Rozdział 1

48 3 0
                                    

16:59. Klub Biebera. Już mi się to nie podoba.
Zaparkowałam auto i wyminęłam ochroniarza wchodząc jak do siebie. W klubie pusto. Justin siedział przy barze jedząc obiad. Szef klubu, ten to ma dobrze.
- Spóźniłaś się - oderwał wzrok od pustego już talerza żeby spojrzeć na mnie.
- Miałam być o 17 to jestem - usiadłam obok niego. Ogolił się. Miło.
- Dobrze, nie mam czasu na twoje zabawy, przejdźmy do interesujących mnie spraw.
- Zamknąłeś cały klub, żebym się mogła z tobą spotkać? Rzeczywiście, bardzo Ci się spieszy - sięgnęłam przez bar po butelkę wody.
- Jesteś moją perłą na tym okrutnym świecie. Muszę uważać na to co moje - puścił mi oczko. Ohyda.
- Już, przestań bo zabrudze ci twój nowy garnitur - napilam się - okej, zacznijmy. W przeciwieństwie do ciebie ja mam jeszcze inną pracę.
- Och...chyba nie pracujesz dla kogoś innego? Nie lubię konkurencji. - mruknął marszcząc brwi. Ktoś tu się wkurza.
- Bieber, ogarnij się i mów co ode mnie chcesz. Teraz.
Uniósł ręce jak przestraszony chłopiec. Uroczo.
- Spokojnie, Hailey. W tej pracy nie możesz pokazywać negatywnych emocji, to źle wpływa na całokształt wykonania zlecenia - zaśmiał się i przysunął do mnie kopertę - tutaj masz pierwsze trzy zlecenia. Masz je wykonać do końca tygodnia. Sto dwadzieścia tysięcy od razu na konto. Czterdzieści tysięcy za jedno ciało. Cicho i bez świadków. W środku masz wszystkie dane i inne potrzebne informacje. Jakieś pytania? - przysunął się do mnie wraz z kopertą.
- Co jeżeli nie wykonam któregoś? - uniosłam brew. Nasze kolana się stykały. Miałam je między jego.
- Wtedy - wstał kładąc dłonie na moich biodrach, przesuwając do siebie - zginiesz.
- Grodzisz mi? - odetchnęłam go od siebie wstając - pamiętaj, że mogę cię znieść z powierzchni ziemi w sekundę. Mrugniesz, a zginiesz. Nie znasz dnia ani godziny swojej śmierci. Umrzesz, twój koniec jest bliski, kochanie. - wzięłam kopertę - nie próbuj mi grozić, ja nie pozostaje dłużna. Martw się każda minutą swojego życia, bo będzie ona krótka - odeszłam od niego szybkim krokiem, chwilę później poczułam mocne szarpniecie i głuchy upadek na ścianę. Cholera, moja głowa.
- Słuchaj, suko. Jestem twoim szefem. Albo będziesz się mnie słuchać, albo wpakuje ci kulkę w łeb, rozumiesz? - brak powietrza w moich płucach przez podduszanie, powodował lekkie omdlenia. Jebana astma.
Odetchnęłam go z całej siły jaką miałam, pochyliłam się nabierając ciężko powietrza. Szybko się uspokajając ruszyłam w stronę chłopaka rzucając się na niego z pięściami. Rozdarłam sobie sukienkę. Oczywiście, że Bieber to zauważył. Zaśmiał się i zrzucił mnie z siebie kładąc na mnie i przytrzymując.
- Musisz przestać chodzić w tych sukienkach. Jeżeli w pracy tez je masz, długo nie wytrzymają i ktoś cię przeleci. Jak ja teraz.
Moje usta zostały przyciśnięte przez jego. Okej, umie całować. Nie żebym miała wybór. Bieber jest gorący, nie mam nikogo, więc dlaczego nie skorzystać?
Objęłam go nogami całując namiętnie. Puścił moje dłonie i ułożył dłonie na mojej talii podnosząc nas. Rozerwałam jego koszulę, kilka guzików odleciało i spadło na podłogę klubu.
Chłopak uniósł mnie i posadził na blacie, sam zaraz wchodząc na niego. Nie było dużo miejsca, nie żeby mi to przeszkadzało. Usiadłam i zajęłam jego koszulę, następnie odpinając spodnie. Justin podwinął moją sukienkę, wracając do moich ust, które od razu całował. Zajęłam jego bokserki, uśmiechając się pod nosem. Odchyliłam głowę do tyłu, Bieber zaczął całować moją szyję. Jedną dłonią zaczęłam go masować, drugą wsunęłam w jego włosy, ciągnąc mocno za nie.
Justin warknął cicho, powodując wibracje na mojej skórze.
Wszedł we mnie powoli. Co za dżentelmen.

***

Mówiąc o ostrym seksie, mogę szczerze powiedzieć, że to jest to co lubię. Seks na barze, gdzie miejsce jest ograniczone, a ty możesz zaraz spać na dół i złamać sobie kręgosłup. Niezbyt fajne uczucie.
Justin puścił cicho muzykę, ubrałam jego koszulkę, chodziłam po całym klubie tańcząc, najbardziej spodobała mi się rura. Zawsze chciałam tańczyć, bynajmniej podstawowe kroki. Nie jako striptizerka, przepraszam, to nie coś co jest moim priorytetem. Ale wiem, że są prowadzone zajęcia, gdzie można się nauczyć tańczyć na rurze.
Bieber usiadł na wielkiej kanapie, na przeciwko mnie, ubrany w same bokserki. Popija albo alkohol, albo wodę. Jest przezroczyste, a jestem za daleko żeby poczuć zapach. Podgłośnił muzykę obserwując moje ruchy. Tańczyłam jak potrafiłam. Chciałam, żeby było seksownie. Sądząc po jego minie, chyba było.
Spędziłam tak całe popołudnie. Totalnie odcięta od świata razem z Bieberem. Myślałam, że będzie gorzej. Jednak nie mogę narzekać.

**********

Za nami pierwszy rozdział.
Opowiadanie jest dla mnie odskocznią. Nie wiem kiedy rozdziały się pojawią, nie wiem nawet ile ich będzie.
Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się podoba.

Do następnego x

Killer CoupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz