Rozdział 4

765 74 5
                                    

-Siemasz śliczna- krzyknął Josh wstając z ławki, kiedy Rose ją mijała- Nie widziałem jeszcze tutaj twojej pięknej buźki, może dasz się oprowadzić?

Dziewczynie zrobiło się niedobrze, zażenowana słabym podrywem wyminęła go i dogoniła swoich przyjaciół, którzy zdąrzyli ją już wyprzedzić.

Rozdział 4

-Uff, udało mi się uciec!- Rose dogoniła przyjaciół i uśmiechnęła się szeroko.

-Och, czyli nie oparłaś się panu idealnemu?- zaśmiała się Sarah poprawiając okulary i opierając się o szafkę.

-Weź przestań- Rose wyciągnęła książki i rozglądnęła się dookoła- Gdzie Devin?- zapytała, gdy nie zauważyła go wśród tłumu.

-Pan Button go gdzieś zatrzymał- machnęła ręką dziewczyna.

-To on jeszcze tu uczy?- wypaliła Rose zanim zdąrzyła ugryźć się w język. Miała ochotę zakryć sobie usta dłonią, albo najlepiej zakleić taśmą klejącą. I jak ona się teraz wytłumaczy z tego, że zna nauczyciela, którego nigdy w życiu jeszcze spotkała? To znaczy- którego nie spotkała Rowan.

-Jeszcze?- zapytała zakłopotana Sarah. A jednak załapała, że coś jest nie tak.

-Moja...- odezwała się Rose czując jak pocą jej się plecy i robi jej się gorąco- Kuzynka mi o nim opowiadała... - Oczywiście znała pana Buttona. W końcu uczył ją matematyki prawie osiemnaście lat temu. Odetchnęła z ulgą, że cokolwiek wymyśliła. Miała szczerą nadzieję, że ten temat będzie już zamknięty. Niestety, myliła się.

-Ta twoja kuzynka to nie przypadkiem Rose Johnson?- zapytała zaciekawiona Sarah, gdy przechodziły przez korytarz.

Na dźwięk swojego własnego imienia dziewczynie nagle zrobiło się słabo. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek usłyszy je z ust żyjącej osoby, a co dopiero przyjaciółki jej wychowanka. Przełknęła ślinę, czuła jaka musiała być blada w tym momencie. Słabo kiwnęła głową, nie wiedząc co mogła innego zrobić.

-A ona przypadkiem nie zmarła w 1995?- dopytywała Sarah. Miała rację.- Jak to możliwe, że ci powiedziała?

-Możemy zmienić temat?- odezwała się w końcu Rose nie mogąc wymyślić nic innego.

-Pewnie, przepraszam- trochę speszyła się Sarah. Rose było głupio, że zabrzmiała za ostro, ale przynajmniej miała pewność, że Sarah prędko nie zacznie od nowa drążyć tego tematu. Szybko znalazła sobie inny- To jak jest z tobą i Devinem?

-A co ma być?- zdziwiła sie Rose, ale tym razem z uśmiechem- Jesteśmy przyjaciółmi. Tak mi się zdaje.

-Na pewno? Tylko przyjaciółmi?

-Sarah, znam go od wczoraj i nie zapowiada się na nic więcej- zaśmiała się dziewczyna.

-Szkoda- westchnęła ruda.- Myślałam, że znalazł sobie w końcu jakąś fajną dziewczynę, która by się nim trochę zaopiekowała, no wiesz. Słodko byście razem wyglądali- uśmiechnęła się. Rose mimochodem zrobiła to samo.

-O co ci chodziło mówiąc "zaopiekować się"?- zapytała.

-Wiesz, nie powinnam ci tego mówić, ale widzę, że tobie ufa, nie wiem jak to zrobiłaś, ale myślę, że mogę ci powiedzieć. Devin jest... zagubiony. Może nie wygląda na to dzisiaj, ale są dni kiedy sama nie wiem co mam robić. Zamyka się wtedy w sobie i z nikim nie rozmawia. Jest jakby nieobecny. Wiem, że pali. I czasem piję. Boję się o niego. Ja nic nie mogę zrobić, on nie bierze mnie całkiem na poważnie. Jesteśmy dla siebie tylko usprawiedliwieniem, że wcale nie jest tak, że nikt nie chce się z nami przyjaźnić. To trochę dołujące, mam nadzieję, że nie zepsułam ci tym humoru?

Rose  machnęła tylko głową i rozdzieliły się idąc do różnych klas. Przez całą lekcję dziewczyna myślała o tym co powiedziała jej Sarah na przerwie. Pytanie, dotyczące jej i Devina, ciągle dudniło jej w głowie. Rose Johnson nigdy nie miała chłopaka. Zawsze myślała, że będzie jeszcze na to czas, zwłaszcza, że miała Mandy i Willa, którzy jej w zupełności wystarczali. Od śmierci nigdy nie zastanawiała się nad tym aspektem życia, który przegapiła.

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek. Pozbierała swoje rzeczy, wrzuciła je do torby, którą przerzuciła przez ramię i wyszła z sali. Na korytarzu natknęła się- z wielkim bólem serca- na kogoś kogo miała nadzieję już dzisiaj nie spotkać.

-Hej! Jestem Josh- uśmiechnął się cwaniacko, na co Rose miała ochotę przewrócić oczami- Widziałem cię dziś pod szkołą, ale ty mnie chyba nie zaważyłaś.

-Mylisz się, widziałam i słyszałam cię- powiedziała spokojnie dziewczyna i próbowała go wyminąć. Bez skutku. Zatarasował jej przejście.

-W takim razie, skoro mnie widziałaś i słyszałaś, dlaczego dalej szłaś z tymi luzerami?- zapytał łapiąc ją za ramiona.

-Po pierwsze- powiedziała już nieco ostrzej wyrywając z uścisku jedno ramię- to nie luzerzy. Po drugie- była już całkiem wolna- przyjaźnię się z nimi.

-Może dosiądziesz się do nas na stołówce?- ten typ chyba nie dawał za wygraną. Wydawało jej się, że nawet nie słuchał co właśnie powiedziała.

-No chyba cię coś boli dziewczynko- prychnęła i tym razem skutecznie go wyprzedziła. Zaśmiała się na samą myśl, że użyła zwrotu, który słyszała dawno temu z ust Willa, prawie codziennie. Na końcu korytarza zauważyła Devina i Sarę, podążających w stronę stołówki.

-Uff, udało mi się uciec!- uśmiechnęła się Rose i zanim zdąrzyła powiedzieć, że to chyba deja vu, bo była już raz dzisiaj w takiej sytuacji odezwał sie Devin.

-Uważaj, za tobą- powiedział beznamiętnie chłopak i odwrócił wzrok.

-Co?- Rose nie miała pojęcia o co mu chodzi, dopóki nie obróciła się i nie zauważyła za sobą zbliżającej się sylwetki Josha. Przewróciła oczami, ale on zbliżył sie do niej i pociągnął za nadgarstek, prowadząc kawałek dalej. Dziewczyna odwróciła jeszcze głowę na chwilę, żeby zobaczyć jak Devin patrzy jak para oddala się, a w końcu spuszcza głowę i idzie w drugą stronę.

-Czyżby Devin Parker był zazdrosny?- zapytała go opierająca się o ścianę Sarah, która obserwowała całą sytuację z boku.

-O czym ty w ogóle mówisz- prychnął chłopak stając koło niej.

-Przecież widzę, że ci się podoba- szturchnęła go w ramię- Weź się z nią umów!

-Pozwól, że ci przypomnię: znam ją od wczoraj. W życiu by się nie zgodziła.

 -Kocham twój optymizm.

-A ja twój sarkazm.- odpowiedział i odszedł do przyjaciółki, która wróciła do oglądania Rose i Josha.

-Czego jeszcze chcesz?- zapytała zdenerwowana i zniecierpliwiona Rose zakładając ręce na piersi.

-Przeprosić- powiedział krótko chłopak.

-Że co proszę?- tym razem nie zabrzmiała jak zirytowana, raczej zdziwiona. Bo taka była. Otworzyła szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała.

-Za to jak nazwałem twoich przyjaciół. I ogólnie za wszystko.- Josh nagle odkrył, że jego buty są nad wyraz interesujące, dzięki czemu nie musiał spoglądać Rose w oczy. Chciało jej się śmiać. Will robił dokładnie to samo kiedy coś przeskrobał. Przez chwilę wydawało jej się, że to właśnie on przed nią stoi, a nie Josh. Wiedziała, że był tam teraz w tym momencie, czuła jego obecność, że te przeprosiny to jego zasługa.

-No dobrze- uśmiechnęła się- Wybaczam.

Głowa Josha momentalnie wystrzeliła do góry, uśmiechał się od ucha do ucha- W takim razie chciałbym jeszcze cię zaprosić na imprezę. Jutro u mnie.

-Okej, ale pod jednym warunkiem.

-Co tylko chcesz- znów powrócił cwaniak. Rose przewróciła oczami.

-Przyjdę z Devinem i Sarą.

-Okej- odpowiedział momentalnie Josh.

-W takim razie, zobaczę co się da zrobić.- powiedziała i odeszła w kierunku, gdzie ostatnio widziała Devina.

HeartlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz