Rozdział 1

148 13 0
                                    

Otwieram oczy lecz po chwili ponownie je zamykam. Dziś rozpoczęcie roku szkolengo. Trzecia klasa liceum. Każda normalna nastolatka na moim miejscu by się cieszyła ale nie ja. Ja muszę wrócić do tego "czegoś". Chłopacy ponownie będą się nade mną znęcać a ja będę starała się zakryć wszystkie sinaki długimi rękawami, dziewczyny poniżać i rzucać te pełne pogardy spojrzenia.Wyjątkowo dziś apel zaczyna się dopiero o dziewiątej więc mam jeszcze godzinę. Wzdycham ciężko i odtrącam od siebie myśl symulowania choroby. Zwlekam się z dużego łóżka i staję przed dwu drzwiową, białą szafą po środku której zamonotowane zostało podłużne lustro. Patrzę na swoje odbicie i myślę że szczerze się nienawidzę. Jedynym plusem jest to że przez te dwa miesiące wakacji wszystkie siniaki zdołały już zniknąć. Super, moi koledzy mają dużo miejsca aby zrobić nowe. Spoglądam na dziewczynę którą widzę przed sobą. Ma brudno zielone oczy i włosy w dziwnym odcieniu topazu. Jej twarz wydaję zbyt okrogłą jak na tak duże oczy a wargi zbyt pełne. O nosie już lepiej nie wspominajmy. Jest blada jak ściana mimo iż wakacje spędziłą nad morzem we Włoszech. Ma na sobie piżamę składającą się z krótkich błękitnych spodenek wykonanych z dresowego materiału i luźnej koszulki na ramiączkach. Jej figura jest przęciętna owszem ma ładne nogi no ale to tyle. Jest średniego wzrostu, mniej więcej 160-165cm. Szkoda tylko że to ja jestem tą dziewczyną.

Przesuwam drzwi szafy i wyciągam już wcześniej przygotowany strój. Otwieram drzwi po czym wchodzę do łazenki. Biorę szybki prysznic, wycieram się ekspresowo. Wkładam czarną lekko rozkloszowaną spódniczkę i białą koszulę w małe, czarne serduszka. Podwijam rękawy do łokci no i standardowo wciągam cieliste rajstopy. Nachylam się nad zlewem i szoruję zęby, czeszę włosy swoją ulubioną szczotką. Po chwili namysłu co mam z nimi zrobić rezygnuję i zostawiam je w spokoju. Makijaż nie wchodzi w grę. Zapewne by mnie wyśmiali. Dreptam do pokoju i siadam na białym, puchatym dywaniku. Zastanawiam się nad butami. Mam do wyboru beżowe meliski na wysokim obcasie i czarno-białe vansy. Z chęcią wskoczyłabym w szpilki ale jeżeli ktoś podstawi mi nogę nie mam szans na uniknięcie upadku więc wybieram trampki. Spoglądam na zegarek. 08:36. Zdąże, na spokojnie. Z jednego z trzech umocowanych na trzwiach haczyku ściągam mały, skórzany plecaczek w stylu vintage. Chowam do niego mój pudrowo-różowy portfel, butelkę wody i tym podobne duperele. Ze szkatułki wyciągam swoją ulubioną bransoletkę czyli czarną wstążeczkę z zawieszką w kszatłcie serca na której widnieje grawerunek Never Give Up. Dostałam ją od chrzesnej na szesnaste urodziny. Gotowa schodzę na dół.

-Cześć.-mówię cicho do reszty rodziny po czym siadam przy jasnym, dębowym stole.

-Hej skarbie. Pięknie wyglądasz-mówi mama i obdaża mnie uroczym uśmiechem.

-No właśnie, młoda.-dodaję Dan po czym wyszcerza zęby w uśmiechu.

Dan to mój starszy brat ale ma już osiemnaście lat. Nie może mnie bronić ponieważ poszedł bez prośrednio do technikum. Jest technikiem logistyk wojskowych czy jakoś tak.

-Dziekuję-odpowidam i uśmiecham się nieśmiało.- Zawieziesz mnie?- pytam brata.

-Jasne.-odpowiada a ja oddycham z ulgą gdyż jakoś nie spacjalnie uśmiechał mi się dwu kilometrowy spacer.

Czekam aż domownicy spokjnie zjedzą śniadanie z którego ja rezygnuję po czym wkładam ulubioną marynarkę i wychodzę na podjazd. Dzień jest ciepły. Świeci słońce i wieje lekki wietrzyk. Wychodzi Daniel a chwilę później siedzę w jego czarnym Fiacie. Droga mija szybko, bez problemowo. Rozmawiamy o rzeczach totalnie nie istotnych wsłuchując się w znajome dźwięki wydobywające się z radia. Co dziwne mam bardzo dobry kontakt z bratem. Rozumiemy się bez słów. No ale niestety nic nie trwa wiecznie i muszę wysiąść.

-No to do zobaczenia.-mówi i macha energicznie ręką.

Uśmiecham się tylko nie szczerze do brata i odwracam się przodem do budynku. Wzdycham ciężko i poprawiam ramię plecaka, wkładam do uszu słuchawki i puszczam jakiś wolniejszy kawałek po czym ruszam przed siebie. Spuszczam wzrok na swoje stopy w rozmiarze trzydzieści sześć i pół oczywiście starając się ignorować spojrzenia wszstkich zgromadzonych. Niestety już po chwili czuję jak ktoś łapie mnie za łokieć i gwałtownie odwraca. Przestraszona zasysam powietrze. Czuję jak moje serce łopocze niczym ptak zamknięty w klatce. Powoli podnoszę wzrok na napastnika. Harry. Błagam tylko nie on! Widząc jego pogardlwy uśmieszek czuję jak coś we mnie się kurczy. Zwiększa uścisk na moim biednym łokciu po czym prowadzi na tyły szkoły. Nie mam odwagi żeby się odezwać a co dopiero mu się wyrwać. Gdy już znajdujemy się w wyznaczonym przez niego miejscu popycha mnie na żółtą ściane budynku.

Wplata palce w moje długie blond włosy i ciągnie z całej siły tylko po to aby zobaczyć jak z mojego gardła wylatuję jęk bólu. Co za chory psychopata. Ponownie popycha mnie na tą samą ścianę tylko tym razem mocniej. Udeżam w nią plecami i tyłem głowy więc lekko mnie zamroczyło. Słyszę jego perlisty śmiech. Po czym nawołuję znajomych.

-Chris, chodź zobaczyć-mówi takim tonem jakby odkrył nowe odkryce bilogiczne.

-Harry, wow ale odkrycie- jak widać Christian jest dokładnie taki sam jak Harry.

-Oj, chłopaki, chłopaki.-słyszę wysoki głos Emmy.- Czy wy nie umiecie nic więcej?-pyta retorycznie. Podchodzi do mnie łapie za brodę przy okazji miażdżąc mi policzki. Mruży oczy po czym wymieża mi bolesny policzek. Jej uderzenie było tak silne że odrzucam głowę do tyłu łapiąc się za obolały policzek.

-Dobra dajmy jej już spokój- słyszę jakiś nowy głos, to zapewne Michael ale czekaj. Michael chcę mi pomóc?!

-Stary ale my dopiero...-tłumaczy się Harry ale Michael mu przerywa.

-Powiedziałem DOŚĆ.- warczy Mike po czym podchodzi do mnie a ja gotowa na kolejny cios zamykam oczy lecz ten nie nadchodzi. Skołowana otwieram jedno oko potem drugie. Mina Michaela jest nie odgadniona. Jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu wyciąga dłoń. WYCIĄGA DŁOŃ. Do mnie! Michael! Nie, nie jestem taka głupia. Mimo bólu w tyle głowy wstaję o własnych siłach i chwiejnie go wymijam. Gdy chcę przejść ktoś, a zapewne Harry łapie mnie za tył marynarki.

-Nie! Niech idzie...-słyszę zawiedziony głos Michaela a Harry zwalnia uścisk więc spokojnie idę do głównej części szkoły.

W tym momencie dziękuję Bogu że wybrałam jednak te Vansy.

***********************************

Hej, cześć i czołem? WTF? Dobra witam Was wszystkich na moim nowym opowiadaniu, fanfiction ,,Dotyk". Mam nadzieję że zostaniecie do końca ^^ Serio to mam zaledwie dwa rozdziały xD Spoko, zaraz będzie trzeci :D Tak i imię głównej bohaterki. Hmmm, cóż by się z nim stało? Nic xD Dowiecie się już nie długo kochani <3 Gwiazdka mile widziana ^^

Dotyk L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz