Four

100 15 6
                                    

Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Trzymały mnie w jednym miejscu, choć wiedziałam, że muszę ugościć Thalię. Co to wszystko do cholery miało znaczyć?! Dlaczego ktoś non stop do mnie pisał? Zachowywał się w taki sposób, jakby nieustannie mnie obserwował. Naprawdę zaczynałam się już bać. Miałam głęboką nadzieję, że ktoś robi sobie po prostu ze mnie żarty i ma z tego niezły ubaw, ale z drugiej strony, nie wiedziałam po jaką cholerę miałby tak robić. Prawie nikogo tutaj nie znałam.

- Dziecino, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

- Wie pani, jestem jeszcze trochę przytłoczona. - wyrwałam się z przemyśleń i z trudem usiadłam naprzeciwko Thalii przy etażerce w salonie.

Thalia była starszą kobietą, która przychodziła czasem do cioci i pomagała jej w opiece nad domem. Sprzątała, zajmowała się roślinami, czasem gotowała. Poznałam ją kiedyś, gdy byłam u cioci przejazdem. Nie łączyły je bardzo bliskie relacje, jednakże widziała ją częściej niż ja.

- Tak, ja również. Brakuje mi Cami. - co to za zdrobnienie? Mogłam się założyć, że ciocia nie lubiła, gdy Thalia tak do niej mówiła. - Moje życie wróciło do nudnej rzeczywistości. Całe dnie spędzam sama.

- Przykro mi, pani Jones. - szepnęłam.

Męczyła mnie ta cholerna bluza. Może powinnam ją o to zapytać? Z drugiej strony wszyscy byli dotknięci śmiercią Cameli, musiałam zachować cierpliwość. Czekać, aż emocje nieco opadną i dopiero zająć się sprawami drugorzędnymi. Kobieta ta naprawdę była przejęta wypadkiem mojej cioci, przez wiele lat zajmowała się tym domem, pewnie był dla niej bardzo ważnym miejscem. Nie mogłam uwierzyć, że ciocia nie umieściła ani jej ani wujka Zacka w swoim testamencie.

- A ty jak sobie radzisz, Eveline?

- Zaczęłam dziś robić porządki w pokoju cioci, to było trudne. - przeczesałam dłonią włosy. - Ale wierzę, że z każdym dniem będzie łatwiej.

- Tak, czas leczy rany, jak to mówią.

Uśmiechnęła się nieśmiało, co oczywiście odwzajemniłam. Była bardzo miła i sympatyczna. Nie dziwiłam się, że ciocia lubiła jej towarzystwo. Pewnie wiele dla niej znaczyła.

- Właściwie przyszłam, by cię powiadomić o tym, że dzisiaj w Parku jest wielkie ognisko. Wpadnij.

Chwila, Eveline przetwarza fakty. Jaki Park? Moment, no tak, jest tylko jeden. Ognisko? Dla mieszkańców? Świetny pomysł. To miasteczko naprawdę miało coś w sobie. Wszyscy tutaj tak bardzo dbali o kontakty międzyludzkie. Wszystkie interakcje były pozytywne, to aż dziwne.

- Zastanowię się nad tym, jednak ciągle żałoba i..

- Kochana, żałobę nosi się w sercu. Nikt nie każe ci się śmiać do utraty tchu. - puściła mi oczka. - Camelia chodziła na każde takie wydarzenia. Przyjdź, zobaczysz co tak uwielbiała w tym mieście, że chciała tutaj być.

Pogładziła mnie po dłoni, którą trzymałam na swoim kolanie. Podziękowałam jej za wsparcie i dodanie mi otuchy. Miała rację. W ten sposób mogłam się do cioci zbliżyć, a przecież jak nie będzie i się podobać, w każdej chwili mogę wrócić do domu. Nikt nie będzie trzymać mnie tam siłą.

W mojej głowie pojawiła się kolejna myśl. Jeśli to jest ognisko dla mieszkańców miasteczka, to może i on tam będzie. STOP! O czym ja myślę? Jak mogłam w ogóle wynaleźć sobie powód pójścia tam, w postaci spotkania jego? Dlaczego zawracałam sobie głowę jakimś chamskim i zadufanym w sobie typem?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 18, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Devil Game.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz