Three

97 8 1
                                    

Obudziłam się dziwnie wypoczęta. Myślałam, że nie zmrużę oka w tym domu, a padłam jak nieżywa na łóżko. Spałam w pokoju, w którym ciocia zawsze mnie przenocowywała, gdy do niej przyjeżdżałam. Łóżko było bardzo wygodne, ponieważ materac był gruby i miękki.

Tak naprawdę nie przeszłam się po domu wczorajszego wieczora. Prawdę mówiąc wcale mi się do tego nie śpieszy. Dzisiaj jest sobota. Nadszedł weekend, podczas którego nie mogę nic załatwić, jeśli chodzi o te papierkowe sprawy związane z testamentem i tak dalej. Tysiące podpisów, pieczątek i zmarnowanych godzin, stojąc w kolejkach. Potrząsnęłam głową i przeciągnęłam się na łóżku, które miało drewnianą ramę. Ogółem w tym pokoju meble były wykonane z jasnego drewna, było wyjście na balkon, z którego rozciągały się przepiękne widoki. Nie da się ukryć, że ten dom znajdował się na właściwym miejscu. Jego lokalizacja była nieziemska, nie do opisania.

Podniosłam się, stawiając stopy na chłodnej drewnianej posadzce. Spojrzałam na telefon, gdzie ujrzałam wiadomość, a moje serce gwałtownie przyśpieszyło.

OD: *Brian*

"Myślę o tobie"

Odetchnęłam z ulg, szybko wystukując odpowiedź.

DO: *Brian*

"Nie martw się na zapas. Jest okej xoxo"

Wczorajszy SMS, jaki dostałam, gdy tylko weszłam do domu totalnie mnie zaskoczył. Pojęcia nie miałam co to wszystko ma oznaczać. Był to numer i kompletnie nieznany, w dodatku treści tych wiadomości nic mi nie mówiły, czułam się, jakby ten ktoś miał po prostu zły numer. Może powinnam mu to wyjaśnić? Musiałam coś z tym zrobić, to powoli stawało się dziwne. Wybrałam ten numer, wciskając zieloną słuchawkę.

Mając nadzieję, że właściciel numeru odbierze, spotkałam się tylko z sekretarką "Nie ma takiego numeru". Co do cholery? Przecież z tego numeru dostałam wczoraj wiadomość! Coś było nie tak, coś mi tu nie pasowało. Ale co teraz miałam zrobić?

Udałam się do małej łazienki, do której można było wejść tylko z tego pokoju i wzięłam szybki prysznic. Naciągnęłam czarne leginsy do biegania i ciemno-różową bluzkę na grubych ramiączkach. na to zarzuciłam cienką bluzę, która sięgała mi równo do pasa. Postanowiłam się przebiec, jak każdego ranka, a później pójść do sklepu, lodówka świeciła pustkami, a przecież musiałam coś jeść.

Zamknęłam za sobą drzwi, klucze zostawiając pod wycieraczką na trzecim stopniu. Ruszyłam truchtem, biegnąć po żwirze, po którym wjeżdżają samochody. Moje New Balance były już trochę zniszczone, aczkolwiek były tak wygodne, że nie miałam serca się ich pozbyć.Wybiegłam za bramę, skręcając w lewo, wiedząc dokąd ta dróżka mnie doprowadzi. Chciałam dobiec do wielkiego pomostu, ale nie od strony posesji, zupełnie na około. Poranny jogging zawsze sprawiał, że później czułam się lepiej. Naciągnęłam kaptur do połowy głowy i nacisnęłam 'play' na moim iPodzie.

Nim się obejrzałam wbiegłam na drogę ułożoną z częściowo już spróchniałych desek, które były poziomo poukładane jedna obok drugiej. Je wszystkie podtrzymywały grube, również drewniane bale, stojące pionowo. Biegłam przed siebie, zapominając o bożym świecie, gdy nagle ktoś przebiegł obok mnie, również ubrany w sportowy strój. Wyglądał na bardzo zdeterminowanego, a może nawet i wściekłego? Na pewno był to chłopak. I ja przyśpieszyłam. Wiedziałam, że nie powinnam, bo zaburzę jakąś tam równowagę czy coś, ale miałam to gdzieś. Zaintrygował mnie ten gość.

Zatrzymał się przy drewnianej balustradzie, wpatrując się w dal, najprawdopodobniej w horyzont wody. Nim zdążyłam do niego dobiec, zdecydował, że jednak rusza dalej. Cholera. A było tak blisko.

The Devil Game.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz