8.

105 7 5
                                    

Ze skupieniem nasłuchiwałam podejrzanych odgłosów i rozglądałam się po okolicy. Jeśli Zombie zbliżyłyby się do samochodu na pewno nie byłoby, to dla nich miłe spotkanie. W pogotowiu trzymałam karabin z tłumikiem. Nabyliśmy coś takiego dwa dni po naszej ,,ucieczce''. Od tego czasu minął tydzień i jesteśmy w okolicach Shrewsbury. 
Trochę czasu spędziliśmy w Derby. ale musieliśmy uciekać bo nasz mini obóz zaatakowały Brzydale. Przez resztę czasu jedziemy przed siebie co jakiś czas się zatrzymując. Taka chwila właśnie jest teraz. 
Zaparkowałam na parkingu przy wjeździe do dużego parku żeby łatwo mi było w razie, czego odjechać. Robiło się już widno. Słońce wychylało się zza chmur. Głośno ziewnęłam i wyciągnęłam z kieszeni paczkę cukierków. Wzięłam jednego do ust i zaczęłam ssać. Malinowy. 
Nagle drzwi od strony pasażera otworzyły się i z auta wysiadła Lena. Zapięła sweter i trzymając dłonie w kieszeniach ruszyła w moją stronę. Stanęła obok mnie i mocno wtuliła się w mój bok. Uśmiechnęłam się i objęłam ją ramieniem. 

- Hej mała, jak się spało? - zapytałam targając jej włosy. 

- Dobrze, a ty nie jesteś śpiąca? Mogę za ciebie postać na warcie ... 

- Jakoś dam radę. Po za tym powinniśmy rozejrzeć się za jakimś miejscem na stałe. Nie możemy cały czas mieszkać w aucie - powiedziałam. Uśmiechnęła się i westchnęła. Trzy godziny później wstała pozostała dwójka. Było już jasno, więc moja warta się skończyła. Rozłożyłyśmy przy samochodzie duży koc w kratę i zaczęłyśmy jeść nasze śniadanie. Pieczonego kurczaka - dzięki Bogu, że Zombie nie pożywiły się wszystkim , nawet kurami - którego upolowałam wczoraj i od razu upiekłam. Upolowałam dwa, ale jednego zjadłyśmy wczoraj. Do tego trochę rozmiękły chleb oraz marynowane marchewki. Całość smakowała dobrze. Wszystko popiłyśmy wodą. Andrew obudził się i także domagał się jedzenia, więc Mel podniosła się i poszła go nakarmić. My w tym czasie posprzątałyśmy nasz ,,stół''. 

- Gdzie teraz? - spytała Holly rozczesując włosy grzebieniem i wiążąc je w kucyk. 

- Musimy poszukać jakiegoś lokum. Nie możemy przesiadywać w samochodzie całych dni. 

Pół godziny później odpalałam silnik samochodu. Mój wzrok skierował się w stronę mojego nadgarstka. Znajdowała się tam bransoletka, którą dostałam na urodziny od swoich bliskich. Którą dała mi Bianca chwilę przed ... przed wiecie czym. Jest z cienkiego łańcuszka zrobionego z białego złota. Wczepiona jest w nią zawieszka w kształcie gwiazdki. Śliczna. 
Dzięki niej nie zapominałam myśleć o reszcie. Martwimy się z dziewczynami co z nimi, ale wiem, że chłopaki zaopiekują się Livią. I wiem, że się zobaczymy. Nie wyobrażam sobie już nigdy nie przytulić Bena. Nie usłyszeć tego kretyna Randalla. Nie pograć w Pokera z Liamem. Czy już nie pogadam z Liv o Room 94? Nie usłyszę durnych kawałów Grega? Nie, nie ma takiej opcji. 
Po mniej więcej dwudziestu minutach zatrzymałyśmy się w centrum miasta. Zaparkowałam przed księgarnią. Wysiadłyśmy. 

- No dobra ja i Lena idziemy poszukać jakiegoś miejsca do przenocowania, a my zostajecie tutaj. 

- Jasne - powiedziała Holly ściskając w dłoniach pistolet. Nosidełko ze śpiącym Andrew było na tylnym siedzeniu auta, a Holls i Melissa miały stać po obu jego stronach na warcie. 

- W razie, czego krzyczcie. Macie się nie rozdzielać - rzuciłam wyjmując z bagażnika karabin oraz dwa długie noże. Wetknęłam je za szlufki jeansów, a karabin przewiesiłam przez plecy. Lena trzymała w rękach pistolet, a krótki nóż wsunęła tak jak ja za szlufkę. 

- Poradzimy sobie Car, będzie dobrze - Mel uśmiechnęła się i przytuliła naszą dwójkę - Uważajcie na siebie ... 

- Wy też - powiedziałam przytulając Holly. Objęłam ramieniem ośmiolatkę i ruszyłyśmy przed siebie. Przez pierwszy kilometr nie znalazłyśmy nic ciekawego, a co ważniejsze bezpiecznego. W pewnym momencie wpadło mi w oko kino. Wejście główne było zamknięte i zabite deskami, więc zaczęłyśmy szukać tylnego. Ono też było zamknięte, ale z małą pomocą noży oraz własnych rąk udało nam się wejść do środka. Przez parę minut nasłuchiwałyśmy podejrzanych odgłosów, ale nic nie usłyszałyśmy, więc zaczęłyśmy iść dalej. Najpierw dotarłyśmy do kwadratowego pomieszczenia, które zapewne kiedyś było zapleczem dla personelu. W rogu stały szafki - takie jak w amerykańskim liceum. Po prawo było długie biurko z trzema krzesełkami. Wszędzie porozwalane były papiery. Otworzyłam drzwi na wprost i wyjrzałam, by się rozejrzeć. Tutaj były stanowiska kasjerów sprzedających bilety na seanse. Rząd komputerów i mini drukarek. Po prawo na ścianie były dwa rzędy ekranów wyświetlających grane w danym momencie filmy. W tym ,,Everest'' który miał premierę na początku września tamtego roku. Czy ,,Minionki'' i ,,Jurassic World''. Minęłyśmy kasy i przeszłyśmy do największej części kina, czyli holu głównego. Po prawo były drzwi główne zabezpieczone łańcuchami i zabite deskami. Pewnie właściciele kina nie chcieli żeby, ktoś się tu dostał. Po prawo pod ścianą były poustawiane czerwone małe fotele, które obecnie nie wyglądały za korzystanie. Na wprost znajdował się barek, gdzie kiedyś zapewne można było kupić maślany popcorn i nachosy z sosem serowym. Podeszłyśmy bliżej. Maszyna do popcornu była cała pełna prażonej kukurydzy. Trochę rozsypało się po podłodze. W dozownikach znalazłyśmy colę. Lekko wywietrzała, ale i tak była dobra. Po za tym na drugim mini zapleczu znalazłyśmy paczki z nachosami oraz inne przekąski i słodycze sprzedawane jako szamanko do oglądania filmów. Pychota. 
Na dole były też trzy sale kinowe oraz dwie łazienki. Oczywiście bez prysznica, po co prysznic w kinie? Jednak z kranów leciała woda, więc będziemy miały się, jak obmyć. Ruchomymi schodami, które już nie są ruchome weszłyśmy na piętro. Tam też był barek z jedzeniem, kilkanaście foteli ze stolikami oraz osiem innych sal kinowych. 

Cel? PrzetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz