3 - Zebranie

681 69 15
                                    

(Stiles)

Obudziłem się. Nadal byłem w klinice. Co się w ogóle stało ? Nie pamiętałem. Po przeleżeniu około minuty i rozmyślaniu - tym samym przypomnieniu sobie minionych wydarzeń - postanowiłem wstać i pójść do reszty, o ile jeszcze tam była. Zebranie planowane od tygodnia miało odbyć się wczoraj, ale i tak się nie odbyło. Proszę państwa, otóż to Beacon Hills - tutaj mieszkają najbardziej zorganizowane istoty nadprzyrodzone i Stiles Stilinski - równie świetnie zorganizowany człowiek.

Tak więc postanowiłem wstać i dopiero kiedy wykonałem tą czynność zauważyłem, że w pomieszczeniu nie jestem sam. W rogu pokoju stała Lydia i Deaton. Mówili szeptem, dlatego nie wiedziałem o czym rozmawiali. Chrząknąłem, aby "delikatnie" zaznaczyć swoją obecność, ale nikt nie reagował. Spróbowałem jeszcze raz - tym razem głośniej. Zero rezultatów. Zniecierpliwiony postanowiłem się po prostu odezwać :

- Już wstałem - poinformowałem stanowczo tym samym powodując, że ich głowy skierowały się w moją stronę. Spojrzenia moje i Lyds się spotkały, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Dobrze, możesz jeszcze czasami odczuwać zawroty głowy, ale poza tym jest okej - głos zabrał Deaton, po czym dodał : - Lydia mówiła mi o Empusie. Muszę się z nią niezwłocznie spotkać, zostawiam was samych. Reszta rozjechała się już do domów, poinformujcie ich o zebraniu, będzie ono za dobrą godzinę. Liczę na obecność wszystkich, sprawa jest jeszcze bardziej poważna niż myślałem.

(Lydia)

- Chciała się z tobą niezwłocznie spotkać - przekazałam Deatonowi po tym, jak skończyłam opowiadać o tym, co zaszło w bibliotece. Mówiliśmy szeptem, ponieważ w tym samym pomieszczeniu spał Stiles. Martwiłam się o niego, jak chyba jeszcze o nikogo. Od śmierci Allison to Scott i właśnie on są najbliższymi dla mnie osobami. Nie mogę pozwolić by coś im się stało. Z zamyśleń wyrwało mnie chrząknięcie - pomyślałam, że to Stiles mruczy przez sen, więc nawet nie spojrzałam w jego stronę, ale wykonałam tę czynność, gdy usłyszałam jego zachrypnięty głos.

- Już wstałem - powiedział stanowczo, a ja automatycznie spojrzałam mu w oczy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja uniosłam kąciki ust do góry gdy zdałam sobie sprawę jak uroczo wygląda w roztrzepanych włosach.

Po chwili Deaton oznajmił, że musi iść, a spotkanie odbędzie się za godzinę, po czym wyszedł, zostawiając nas samych. Tylko ja i on.

Wpatrywaliśmy się w siebie dłuższy czas. Już sama nie wiem, kiedy go straciłam. I czy w ogóle go  straciłam ? Chciałabym, żeby było jak dawniej. Ale jest Malia, a my jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- Lydia, wszystko w porządku ? - zapytał z troską w oczach tym samym wyrywając mnie z zamyśleń.

- T-tak, wszystko okej - uśmiechnęłam się, ale wyszedł chyba krzywy grymas.

- Musimy powiadomić innych o spotkaniu - przypomniał i szybko wyjął telefon z kieszeni.

- Ja dzwonię do Kiry i Scott'a, ty bierzesz resztę skarbie - uśmiechnęłam się triumfalnie.

- To niesprawiedliwe - udawał obrażonego, potem zaczął się szczerzyć, aż w końcu wybrał numer - tak samo jak ja.

Obdzwoniliśmy wszystkich, a oni w mgnieniu oka pojawili się w klinice. Deaton pojawił się punktualnie. I to nie sam - z Empusą.

- Wszyscy są ? - spytał, a gdy wszyscy potwierdziliśmy obecność dodał : - Możemy zacząć zebranie.

- Sprawa przedstawia się tak : Beacon Hills jest miejscem przyciągającym istoty nadprzyrodzone, ale oczywiście nie jedynym. Na całym świecie są takie miejsca - tam pojedziecie. Musimy zebrać jak najwięcej sprzymierzeńców - to jedyny sposób na pokonanie Doktorów i Bestii. Nie jest ich tak mało, jak sądzicie. Mają całą "armię", a Bestia to ich jeden wielki twór. Oni sami muszą uważać - stworzyli Bestię, ale ona nie kieruje się nikim ani niczym. Jest samodzielna - robi co chce. - Empusa tłumaczyła, wszyscy byli w szoku. Mamy wyjechać ?

- Te miejsca to : Francja - tam będziemy szukać wilkołaków, Chiny - kitsune i inne lisy, Dziki Zachód - kojoty i tym podobne i Grecja - największe zbiorowisko najróżniejszych istot nadprzyrodzonych - nawet takich, których nie znacie. Jest to najniebezpieczniejsze miejsce. - głos zabrał Deaton.

- Będziemy jechać parami, tak ? - spytał spokojnie Scott - jako prawdziwy Alfa musiał zachować spokój w tak poważnej sytuacji i pomóc zachować go swemu stadu.

- Dokładnie - powiedziała blondynka z biblioteki.

- Teraz was porozdzielamy - dodał Deaton.

- Scott, ty i Liam zbierzecie wilkołaki - jedziecie do Francji - poinformował, a oni jedynie przytaknęli.

- Theo i ... Malia - na twarzy chłopaka pojawił się cwaniacki uśmieszek - Dziki Zachód.

- Kira i ja zajmiemy się lisami - Empusa podeszła do dziewczyny Scott'a.

- Lydia - wypowiedział poważnie moje imię - ty i Stiles jedziecie do Grecji.

O mój dobry boże...

Ani ja, ani Stiles nic nie poweidzieliśmy. Byliśmy w totalnym szoku - człowiek i Banshee do najniebezpieczniejszego miejsca - najlepiej, jeszcze czego brakowało.

- Wyjeżdżacie za dwa dni  - stwierdził weterynarz, po czym dodał: Stiles, Lydia - zostańcie. Reszta może już iść.

Tak, jak kazał Deaton - zostaliśmy nadal stojąc jak słupy soli i gapiąc się na siebie przerażonym wzrokiem.

- Wybrałem was specjalnie. pewnie pomyśleliście - człowiek i Banshee - co oni mogą zrobić? - ale uwierzcie mi - tylko wy możecie tam jechać. Kręgi istot nadprzyrodzonych są często obsypane Wilczym Zielem. A kto może je przekroczyć ? Tylko wy. Kolejnym powodem jest to, że większość istot nadprzyrodzonych uważa Banshee za sprzymierzeńców - nie ma takich konfliktów, jak na przykład między wampirami a wilkołakami. Ale to Banshee wybierają, komu chcą pomagać - więc jesteś górą - te słowa skierował do mnie. - Natomiast ty - tym razem mówił do Stiles'a - nie jesteś dla nich zagrożeniem, wrogiem - ale również sprzymierzeńcem. Oni wyczują, że byłeś ciałem dla Nogitsune, ale co za tym idzie ? Pokonałeś go Stiles. Zobaczą, że jesteś silny i nie przejdą obok ciebie obojętnie. Będąc sobą macie alibi - większość was posłucha - ale uwaga. Jak mówiłem - są tam istoty wam nieznane, które nie prędko wam zaufają. Można śmiało stwierdzić, że jesteście najbardziej inteligentnymi osobami ze stada. A to jest potrzebne, żeby ich przekonać. Uwierzcie mi, dacie radę - skończył swoją długą wypowiedź - tylko wy.


Jeej jestem ! Tak jak obiecałam - jest rozdział. Jestem z niego naprawdę dumna, bo jest chyba jeszcze lepszy od tego co planowałam - jak sami wiecie - wena przychodzi z pisaniem ;) Mam nadzieję, że takiego czegoś się nie spodziewaliście, chociaż może po opisie... i mam też nadzieję, że się podoba. Przepraszam za długą nieobecność. Jak widzicie znowu Stydia hehe <3 Kolejny rozdział to przygotowanie bohaterów do wyjazdu, ich obawy itp., kolejny wyjazdy do poszczególnych miejsc, a potem zacznie się zabawa... ;D Wyczekujcie, gwiazdkujcie, komentujcie - oczywiście, jeżeli się podoba !

Buziaczki xx

- PetuniaPetuni








Teen WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz