Odchaczyłam kolejny tragiczny dzień mojego życia. Spakowałam pospiesznie wszystkie rzeczy. Wyszłam na korytarz, na szczęście był pusty. Więc z szybko bijącym sercem chciałam opuścić ten przeklęty Hotel.
- A gdzież ty się wybierasz moja gołąbeczko?! - głos, który mnie wołał sprawił, że zesztywniałam.
To Marcel. Mój szef i dyrektor tego Hotelu. Mój koszmar i największe przekleństwo. Przyjemnością byłoby zabicie tej kanalii własnymi rękoma.
- Skończyłam pracę. - uniosłam dumnie głowę, choć okropnie drżała mi dolna szczęka.
- Ja mówię kiedy kończysz! - korzystając z tego, że jesteśmy tu sami przygniótł mnie do ściany. Chciałam się wyrwać, ale... Co tu dużo gadać, facet wygląda jak niedźwiedź. A ja... Małe chucherko.
- Daj mi spokój... - wyszeptałam bo brakowało mi tchu, a on błądził rękoma po moim ciele. Co chwilę nachodziły mnie fale obrzydzenia. Był obrzydliwy.
- Nie broń się Alex. Dobrze wiem jak na mnie patrzysz. - wyszeptał mi do ucha, plując się przy tym i sapiąc okropnie.
- Chciałbyś, Marcel... - syknełam przez zęby - Nie spojrze na Ciebie choćby od tego zależało moje życie!
Przyłożył mi dłoń do szyji. Przestraszona posłałam mu zbolałe spojrzenie. I jak głupia miałam nadzieję, że to go ruszy. Niestety złudne marzenia.
Usłyszałam kroki na korytarzu.
Dzięki ci...
Marcel natychmias zwiększył między nami dystans. Masowałam palące miejsce na szyji. Teraz miałam szansę by uciec.
Na korytarzu pojawiła się żona właściciela Hotelu. Zgromiła mnie nas wzrokiem. Nawet nie chce wnikać co musiała sobie pomyśleć.
- Dzień dobry, Pani Miller. - pisnełam dygając przed nią.
Skineła głową. Jej badawcze spojrzenie przechodziło raz na mnie, raz na Marcela. Bałam się.
- Alex, Idź do domu. - powiedziała łagodnie, ale sztywno. Cały czas patrzyła Marcelowi prosto w oczy. - A z Tobą, Marcel... Muszę porozmawiać.
Bez oglądania się za siebie ryszyłam do wyjścia z tego oktopnego miejsca. Jednak zdążyłam usłyszeć jak żona właściciela rzuca się w ramiona Marcela. To było obrzydliwe... Chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć.
****
Moje mieszkanko, maleńka kawalerka z aneksem i łazienką, mieściła się na szarym końcu stolicy. Po godzinnej jeźdźie autobusem wysiadłam w szarej zaplutej dzielnicy.
- Alex! - podbiegła do mnie córka sąsiadki. W starych ubraniach, zaniedbana przez matkę pijaczkę.
- Witaj Haniu. - poglaskałam ją po głowie, przy okazji wyciągając z siatki z zakupami słodką bułkę.
Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Jakby nigdy nie jadła, pochłoneła szybko to co dla niej miałam. Bylam padnięta, jak zawsze, gdy wracałam z pracy czułam jak siły mnie opuszczają.Weszłam do domu i padłam na łóżko. Pstryknełam włącznik na pilocie i zaraz rozjaśnił się maleńki ekran.
Właśnie zaczeły się wiadomości.
- Nareszcie! Polskie fanki mogą szykować majtki i staniki! Za dwa dni rozpocznie się Wielki i baaaaardzo długo oczekiwany koncert najsławniejszego Boysbandu na świecie. One Direction zawita w polsce.
Kraków jest oblegany już od kilku dni przez polskie nastolatki zakochane w chłopacach z 1D.
- Co za brednie... - mruknełam zmieniając kanał.
CZYTASZ
My Hero || H. Styles
RandomAlexandra jest praktykantką w Hotelu. Jej szef lubi młode i piękne dziewczyny, a do tego nie potrafi trzymać rąk przy sobie. Jak bronić się przez dwa razy większym mężczyzną? Ratunek przychodzi na tyle niespodziewanie, że Alex nie do końca rozumie...