AlexPo tym, jak Ann obudziła mnie w dość dobrym humorze zeszłam do kuchni. Jak co rano nalałam sobie soku pomarańczowego i chciałam oglądać telewizję
Oops...
Na naszej kanapie siedział blondyn który z ogromnym bananem na twarzy. Skanował każdy centymetr mojego ciała.
-Luke Hemmings -wstał i zaczął iść w moją stronę -a ty to pewnie Alex?
-we własnej zajebistości blondi... - po tym jak podkreśliłam ostatnie słowo na jego twarzy pojawił sie grymas. Stał i przyglądał mi się z odrobinę poważniejszą miną. Ominęłam go i usiadłam na kanapie włączając telewizor.
-Emhem- usłyszałam głośne chrząknięcie za sobą i wolno odwróciłam głowę - Czy ty Alexis Natalie Hood jesteś zdrowa umysłowo?! - dość donośnie krzyknęła Vega
-Dlaczego nie jesteś gotowa?!
Zaczyna się...
-Masz 15 min albo jedziemy bez ciebie. - bez żadnych komentarzy, co u mnie mogło wydawać się dziwne. Po umyciu się i zabraniu wszystkich niezbędnych rzeczy z łazienki poszłam się ubrać. Po obiecanych 15min zeszłam na dół.*godzinę później*
Po ok. Pół godzinnej jeździe w milczeniu postanowiłam wyjąć słuchawki i odciąć się od tej niezręcznej ciszy. Wybór co do piosenki padł na moją ulubioną czyli basket case Green Day.
Po kolejnych 20 minutach jazdy poczułam jak moje powieki zaczybają robić się ciężkie.Luke
Świetnie. Obie śpią. Ann niemal leżąca na tylnych siedzeniach, a bordowy sweter odsłaniał jej brzuch. Blondynka wtulona w poduszkę zrobioną z kurtki i szalika wyglądała jak mała dziewczynka. Alex ubrana w czerwoną, flanelową koszulę spała z podkulonymi pod brodę nogami i słuchawkami w uszach. Wyjełem z jej ucha jedną i włożyłem w swoje.
Nie wierzę...
-Co robisz? - wyszeptała zaspanym głosem i uśmiechnęła się do mnie.
-Sprawdzam tylko czego słuchasz kochanie. -brunetka wzdrygneła się na moje słowa i spoważniała.
-Green Day i nie mów tak do mnie. - odwróciła się do szyby i obserwowała dość szybko mijające drzewa.
-Źle się czuję. - wyszeptała a ja dopiero teraz zauważyłem, że jest okropnie blada. Nie myśląc zbyt dużo skręciłem w jakąś leśną drogę i zatrzymałem samochód. Alex wysiadła i po chwili straciłem ją z pola widzenia. Przestraszony, że mogło jej się coś stać szybko wysiadłem z samochodu i poszedłem zobaczyć co z brunetką. Poczułem kulę śniegu na mojej koszulce.
-Czyli wszystko okej - powiedziałem bardziej twierdząc niż pytając
-No nie wiem - zaczęła cicho Alex podałem jej rękę by wstała z ziemi na której obecnie siedziała. Mała podciągneła się i wtuliła we mnie. Przytuliłem ją do siebie i zamknołem w szczelnym uścisku. Po dłuższej chwili wtulania się w siebie brunetka wyciągneła z mojej kieszeni papierosy. Wyjeła jednego z opakowania i zapaliła go.
-Palisz? - zapytalem gdy dziewczyna zaciagneła się szlugiem
-Tylko okazyjnie -zaśmiała się i podała mi papierosa
-Niegrzeczna dziewczynka? -no cóż. Hood powtarzał nam, że "jak jego siostra przyjedzie to mamy być grzeczni, bo ona jest tak jakby idealna". Chyba troszkę się pomylił
-Ale tylko przy tobie - zaśmiała się a ja patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Dziewczyna zaśmiała się i ulepiła kilejmą śnieżkę, którą pi chwili we mnue rzuciła.
-Dobrze się bawisz? -wyszczerzyłem sie gasząc papierosa i ciskając w Alex śniegiem
-Ej! Tobie nie wolno! -krzyknęła i zaczęła uciekać
-No jak tam chcesz. -Udając obrażonego zacząłem iść w stronę samochodu gdy poczułem, że Hood wskakuje na moje plecy.
-No Luke... - zajęczała Alexis bardziej się we mnie wtulając
-Jęki możesz zostawić na wieczór, jak już będziemy sami._________________
Więc męczyłam się z tym rozdziałem od tygodnia i jest... Kiepski ale no cóż.... Więc jeżeli ktoś czyta to proszę by coś po sobie pozostawił kom albo gwiazdkę...