1 - Ucieczka

1.2K 64 13
                                    


" Nie boimy się ciemności, ale tego, co w niej jest, co może być"


(Lydia)

Jak zwykle w piątki wybrałam się do biblioteki, aby jeszcze raz przejrzeć Bestiariusz. Wiemy kim jest Parrish - Piekielnym ogarem. Problem w tym, że o samych Piekielnych Ogarach niewiele nam wiadomo. Znamy ich funkcję w świecie nadprzyrodzonym, ale poza tym - nic. Stwierdziłam, że może jeszcze coś znajdę, chociaż szczerze wątpię. Postanowiłam jeszcze poszukać w innych księgach. Tam też nie wyczytam za dużo, ale cóż, warto spróbować.

Przeglądając Księgę Stworzeń Śmierci, coś zaszeleściło za końcowymi regałami. Wzdrygnęłam się na ten dźwięk, ale szybko stwierdziłam, że to po prostu stare księgi nie są stabilnie położone, w końcu rzadko kto tu przychodzi, a kiedy, odziwo, ktoś wypożyczy jakąś książkę, to oddając ją, rzuca na którąkolwiek półkę, nikogo to zwykle nie obchodzi. Natrafiłam na stronę z opisem Banshee. Szczerze mówiąc boje się siebie. A patrząc na swoją pierwotną formę, jeszcze bardziej. Ciekawi mnie, czy kiedykolwiek przybiorę tę formę. Oby nie.

Nagle jednak usłyszałam szepty, ale nic nie rozumiałałam. Głosy stawały się coraz wyraźniejsze, w końcu zdołałam usłyszeć pojedyncze słowa : "Wojna, walka, strach, szansa, ir...". Ostatniego słowa nie dosłyszałam, bo przeszkodził mi huk. Ktoś trzasnął drzwiami, a ja spodziewałam się najgorszego. Zamknęłam oczy i wyczekiwałam ataku lub czegoś takiego, ale usłyszałam tylko "Lydia ?". To był Stiles. Uff...tylko Stiles.
- Stiles ?Co ty tu robisz ? - zapytałam niepewnie, ale z ulgą, po czym obróciłam się w stronę chłopaka. Jego potargane włosy wyglądały tak uroczo...
- Tsaa, no wiesz, no ten, no martwiłem się, nie przyszłaś na zebranie u Deatona... - powiedział brunet. Zebranie. Totalnie zapomniałam. Ugh... Niech to szlag...
- Przepraszam, totalnie zapomniałam i... Stiles ? Stiles, co się stało ? Stiles... - na jego twarzy malowało się przerażenie. Po chwili zrozumiałam. Coś za mną było. O nie, nie zamierzałam się obracać. Czekałam na jakąkolwiek odpowiedź, ale usłyszałam tylko ciche "Uciekaj". Nie zastanawiając się pobiegłam ze Stilesem w stronę drzwi. Było tak blisko i nagle... Drzwi zniknęły. No ładnie.

(Stiles)

- Wszyscy jesteśmy ? - zapytał Scott. Byliśmy na zebraniu u Deatona, aby obmówić wszystkie rzeczy. Prawdopodobnie miał dla nas ważną informację. Rozejrzałem się po całej sali. Malia jest, Scott też, Kira, Liam, Theo, Lyds... nie. Nigdzie nie dostrzegłem truskawkowego blondu.

- Nie ma Lydii - odpowiedziałem. Na spotkaniu musieliśmy być wszyscy, nie mogliśmy zacząć bez niej.

- Pójdę po nią - stwierdziłem. Byłem pewien, że była w bibliotece, jak w każdy piątek.

- Tylko pośpiesz się, ok ? - powiedział cicho Scott.

- Jasne - wydukałem kierując się ku wyjściu z kliniki.

Było południe, lekki wiatr schładzał moją twarz. Lubiłem spacery. Zawsze mogłem pomyśleć, zresztą miałem dużo spraw do rozmyślania... Przypomniał mi się jeden spacer... z Lydią.

- Jak się z tym czujesz ? - zapytała Lydia po krótkiej ciszy - hmm ?

- Z czym ? - odpowiedziałem niepewnie pytaniem na pytanie. Dziewczyna spojrzała na mnie i wpatrywała się w moje oczy, po czym dodałem - Co ?

- Nic. Lubię twoje oczy. Są ładnie, wiesz ? Takie głębokie i ... nieważne. a wracając do tematu, to chodzi o tę całą sytuację. Wiele czasu minęło od tego, kiedy Scott został ugryziony i ja i.. wiesz. Co o tym myślisz ? Jesteś jedynym człowiekiem w stadzie. Jest ci trudno, prawda ? Dajesz sobie radę, Stiles ? - w jej głosie było czuć troskę. Ta Lydia zdecydowanie nie jest Lydią sprzed kilku lat. Chociaż, ...nie. To ta sama Lydia. Ale teraz zdjęła maskę próżności i pokazała siebie. Ja zakochałem się w niej już dawno, bo widziałem ją. Widziałem prawdziwa Lydię.

- Sam nie wiem, Lyds ... Wy wszyscy potraficie się przynajmniej bronić. A ja ? Ja jestem nikim. Ale tego już nie zmienię. Jestem słaby. A to, że zapanował nade mną demon jest kolejnym dowodem. - stwierdziłem, a ostatnie zdanie wymruczałem pod nosem. Dziewczyna jednak usłyszała.

- Słuchaj, wiem, że nadal obwiniasz się o te wszystkie rzeczy. Ale to nie twoja wina i będę ci to powtarzać, dopóki nie zrozumiesz. I nie jesteś słaby, Stiles. Osobiście uważam, że nie zawsze potrzebna jest siła chociaż ty ją masz i nie zaprzeczaj. Jesteś mądrzejszy niz ktokolwiek, no i mistrzem sarkazmu też jesteś - na te słowa obaj wybuchnęliśmy śmiechem, a gdy się uspokoiliśmy, co wcale nie było łatwe, dotarliśmy do domu mojej towarzyszki.

- Pamiętaj nie jesteś słaby. Spójrz mi w oczy - wykonałem polecenie - Nie jesteś słaby tyko cholernie silny. Gdybyś nie był, nie pokonałbyś Nogitsune. Ale pokonałeś. Jesteś silny, i ja to wiem. Inni też to wiedzą. Tylko ty, Stiles tego nie wiesz. Nie chcesz wiedzieć... uśmiechnęła się pocieszająco, po czym skierowała się w stronę budynku.

- I jeszcze coś - rzuciła stojąc w przejściu - Mógłbyś uwieryć w siebie. Zrób to - poleciła, po czym zniknęła za dębowymi drzwiami.

Chyba miała rację. Muszę uwierzyć w siebie. Oni na mnie liczą. Ona na mnie liczy.

Nim się zorientowałem, stałem przed drzwiami do biblioteki . pewnym krokiem wszedłem do pomieszczenia. Lydia stała nieruchomo, chyba na coś czekała.

- Lydia ?- spytałem, a dziewczyna obróciła się, mówiąc - Stiles co ty tu robisz ?

- Tsaa, no wiesz, no ten, no martwiłem się, nie przyszłaś na zebranie u Deatona... - stwierdziłem niepewnie, a jej zrzędła mina.

- Przepraszam, totalnie zapomniałam i... Stiles ? Stiles, co się stało ? Stiles... - szeptała zdenerwowana widząc mój wyraz twarzy. Nawet nie wyobrażam sobie, jak wyglądałem, gdy zauważłyłem TO WIELKIE COŚ w czarnej mgle. Tylko czerwone oczy złowrogo błyszczały. Okej, trzeba wiać.

- Uciekaj... - zdołałem tylko wydukać i oboje rzuciliśmy się w stronę drzwi. Ja, jak to ja, poślizgnąłem się o jakąś kartkę i przejechałem na kolanach dość spory kawałek podłogi. Lydia pomogła mi wstać i już mieliśmy wybiec, kiedy... drzwi zniknęły. Nie ma ich. No po prostu ich nie ma.

Postać była coraz bliżej, jej oczy coraz bardziej błyszczały ciemnoczerwonym kolorem. Kolorem krwi. Spojrzałem na wielkie, zielone oczy. Widziałem strach i bezrdność. Okej, sam nie wiedziałem, co robić. Nie było czasu wezwać nikogo na pomoc. Trzeba było coś wykombinować. Myśl Stiles, myśl...

Więc mamy rozdział pierwszy kochani ;* Przepraszam za długi czas oczekiwania (jeżeli ktokolwiek czyta Xd) Ale dużo pracy i wgl.. czyli typowo. Postaram się wstawiać częściej a jeżeli nie będę mogła to chociaż żeby rozdziały były w miarę długie ;) Jak widzicie mamy Stydię, którą mocno shippuję <3 Więc opowiadanie na pewno o Stydii, Scirze no i Malia i Theo, więc to by było na tyle.


Do zobaczenia miśki ;*

- PetuniaPetuni











Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz