Chapter 2.

579 28 5
                                    

Gdy stał koło mnie w czasie pytań policji czułam się bezpiecznie. Objął mnie ramieniem, ale mimo wdzięczności zadrżałam. Chyba to wyczuł bo zabrał rękę i chwycił moją dłoń.

Nie rozumiałam podekscytowania policji. Byli jacyś pobudzeni i weseli. Patrzyłam raz na funkcjonariusza, raz na mojego bahatera, ale ten drugi był oazą spokoju. I nadal nie dawało mi spokoju to, że skądś znam ich twarze.

- A więc Panno Maj... - policjant skończyl pisać nasze zeznania i spojrzał na mnie przenikliwie. Oby tylko mnie nie poznał... Błagam.

Stukanie obsasów. Z pewnością Pani Miller, już wie o wszystkim. I chwilę później jej zgrabna dumna i trochę sztuczna sylwetka ukazuje się wszystkim. Patrzy na mnie, a gdy przenosi wzrok na mojego bahatera i jego przyjaciół zaczyna piszczeć jak dziecko. Natychmiast wyciąga kalendarz z torebki i biegnie do Harrego i reszty.

- Nie mogę uwierzyć! One Direction w moim Hotelu! - szczebiocze jak nienormalna.

One Direction... Tak! To o nich byl ten reportaż. Ale... Mieli być w Krakowie a nie w Warszawie. Najsławniejszy boysband na świecie uratował mi życie... Nawet o tym nie wiedziałam.

- Wszystko z Tobą dobrze? - zapytał z troską patrząc mi w oczy. Jaki on przystojny... Chyba uginają mi się kolana.

Przytaknełam.

- Tak, dziękuję. - wymusiłam delikatny uśmiech. - Uratowałeś mi życie, jak mogłabym się odwdzięczyc?

- Umów się ze mną. - powiedział lekko.

Właśnie straciłam umiejętność. samodzielnego oddychania. Najprzystojniejszy facet jakiego spotkałam, facet, który ratuje mnie przed gwałtem i na dodatek jest sławny na cały świat, właśnie zaprasza mnie na randkę.

Mnie?

Zwykłą praktykantkę z poskiego hotelu. Nic nie znaczącą Alexandrę Maj.

I co ja mam mu teraz powiedzieć? Zgodzić się? Nie. To głupie. Przecież robi to tylko po to... Właśnie, po co on to robi?

- Ja? - spytałam zdumiona, głośno łapiąc powietrze.

Zaśmiał się pokazując te słodkie dołeczki.

- Tak, ty.

- Dlaczego?

- Chcę cię poznać. - przekręcił głowę w bok jak mały szczeniaczek. - Zgódź się.

- Chyba nie...

- Alex! - Pani Miller warkneła na mnie - Co tu się stało?!

- Marcel on chciał mnie zgwałcić... - przyznałam zażenowana i nadal przestraszona.

Roześmiała się sztucznie.

- Nie wierz jej Diana! - krzyknął Marcel leżący nadal na podłodze zakuty w kajdanki.

Policjanci podnieśli go i wyprowadzili przy salwie wyzwisk i gróźb skierowanych do mnie.  Ostatnia z nich była najgorsza.

- Znajdę cię... Zobaczysz! Już nigdzie się nie ukryjesz.

Ta nienawiść w jego oczach, była prawdziwa i przerażająca. Mój bohater od razu przygarnął mnie do siebie, nie opierałam się tym razem. Ściskałam w dłoniach materiał jego białej koszulki i płakałam.

Ze strachu, bezsilności, z obawy...

A on tylko trzymał mnie przy sobie. Jego duże dłonie głaskały moje jasne włosy. Powoli zaczełam odzyskiwać spokój. Marcel siedzi w więzieniu, a mi nic nie grozi. Moje życie odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Dzięki Harremu...

My Hero ||  H. StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz