Witajcie ^^ Postanowiłam jednak kontynuować tą historię, mam nadzieję, że się spodoba. Miłego czytania ♡
***
Tydzień. 7 dni. 168 godzin. 10 080 minut. 604 800 sekund.
Właśnie tyle czasu miałem spędzić z durniem od mąki. Wszystko dzięki mojej mamie, która kilka tygodni temu przyprowadziła w nasze skromne progi pana Thomsona. I jego cholernego synka oczywiście. Z całego serca życzyłem swojej rodzicielce wielkiej miłości, ale byłem przekonany, że to będzie przygoda tylko na jedną noc. Góra dwie. A ona co? Randki, kwiatki, czekoladki i uzupełnienie całości - tygodniowy, romantyczny wyjazd w góry. Zaśmiałem się ponuro. Miałem zamieszkać razem z NIM w jego domu, aby się zintegrować. Nie wiem co oni mieli do moich technik integracyjnych. Od kilku tygodni nie widziałem go na oczy, dzięki czemu ani się nie pokłóciliśmy, ani nie pobiliśmy, ani nawet go nie zabiłem. Myślę, że wykonałem kawał dobrej roboty.
Kręcąc głową, nadal całkowicie oburzony, zamknąłem walizkę i zszedłem na dół.
To tylko siedem dni.
Ktoś na pewno na tym ucierpi.***
- Wszystko masz? - zapytała zdrajczyni, uśmiechając się do mnie promiennie.
- Ta... ale na wszelki wypadek daj mi klucze od domu, jakbym czegoś zapomniał... wiesz to już ten wiek.
Zgromiła mnie wzrokiem i wydęła usta w stylu czterolatki. Nie powiem, w wykonaniu czterdziestolatki to naprawdę intrygujący widok.
- Macie się zaprzyjaźnić - posłała mi ostrzegawcze spojrzenie i uściskała - albo po prostu nie zabijcie się do końca tego tygodnia, dobrze?
- Oj mamo, znasz mnie. Jestem za leniwy, żeby chować zwłoki.***
- Cześć, rozgość się - mój gospodarz uśmiechnął się, wskazując na pokój gościnny. Szczyt dobrych manier, przyjazne uosobienie, niespotykana cierpliwość czy sadystyczne skłonności?
Rzuciłem walizkę na łóżko i odetchnąłem głęboko. To zaczynamy.
1, 2, 3, 4, 5..
- Wybacz za ten incydent z mąką.
6, 7, 8, 9, 10.. jeszcze tylko 604 790 sekund. Dam rade.
- Mógłbyś zacząć zachowywać się bardziej dojrzale - rzucił z wyrzutem, na co prychnąłem
- Nie bierz tego do siebie kochany. Ja nikogo nie lubię, nikt nie lubi mnie. Tak wygląda sytuacja. A teraz się odpieprz.
Pokręcił głową i uśmiechnął się. Nie spodobał mi się wyraz jego twarzy. Moje obawy okazały się słuszne, bo po chwili chłopak przycisnął mnie do ściany. Sadystystyczny, dobrze wychowany zboczeniec, lubujący się w mące? Normalnie lepiej trafić nie mogłem.
Próbowałem się opierać, ale złapał moje nadgarstki i podniósł je do góry, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. W tej chwili żałowałem, że jedyną formą sportu jaki uprawiałem, było skakanie po kanałach na telewizorze. Oj tak, w wojnie na kciuki nie miałby ze mną szans.
Pochylił się nade mną, a ja spojrzałem w jego ciemnobrązowe tęczówki, uświadamiając sobie powagę sytuacji.
- Zawrzyjmy układ, co ty na to?
Oh jasne. Jak mógłbym odmówić, skoro trzymasz mnie w piekielnym uścisku?
- Jaki układ?
- Gdy minie ten tydzień, już mnie prawdopodobnie nigdy nie zobaczysz. Zniknę i odpieprzę się od ciebie raz na zawsze, niezależnie od relacji naszych rodziców. Ale - tutaj popatrzył mi w oczy, a ja przełknąłem głośno ślinę - przez ten tydzień będziesz miły dla mnie i moich znajomych i będziesz robił to co ja chce
- Chyba sobie jaja robisz.
- Oczywiście w granicach rozsądku. Nie będę cie molestował ani nic.
Hmm, polemizowałbym nad tym.
- To jak? Inaczej prawdopodobnie zostaniemy braćmi, zamieszkamy razem, a ja nigdy nie dam ci spokoju.
Bezczelny, puścił mi oczko. Ten gnojek mnie po prostu szantażuje. Zabije go.
- Mam jakiś wybór?
- Zawsze masz wybór - uśmiechnął się, oblizując wargi
- Dupek.
- Traktuje to jako odpowiedź twierdzącą - puścił mnie i poczochrał moje włosy. Gdybym go teraz zabił, to mógłbym schować jego ciało w szafie i uciec do Meksyku....
- Kolacja za godzinę. Baw się dobrze - uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
Odetchnąłem głęboko i wściekły schowałem twarz w dłoniach.
W co ja się u diabła wpakowałem?
CZYTASZ
Nienawidzę Cię, kotku. |yaoi|
Romance-Powiedz mi, dlaczego musisz być takim debilem? Wnerwiasz mnie - powiedziałem, patrząc na niego wyzywająco. -A czy inaczej byś mnie kochał? - wyszeptał, zbliżając się niebezpiecznie blisko. -Ja cie nienawidzę - kłamstwo tak łatwo wychodzi z moich us...