Rozdział I

50 5 0
                                    


Obudziłem się o jedenastej, oczywiście rudowłosego już obok mnie nie było. Wziąłem prysznic i przebrałem się w czyste ciuchy: dużą bluzę koloru szarego i czarne rurki. Zszedłem na dół i usiadłem do stołu na którym już był przygotowany talerz kanapek i gorąca herbata.

-Nie musiałeś mi robić śniadania.- Uśmiechnąłem się szeroko do przyjaciela.

-A kto powiedział że to jest dla Ciebie?- uśmiechnął się wrednie i zajął miejsce obok mnie.

-Sam sobie to powiedziałem.- wystawiłem do niego język i złapałem za jedna z kanapek, szybko ją pochłonąłem. Michał również to zrobił a po chwili już na talerzu nie było nic.

-Pyszne były, Dziękuję.- powiedziałam i upiłem łyk ciepłej cieczy w czarnym kubeczku.

-Pyszne bo ja robiłem, ty to byś pewnie i to spaprał.-zaśmiał się dźwięcznie i wstał by odstawić naczynie do zmywarki .

-A weź się wal.-Wstałem biorąc ze sobą kubeczek i ruszyłem do salonu. W tym mieszkaniu czułem się jak u siebie w domu, z reszta zielonooki pozwalał mi na to.

-Nie mam z kim!- krzyknął z kuchni a po chwili siedział już obok mnie na kanapie. – A może ty byś miał ochotę co?- spojrzał na mnie i położył mi dłoń na udzie. Nie powiem lekko się wystraszyłem a chłopak chyba to zauważył bo zabrał dłoń i zaczął się donośnie śmiać . Złapałem za jedna z poduszek i uderzyłem go nią w głowę.

-Przestać...! Co oglądamy?- powiedziałem chcąc zmienić temat.-Może jakąś komedie?- zaproponowałem.

Tak spędziliśmy resztę dnia, w domu byłem o godzinie siu mej wieczorem. Spakowałem się do szkoły na jutro i położyłem na łóżku. Po kilku minutach byłem już w krainie Morfeusza.

~.~

-Kurwa.- warknąłem do siebie zakładając szybko spodnie na nogi, szybko również założyłem skarpetki na nogi i włożyłem buty pochwyciłem jedną dłonią plecak za ramie i jak burza wybiegłem z pokoju.

-Ja wychodzę!- krzyknąłem przy drzwiach do domowników którzy prawdopodobnie jeszcze spali i ruszyłem szybkim krokiem do szkoły. Ja zawsze się spóźniałem, ale teraz ledwo zdążę na dugą lekcje, a mamy mate także lepiej się nie spóźniać, bo Pan Mojer za kare zawsze każe rozwiązywać dodatkowe zadania. W szkole byłem równo z dzwonkiem na lekcje, wszedłem z wszystkimi do klasy i siałem na ostatniej ławce pod oknem, obok mnie standardowo siedział Michał. Już się do tego przyzwyczaiłem że z kimś siedzę i mam do kogo się odezwać. Tylko jego obecność mi nie przeszkadzała. Inaczej było z reszta klasy.

-Zrobiłeś zadania?- zapytał się mnie patrząc mi w oczy, widząc że lekko się wzdrygnąłem podał mi kartkę ze zrobionymi zadaniami.

-Nie mogę tego wziąć.-szepnąłem oddając mu kartkę.

-Możesz ja mam swoje spokojnie.- uśmiechnął się do mnie, a ja wziąłem od niego zadania. Uff... obyło się bez jedynki.

-Odwdzięczę Ci się później.-powiedziałem Kidy Mojej już sprawdził nam prace domową.

-Spoko już to zrobiłeś w sobotę, dzięki tobie nie skończyłem z kuratorem albo zawiasami.-Powiedział i spojrzał w stronę nauczyciela, ja też również to po chwili zrobiłem.

Lekcje minęły mi dość szybko z racji tego że na pierwszej mnie nie było. Wyszedłem ze szkoły pokierowałem się razem z rudym na parking, Ten oparł się o jakiś samochód. Jakiś? Nie to nie był zwykły samochód tylko Ferrari o ile się nie mylę to.. a chuj z nazwą było śliczne i na pewno szybkie.

-Nie mów mi że to twoje..-spojrzałem na niego a ten pokiwał głową.-Teraz wiem dlaczego i ty dziś się na lekcje nie spóźniłeś.- zaśmiałem się cicho. Wiedziałem że jego rodzice mają swoja firmę ale żeby od tak na zachcianki syna kupowali my tak drogi samochód? Nie do pomyślenia ale szczęściarz.

-Wsiadaj.-powiedział odblokowując drzwi i od razu wskakując na miejsce kierowcy, ja szybko zająłem miejsce pasażera i zapiąłem pas. Po dziesięciu minutach spokojniej jazdy wyjechaliśmy za miasto. Ostatnie co pamiętam to światła nadjeżdżającego samochodu z naprzeciwka i sale w blado niebieskich kolorach w której się obudziłem przez pięcioma minutami.

W pokoju w którym leżałem nie było nikogo, ani moich rodziców ani Michała, nawet widok pielęgniarki by mnie ucieszył. Spróbowałem się podnieść ale rurka w buzi mi to uniemożliwiała. A pikanie które dotychczas było miarowe teraz było coraz szybsze. Po chwili już nic nie słyszałem widziałem tytko tunel, ale nie było ona jakiś zwykły. Było koloru niebieskiego i mienił się. Spojrzałem w dół i zobaczyłem że stoję, więc zrobiłem krok do przodu. Udało się! Zrobiłem kolejny i jeszcze jeden as usłyszałem dziwny szum, spojrzałem za siebie i zobaczyłem, że droga którą szedłem zaczęła się walić. Zacząłem biec. Biegłem tak nieokreślony czas ścieżka robiła się bardziej wąska a na jej końcu były białe drzwi. Pomyślałem że, właśnie to mnie uratuje otworzyłem drzwi i wskoczyłem do środka....

To nie jest ten światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz