Dziwnym uczuciem było być świadomym o swojej pełnoletności. Odkąd skończył osiemnaście lat, Julian mógł robić wiele rzeczy, nie przejmując się ich konsekwencjami, zaś z drugiej strony, musiał ponosić za to pełną odpowiedzialność. Skomplikowane, aczkolwiek, było to jego mniemanie o wkroczeniu w dorosłość, nic dziwnego więc, że tylko on i nieliczna garść wybrańców rozumiała, o co mu chodzi.
Jeszcze wtedy nie rozumiał do końca praw rządzących tym światem, a już z pewnością nie stosował się do ich zasad. Wtedy w końcu rozjaśnił czarne niczym smoła włosy do jak najjaśniejszego blondu, wtedy przekuł sobie przegrodę nosową i wtedy zaczął nosić rozpychacze. Pierwszy tatuaż miał już za sobą rok wcześniej i jak na razie nie odczuwał silnej potrzeby posiadania ich więcej, jednak nawet te małe, błękitne chodaczki z białymi zdobieniami nie były do końca akceptowane przez wszystkich.
Jak na razie mu to nie przeszkadzało. Twierdził, że jego inność jest jego wizytówką, poza tym, jego sprawą co robi ze swoim ciałem. Niektórzy je sprzedają (i nie chodzi tu jedynie o sprzedaż organów), a niektórzy, urozmaicają. Julian z pewnością należał do tej drugiej grupy ludzi.
Mimo to, nie był typowym szkolnym badassem, który miał swoje gwiazdorskie humorki, nie był wielkim buntownikiem, który krył swoją czułość pod grubą maską debilizmu, a już z pewnością nie był sportowym półgłówkiem. Cóż, może miał inne podejście do niektórych spraw, może rzeczywiście, nie przejmował się tymi rzeczami, nad którymi każda inna osoba dwoiła się i troiła, jednak miał swój własny świat, w którym jednorożce, leprechauny i religie toczą między sobą odwieczną wojnę. I nie było tam żadnego miejsca na sport.
Magię siłowni, zumby i gier tanecznych na Play Station odkrył dopiero pod koniec trzeciej klasy liceum, kiedy to oglądał jeden z odcinków You Can Dance i odkrył, że tancerze podobają się dziewczynom. No i na takie zajęcia przeważnie chodzą same kobiety.
Maturę zdał bez większych problemów, obydwa rozszerzenia dobiły do stu procent, jednak niezbyt uśmiechało mu się główkowanie nad teorią gramatyki z polskiego, przez co wykrzyczał proste:
- Kij wam w ryje! – na sam koniec egzaminu, rzucając długopisem gdzieś w kąt sali egzaminacyjnej.
Mimo to zdał i ten przedmiot. I to bardzo dobrze. Pomimo dość miernych ocen z języka polskiego, przez ponad osiemnaście lat jego nauki.
Tak też po pomyślnie zdanej maturze, tak jak obiecywał to mamie, wyprowadził się na swoje. Z początku planował jakąś małą kawalerkę, ot, żeby miał po prostu gdzie spać i mieć jakiś punkt odniesienia, jeśli chodzi o lokalizację w Poznaniu. Jego marzenia jednak szybko runęły, kiedy to na głowę narzucił mu się wieloletni przyjaciel jeszcze z czasów gimnazjum. Chyba nigdy nie zapomni tej pamiętnej chwili, kiedy nocował u kuzynki, która zaoferowała mu wspólne mieszkanie na czas jego poszukiwań wymarzonego lokum. Pomimo, iż Barbara mieszkała na czwartym piętrze, chłopak usłyszał, jak coś zaczyna stukać o jego okno. Początkowo, myśląc, że jest to zwyczajny deszcz, starał się to zignorować, jednak dźwięk był zbyt regularny i miał stanowczo za długie odstępy pomiędzy uderzeniami w szybę. Wstał więc, mimo przekonania, iż to znów ten irytujący ludzik w jego głowie, uruchamiający zaburzenia schizofreniczne i odsłonił roletę od balkonu, na którym siedział, łysy wtedy, Agaton, przylepiony twarzą do szyby.
Julian, pomimo wielkiego rozbawienia zachowaniem przyjaciela, zachował poważną minę, zasłaniając mu na przekór ciemną zasłonę, co sprawiło, że brązowooki jedynie zaczął głośniej bić pięściami o okno.
Później pozostał jedynie nikły obraz Baśki wrzeszczącej to na Julka, to na Agatona, jacy to oni niepoważni, wyrzucenie przez kuzynkę na bruk i śmiech na całą Wildę, z racji, że są biedni i bezdomni, i prawdopodobnie zamieszkają w forcie zrobionych z rzeczy bruneta.
Szybko jednak uporali się ze znalezieniem dwupokojowego mieszkania z łazienką oraz kuchnią połączoną z salonem aneksem kuchennym. Było to nawet mieszkanie, na które było ich stać i obowiązkowo – miało balkon. Mieszkali tak jakieś dwa miesiące, Julian dorabiał w Starbucksie i starał się dostać na Politechnikę Poznańską, zaś Agaton całą swą energię wyrzucał na pracę w McDonald's i zaoczne studia psychologiczne.
Po tych dwóch miesiącach, do ich drzwi zawitał blond olbrzym z kozią bródką, którą pamiętali jeszcze z czasów liceum. Jak się okazało, dziewczyna Kornela, owego kolegi i nieodłącznego przyjaciela pozostałej dwójki z czasów szkolnych, wyrzuciła go z ich wspólnego mieszkania, a że biedak nie ma innych przyjaciół, zamieszkał na ich kanapie.
Mimo tego, to wcale nie te zdarzenia były tymi najdziwniejszymi w całym życiu Juliana. Najdziwniejsza historia, zaczęła się pewnego, pięknego lata, kiedy chłopcy mieli już rocznikowo po dwadzieścia lat...
e
CZYTASZ
DEFTO
Teen FictionNie obchodzi mnie cały świat i to, że jest gdzieś obok Kolejny dzień nie chce mi się nawet ruszyć głową Spomiędzy nas płynie sygnał wysyłany w kosmos Idę, a moje serce nie przestaje bić I wciąż idę, a w mojej głowie niebezpiecznie nic