Rozdział II

37 3 0
                                    

-David!- krzyknęła przestraszona nauczycielka, która siedziała przy biurku przede mną. Nie poznałem jej, ale ona mnie tak? Skąd niby? Aż taki rozpoznawalny nie jestem.-Co ty tu robisz nasze lekcje są dopiero za dwie godziny.- uśmiechnęła się i wstała, dopiero wtedy zauważyłem że owa kobieta jest bardzo dziwnie ubrana. Miała na sobie niezwykła sukienkę, która idealnie eksponowała jej figurę, lecz nie była to zwykła sukienka, z normalnego materiału, tylko jakby... z dużego liścia? Aż chciało się dotknąć tej sukienki. Kobieta odchrząknęła a ja zaprzestałem podziwiać jej strój.-Nie wydaje mi się czy spóźnisz się na lekcje z Profesorem Cross'em.- powiedziała idąc w moim kierunku.

-A mogę wiedzieć w której Sali?- powiedziałem odsuwając się od drzwi, w głębi myślałem że to po prostu sen, więc chciałem z niego wyciągnąć jak najwięcej. Kobieta spojrzała się na mnie z lekkim zdziwieniem.

-David, coś się stało? Jakoś inaczej się zachowujesz, może zaprowadzę Cię do pielęgniarki?- dotknęła dłonią mojego czoła i pokręcała głową.-Ty nic nie pamiętasz, zabiorę Cie do pielęgniarki.-złapała mnie za dłoń i nawet nie widziałem jak a już byłem w jej gabinecie.

-Co się stało panno Fenum?- zapytała dość niska kobieta, a raczej bardzo niska, miała tak z metr pięćdziesiąt wzrostu, okulary jak denka od butelek i ciemne włosy do ramion. Spojrzała na kobietę która mnie tu przyprowadziła i przez dłuższą chwilę tak sterczały. Normalnie jakby rozmawiały ze sobą w myślach.

-Usiądź na łóżku chłopcze.-poleciła a ja wykonałem – Zadam Ci teraz kilka pytań by coś sprawdzić dobrze?.- pokiwałem głową.-A więc zacznijmy od tego jak się nazywasz?-

-David Johnson w skrócie DJ.- odpowiedziałem.

-Ile masz lat?- zadała od razu a mi zakręciło się w głowie kiedy wysiliłem się by sobie przypomnieć ile mam lat, jakby każde moje wspomnienie zaczęło znikać.

-Nn...- zawahałem się i spojrzałem po kolei na obydwie kobiety.-Nie pamiętam.-odpowiedziałem szczerze.

-A pamiętasz może co to jest za szkoła? –zapytałam pielęgniarka wcześniej wymieniając spojrzenia z panną Fenum jak ją wcześniej nazwała.

-Nie do końca.. nie do końca wiem jaka.-odpowiedziałem a okularnica westchnęła.

-Zanik pamięci.- stwierdzała i usiadła przy biurku.-Nie pamiętasz mnie ani twojej wychowawczyni?-

-Nie.-odrzekłem, kobieta westchnęła ponownie.

- Panna zaprowadzi Cię zaraz do twojego pokoju. Masz zażywać to łyżkę rano i łyżkę wieczorem.-powiedziała podając mi buteleczkę która pojawiła się jakby z nikąd. Wziąłem ją od niej i pokiwałem głową, następnie wyszliśmy z Sali i suszyliśmy długim korytarzem aż do drewnianych schodów, po czym kolejnym korytarze na prawo i stanęliśmy przy drzwiach numer 11, zapewne to był mój pokuj.

-Wyjmij klucz.-powiedziała do mnie nauczycielka, a ja spojrzałem na nią zdziwiony skąd u diabła miałem mieć klucz?- Masz go w tylniej kieszeni.-odpowiedziała zaraz. Wsadziłem rękę do kieszeni i wyjąłem klucz. Przyjrzałem mu się, ponieważ zauważyłem na nim wyryte litery, po chwili doczytałem się swojego imienia i kilku nie do końca mi zrozumiałych symboli. Włożyłem klucz do zamka i otworzyłem drzwi. Przed moimi oczyma ukazał się dość mały pokój utrzymany w szaro niebieskich kolorach, po prawej stronie pokoju blisko okna stało piętrowe łóżko, pod oknem stało duże biurko, a naprzeciw łóżka również sporych rozmiarów szafa. Pokój wydawał się mały ponieważ jego wnętrze wypełniały duże meble które moim zdaniem nie były potrzebne aż tak wielkie. Wszedłem dalej i zacząłem przyglądać się wszystkiemu po kolei.

-Poczekam razem z tobą na Twojego współlokatora, który będzie Ci pomagał sobie coś przypomnieć. Zaraz powinien tu być.-powiedziała Panna Fenum odsuwając się od drzwi, które nadal nie były otwarte. Nie odpowiedziałem, nie widziałem takiej potrzeby.

Na biurku leżało kilka kartek i były porozwalane ołówki i klika kolorowych długopisów, zacząłem zastanawiać się czy są moje a może mojego współlokatora. W rogu biurka stała ramka, lecz nie mogłem zobaczyć co jest na zdjęciu ponieważ słońce odbijało mi szkło. Wziąłem ja do ręki i przyjrzałem się, Był na niej chłopak o jasnej cerze i blond włosach w objęciach dwóch osób a właściwie kobiety i mężczyzny. To byli chyba jego rodzice. Właśnie rodzice...

-Proszę Pani, a moi rodzice? Co z nimi nie zawiadomi ich pani o tym wszystkim?- zapytałem odkładając przedmiot na miejsce.

-David, twoi rodzice...- zawahała się a ja się na nią spojrzałem, było widać że jest zakłopotana, a ja wiedziałem że już coś z nimi jest nie tak, nie pamiętałem jak wyglądają, kim są i czy byli dla mnie dobrzy, a chciałem się tego dowiedzieć.

-Proszę powiedzieć.-ponagliłem.

-Twoi rodzice.. nie ma ich na tym świecie już, umarli kiedy byłeś mały. Miałeś wtedy trzy lata.-powiedziała spokojnie podchodząc do mnie.

-A jak tu trafiłem? To jest dom dziecka?- zapytałem o to co przyszło mi od razu do głowy.

-Trafiłeś tu rok temu i nie to nie jest dom dziecka wcześniej może i byłeś w nim ale od roku jesteś u nas.-podpowiedziała podchodząc do łóżka i siadając na nim, poklepała miejsce obok a ja jej posłuchałem.

-To co to jest za szkoła?- zapytałem patrząc w jej oczy, czułem że mogę tej kobiecie ufać mimo iż krótką ja znałem.

-Widzisz David trafiłeś tu ponieważ masz wspaniałe i niezwykłe za razem umiejętności, które warto poszerzyć. To jest szkoła dla uzdolnionych ludzi... -chciała coś jeszcze dodać ale jej wzrok powędrował na drzwi w których właśnie stanął wysoki blondyn o ciemno niebieskich oczach. 

To nie jest ten światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz