"My parents warned me about drugs on the streets,
but never about the ones with big brown eyes
and a heartbeat"
Jest już południe, wstałam 2 godziny temu, a do tej pory nie zrobiłam nic pożytecznego. Klęcze przed biurkiem i szukam teczki którą na dzisiaj potrzebuje. Muszę zrobić pożądek we wszystkich moich szafkach bo niedługo nic nie będe mogła znaleść. Za dwa dni jest piątek, czyli kolacja u rodziców. Całe szczęście nie mam daleko do domu, jakieś 3 godzinki. Przeprowadziłam się do centrum bo stąd jest bliżej na uczelnie. Sięgam ręką po teczkę i otwieram sprawdzając czy jest w niej wszystko. Wkładam ją do torby i biegne do kuchni. Kończę przygotowywać posiłek i zabieram się za jedzenie, w tym samym momencie sprawdzam telefon. Wkładam naczynia do zmywarki i wycieram blat zostawiając kuchnie w czystości. Biorę torbę i wychodzę z domu. Zakluczam drzwi, sprawdzając dwa razy i schodzę po schodach. Uderza we mnie kwietniowe powietrze a ja czuje zbliżające lato i cieszę się z tego, lubie lato, długie, ciepłe wieczory. Dojście spacerkiem do szkoły zajmuje mi jakieś piętnaście minut więc już po chwili wchodzę przez duże drzwi do środka uniwersytetu. Wykład mam w sali 108 więc kieruje się w stronę schodów już z daleka widząc uśmiechniętą blondynkę.
- Sieeema laska - mówi a ja wybucham śmiechem i przytulam Biance na przywitanie.
- Gdzie masz? - pytam ją, podczas gdy wchodzimy po schodach na pierwsze piętro.
- Mam zajęcia dopiero za godzine ale muszę iść do biblioteki po książkę - kiwam głową na jej słowa.
- To do później - uśmiecham się i wchodzę do klasy. Rozglądam się i wybieram miejsce na środku. Siadam i czekam na wykładowce. Widzę jak dziewczyna się do mnie uśmiecha, chyba Sylvia, rozmawiamy na prawdę rzadko, prawie wcale a jeśli już rozmawiamy to o szkole ale wydaje mi się że mnie polubiła, bo nie wiem jak inaczej wyjaśnić jej uśmiechy w moją strone. Kręce głową i śmieje się sama z siebie. Przecież ona może być po prostu miła, a ja robie z tego wielką sprawę. Moje głupie rozmyślanie przerywa profesor.
- Witam was studenci - Zawsze wita nas tymi samymi słowami. Siadam wygodniej i skupiam się na słowach wykładowcy.
Po dwóch godzinach wyszłam z sali ciesząc się ze to już koniec i została mi jeszcze tylko godzinka ćwiczeń z pisania i jestem wolna. Idąc po schodach napisałam do Bianci że czekam na nią w stołówce. Wchodząc przez drzwi do pomieszczenia rozglądałam się za pustym stolikiem i kiedy tylko takowy zobaczyłam od razu ruszyłam w jego stronę, serio znaleźć wolny stolik tutaj to na prawdę wyzwanie. Usiadłam kładąc torbę obok siebie i zobaczyłam Biance wchodzącą przez drzwi. Szła jak zwykle z podniesioną głową, oszałamiającym uśmiechem i blond włosami odpadającymi na jej ramiona. Tak, zdecydowanie. Byłam tą brzydszą w naszej przyjaźni.
- Ale jestem głodna - było pierwszym co powiedziała gdy siadała naprzeciwko mnie - co jemy? - zapytała.
- Ja biorę kanapkę, tą co zawsze - spojrzałam na nią - I sok pomarańczowy - sięgnęłam do torebki po portfel.
- Ok to mi też to weź - a ona szeroko się uśmiechnęła- O nie - uniosłam brwi - ja byłam ostatnio, teraz Ty - przesunęłam pieniądze w jej stronę. Może to głupie ale od początku roku obie uznałyśmy że przeraża nas Pani która tu pracuje i podaje jedzenie, nie wiem dlaczego, wydaje się być miłą kobietą, nie widziałyśmy też nigdy żeby napluła komuś do jedzenia czy coś, ale mimo wszystko coś nas do niej nie przekonuje.
- Dobra - prychnęła - ale płacisz za mnie
- Co? niby dlaczego?
- Bo ostatnio ja płaciłam
CZYTASZ
Nothing matters
FanfictionOna mnie wypełnia Tym jak potrafi czytać ze mnie I wie co jest dobre a co złe To takie oczywiste że ona Jest wszystkim czego potrzebuję Mr. Probz - Nothing Really Matters