-Dobra, mógłbyś już ze mnie zejść?-pytam coraz bardziej spanikowana jego bliskością.
-A jak powiem że nie to co się stanie?-odpowiada pytaniem na pytanie i uśmiecha się zadziornie.
-Zacznę krzyczeć.-prycham wywracając oczami.
-Umiem cię skutecznie ucziszyć-mówi a na jego twarz wkradł się na prawdę przerażający uśmiech. Czuję jak moje serce wrzuca najszybszy bieg na jaki je stać.
Blondyn wybucha śmiechem widząc moją reakcję a ja sama czuję jak moje policzki przybierają odcień czerwieni. Luke przywiera prawym policzkiem do mojej klatki piersiowej i najprawdopodobniej wsłuchuję się w bicie mojego serca.
-Nie mogłabyś chociaż pobawić się moimi włosami czy coś?-jęczy.
-Luke, jesteś chłopakiem. Chłopacy tego nie lubią.-śmieję się cicho ale mimo to wplatam palce w jego blond czuprynę dostając w zamian pomruk aprobaty. Nasze cyrki przerywają gwałtowne otwieranie drzwi. No tak przecież nie zamknęłam ich na klucz! Moja głowa momentalnie opada w taki sposób że widzę rozbawionego Dana do góry nogami.
-No, no moja niewinna siostrzyczka wcale nie jest aż tak niewinna.-mówi starając się nie roześmiać.
-Dan to nie tak...-staram się wytłumaczyć bez skutecznie wyrywając się z uścisku Hemmingsa.
-Nie będę wam przeszkadzał-mówi i puszca mi tak zwane oczko.-A i Katie mama wyjechała na parę dni a ja właśnie jadę do Ally więc dziś będziesz sama. Chyba sama.-mówi i wychodzi nie dając mi dojść do słowa.
I w tym momencie gdyby spojrzenia mogły zabijać Luke leżałby już martwy. Super. Teraz weź spróbuj się wytłumaczyć przed Danem który zawsze wie lepiej.
-Teraz ze mnie zejdziesz-mówię w miarę spokojnym głosem-...i pokażesz mi to co chciałeś mi pokazać.-dokańczam.
-To chyba nie jest dobry pomysł, Katie.-mówi pocierając dłonią kark.
-Ale po to tu przyszedłeś!-nie daję za wygraną.
-Ale się rozmyśliłem, jasne?
-Nie. Masz mi pokazać to... To coś!
-Ubieraj się.-odpowiada tylko nawet na mnie nie patrząc a ja czuję tą chorą satysfakcję.
Wciągam adidasy, poprawiam kucyka i wciskam telefon do kieszeni. Możemy iść. Więc kieruję się w stronę drzwi lecz dłonie Luka na moich biodrach mi to uniemożliwiają. Patrzę na niego pytająco. Przecież mieliśmy wyjść z domu. Luke widząc moje ździwione spojrzenie wzdycha i odpowiada jakby czytał mi w myślach.
-Po pierwsze będzie ci zimno a po drugie nie możemy wyjść głównymi drzwiami.
-Nie będzie mi zimno Luke-przewracam oczami.-ale dlaczego nie możemy wyjść głównymi?-pytam a Luke unosi oczy ku niebu.
-Jak myślisz co twoi sąsiedzi powiedzą twojej mamie gdy zobaczą że wychodzi z jakimś nieznajomym gościem i to w dodatku po dziewiątej?-nie odpowiadam. Zawstydzona spuszcam wzrok.
-Więc niby jak zamierzasz wyjść?-pytam sarkastycznie.
-Jest coś takiego jak okno a o ile się nie mylę twoje jest od strony lasu.-odpowiada i uśmiecha się stucznie. Mrużę oczy i wymijam go zgrabnie podchodząc do okna aby sprawdzić odległość między parapetem a ziemią. W sumie nie jest wysoko ale można by coś sobie zrobić.
-Ja skoczę pierwszy.-mówi i jestem pewna że na jego twarzy zagościł łobuzierski uśmiech więc wzdycham i go przepuszcam. Śledzę wzrokiem każdy jego ruch aby móc go za chwilę powtórzyć. Nie powiem że moje serce nie przyśpieszyło gdy Luke odepchnął się od parapetu i skoczył w przestrzeń. Momentalnie sprawdziłam czy aby na pewno wszystko z nim w porządku. Tak też było.
CZYTASZ
Dotyk L.H.
FanfictionMoje życie nigdy nie było super. Hah, nigdy nie było nawet dobrze ale nie wiedziałam że będzie aż tak źle. Zabierzcie go. On mnie niszczy. On nie potrafi kochać. On potrafi ranić. Ja już nie chcę... Ja już nie chcę wylewać łez. Ja... ja jak mogłam b...