I

243 34 10
                                    

'Dziś goszczę w Los Angeles. Miasto aniołów, miasto zgody i paktów. Ostatnia nadzieja.

Gdy się tu pojawiasz ( i nie jesteś tylko człowiekiem) dostajesz do podpisania umowę. Zero bójek, zero podpaleń, przemian wbrew woli itp. Za złamanie tego są jakieś kary kończące się czymś gorszym niż śmierć.'

- Masz kluczyki do swojego mieszkania - powiedział sucho gość, u którego zgłosiłem się zaraz po przybyciu. - ... twój numer to... Tu masz papiery... Podpisałeś już wszystko, co trzeba było... Coś jeszcze?- zamyślił się drapiąc po łysinie. - Wszystko. - uśmiechnął się sztucznie.- W razie co, wiesz gdzie nas znaleźć. Szukaj strażników - wzruszył ramionami. - Cześć.

Pół godziny potem byłem pod drzwiami mieszkania, które okazało się średnim domem. W środku nie było szaleństwa, normalne wnętrze. Za to widok z ogródka był przepiękny.

Co pierwsze zrobiłem?

Nalałem pełną wannę wody. Zanurzyłem się w niej cały rozchlapując ją dookoła. Po raz pierwszy od bardzo dawna najzwyczajniej w świecie leżałem, a w mojej głowie była pustka. Żadnego rozkminiania Michaela.

Kiedyś woda musiała wystygnąć. Nie mam zamiaru tu sprzątać. Mam zamiar myśleć nad ratunkiem.

***

Z rzeczy jako tako czystych wygrzebałem porwane, czarne rurki, jakąś białą koszulkę z napisem i szarą bluzę. Wziąłem ze sobą resztki pieniędzy, dokumenty i klucze, którymi zamknąłem dom. W całych czarnych trampkach pomaszerowałem przed siebie. Po godzinie bezsensownego włóczenia się po mieście kupiłem szarą gazetę, zająłem miejsce w przypadkowej kawiarni, zamówiłem najtańszą kawę i zaczytałem się w dziale 'PRACA'.

- Proszę oto pana kawa - powiedziała kelnerka - oraz pańska.

- Dziękuję - odparłem nie odrywając oczu od gazety. Kelner... Okej. Sprzątacz... Nie okej ... Czy ja mam coś na koncie? Jezu! Czy ja z całego tego pośpiechu nie zostawiłem gdzieś telefonu?!

- To... Co u ciebie? - spytał wesoło doskonale znany mi głos.

Telefon odszedł na dalszy tor. Oczy rozszerzyły mi się maksymalnie... Powoli gazeta przestała zasłaniać mi widok. A ja kurwa bałem się jak nigdy.

- Bu - szepnął i przemieszał kawę śmiejąc się zapewne z mojej miny. Sam bym się śmiał, ale...

Przede mną siedział Michael Clifford. Ubrany w czarne obcisłe spodnie, czarną koszulę zapiętą na wszystkie guziki z podwiniętymi rękawami i czarne martensy z czerwonymi niezasznurowanymi sznurówkami, na lewej ręce miał kilkanaście czarnych bransoletek. Jego włosy były płomieniście czerwone. 

Nie miałem teraz czasu na jaranie się nowym obliczem mojego byłego chłopaka, którego pamiętałem z trampek, bluz i kolorowych T-shirtów. Swoją drogą to TAK, podniecał mnie. ALE CHOLERA JASNA ON MNIE ZARAZ ZABIJE!

- Luke, hej. Kiedy straciłeś język? Nie kazałem go nikomu obcinać - zmarszczył czoło upijając łyk napoju. Wypluł go do kubka i wytarł usta w serwetkę mając zniesmaczony wyraz twarzy. - Nie pij tego, to straszne gówno - stwierdził z odrazą. - No dobra niemowo - popatrzył na mnie z uśmiechem. - Wiem, że z kasą u ciebie nie najlepiej - rzucił na miejsce obok mnie kopertę. - Spieszę się. Mam trochę do roboty. Nie martw się. Jeszcze się spotkamy. Trzymaj się i nie pij tego. Już zapłaciłem.

Wstał, wyszedł i dosłownie zniknął. A ja zostałem z otwartymi szeroko oczami i wewnętrznym alarmem.

' Dziś do mojego życia na moment wpadł Michael.

Tak cholernie się bałem.

Po tym jak palił, bił, mordował w miejscach, które w popłochu opuszczałem ze strachu przed nim ... Spodziewałem się, że pojawi się z rozpędu, o mały włos mnie nie zabije, zgwałci. Myślałem, że będzie wrzeszczał, że będzie źle.

A on był całkowicie normalny w swojej nienormalności. Z jednej strony to właśnie zapewniało mi LA, ale... Cholera jasna jest szefem upadłych, narobił najgorszej rozpierduchy od wieków!!! Zmienia zasady na własne!!!

JAKIEŚ FAJERWERKI, STRACH U LUDZI??!!!

No dobra, ja się bałem.

Ale ja się nie liczę!

A on, Matka Teresa w martensach, zostawił mi 4 tysiące i sobie poszedł.

Nie wiem, co zrobić z tymi pieniędzmi... A jak będzie chciał coś w zamian?

Na pewno będzie chciał! Jest demonem.

Dużo się o nim naczytałem. Ma nieograniczoną moc, wszystko w dupie i mały haczyk...

Upadłe anioły pomimo swojej niezniszczalności i potęgi mają jedną słabość. Ciągnie je do powodów, z których upadły, do przeszłości.

... mnie.'

/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

Podkreślnik to pamiętnik.

Kursywa to cytat or cuś takiego.

Czy ktoś ma do tego piosenkę?

Ja nie umiałam wyszukać :/

Następny?

Uhm... WE WRZEŚNIU, I think!

VOTESIKI = KINGA PISZE SZYBCIEJ I ZAMAWIA PIZZĘ

Oh, I lost my fucking mind! [Muke]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz