszcza, kiedy musisz wstać dwie godziny wcześniej niż musisz, żeby nakarmić kota. Była godzina piąta, sobotni poranek. Hermiona wstała z łóżka i poczłapała w stronę kuchni, o mało nie zabijając się o Krzywołapa ocierającego się o jej nogi.

- No już, już - mruknęła pod nosem, przecierając oczy. Za pomocą różdżki napełniła miskę swojego pupila, podsuwając mu ją pod nos. - Dobry Krzywołap - powiedziała i podrabała go za uchem. Szkoda, że jest zawsze głodny w godzinach wczesnoporannych - dodała w myślach. Głaskanie kota umilały jej podejrzane huki dobiegające z mieszkania na przeciwko. - Co on na litość boską znowu wyrabia... - mruknęła pod nosem, i wstała w celu zaparzenia sobie kawy.

Zapowiadał się pogodny, wiosenny dzień. Dzisiaj był jej pierwszy dzień na nowym stanowisku i Hermiona była bardzo podekscytowana. Była ciekawa co będzie należało do jej obowiązków, z kim będzie pracowała, jaka będzie atmosfera, oraz czy będzie robiła coś pożytecznego.

- I z Bogiem! Krzyżyk na drogę! - podczas picia porannej kawy i przeglądania Proroka Codziennego usłyszała krzyk, który z całą pewnością należał do jej sąsiada. - Ja nie zamierzam tego sprzątać!

Brązowowłosa westchnęła, złożyła gazetę, odstawiła kubek z kawą, zawiązała szlafrok i wkroczyła do akcji. Otworzyła drzwi od swojego mieszkania i na klatce schodowej zastała Blaise'a w dresie, z koszulką brudną od czegoś białego, zmartwioną miną oraz włosami upaćkanymi jakąś gęstą mazią.

- Palcem tego nie ruszę... Co za idiota, a moje naleśniki... - mruczał do siebie wyraźne wściekły Diabeł.

- Blaise? - spytała zdezorientowana Hermiona, w momencie gdy z mieszkania z numerem 13 zaczął unosić się dym.

- O hej Mionka - odparł i wyszczerzył się do niej. - Fajna fryzura, widziałaś się dzisiaj z lustrem? - spytał.

- Blaise... Coś się pali, czujesz to? - spytała.

- Co? Ale... Jezu Chryste, Matko Przenajświętsza, naleśniki! - krzyknął i wbiegł do mieszkania.

Hermiona ruszyła za nim do kuchni, potykając się o opakowania po słodyczach. Jej oczom ukazało się duże, przestronne i zabałaganione pomieszczenie. Na stole znajdowało się dosłownie wszystko. Gazety, brudne naczynia, opakowania po fasolkach wszystkich smaków, butelki po kremowym piwie, duża kryształowa kula, trzy patelnie, garnek, dwa słoiki dżemu oraz tiara, a to wszystko było twórczo posypane mąką. Tak samo jak podłoga i szafki. Na przeciwko stołu znajdowała się kuchenka z patelnią, która stała w płomieniach.

- Na litość boską! - krzyknęła zszokowana Hermiona. Takiego czegoś nie widziała nawet w pokoju Rona. - Aquamenti! - dziewczyna rzuciła zaklęcie, a z jej różdżki wydobył się strumień jasnej, czystej wody, który ugasił ogień.

Hermiona wetknęła różdżkę za pasek swojego jasnobrązowego szlafroka, założył ręce na piersiach i z gniewną miną odwróciła się do bruneta.

- Blaisie Owenie Zabini, jesteś najbardziej nieodpowiedzialnym...

- Hej, skąd wiesz jak mam na drugie imię?

- ...człowiekiem jakiego znam. Serio! - oburzyła się. - Widzisz jak tu wygląda? Niedługo zalęgną się tu szczury! O ile jeszcze ich tu nie ma! Poważnie, Blaise. Jesteś czarodziejem, na brodę Merlina! Nawet przy pomocy magii nie potrafisz utrzymać porządku?

- No, dobra, może trochę jest tu nieporządek... - przyznał Blaise.

- Trochę?

- Ale to wyjątkowa sytuacja, właśnie miałem sprzątać.

Dramione: Miłość jak gruszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz