Dzień 1

13K 1.1K 583
                                    

Jestem. Po bardzo długiej przerwie, bardzo mocno Was przepraszam. Dużo chorowałam, kilka razy byłam w szpitalu. Nie byłam gotowa psychicznie nic napisać. Na szczęście już wracam, powolutku, z nowym rozdziałem, który mam nadzieję się Wam spodoba ^^ Życzę miłego czytania! 

***

Jack. Mój mózg próbował przetworzyć nowe informacje, ale tuż po obudzeniu szło mu to dość opornie. W końcu jakie znaleźć wytłumaczenie na leżącego i gapiącego się na mnie faceta. Trudna sprawa.

-Cześć śpiochu – przystojna twarz mojego zboczonego gospodarza uśmiechnęła się.

-Złaź ze mnie – tylko tyle zdołałem z siebie wyrzucić, wciąż nie do końca rozumiejąc sytuację.

-Spokojnie, bez nerwów – posłał mi oczko i przewrócił się na bok. Szybko usiadłem i zmierzyłem go miażdżącym wzrokiem. Był ubrany w zwykłe czarne rurki i biały T-Shirt. Kasztanowe włosy opadały mu w zaplanowanym nieładzie na czoło. Uosobienie boga seksu w moich łóżku, cóż za niespodzianka.

-Mam ochotę na naleśniki –powiedział, jak gdyby nigdy nic, po czym wstał i popatrzył na mnie bezczelnie. Chyba śni.

-Rąk nie masz? - zapytałem, podnosząc się. W porównaniu z nim wyglądało to o dużo mniej zgrabnie, ale kto by się tym przejmował.

-Ty masz lepsze słonko. Zresztą pamiętasz o naszym układzie? - zapytał niewinnym tonem.

-Nienawidzę cię.

-Trudno. Z owocami poproszę –uśmiechnął się i wyszedł, zostawiając mnie samego. Poczułem,że moja godność niebezpiecznie upada.

***

Śniadanie zjedliśmy w milczeniu w dość dużej, nowoczesnej jadalni. Szklany stół, szklane wazony,szklane wszystko. Odnosiło się wrażenie, że jakby to wszystko porządnie trzepnąć, to rozleci się na milion kawałeczków. I pewnie by tak było. Ciszę przerwał Jack, odrywając się na chwilę od zajadania naleśników, które, muszę przyznać, wyszły przepysznie.

-Pójdziemy dziś do najlepszej lodziarni w mieście – raczej stwierdził niż zapytał.Popatrzyłem na niego, czekając aż się zaśmieje albo da jakikolwiek sygnał, że żartuje. Na próżno.

-Zwariowałeś – odezwałem się –jest zima, a ty chcesz jeść lody?

-Lubię lody – powiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

***

Było zimno w pizdu, a mimo to ten mały, bezczelny, zboczony, sadystyczny, irytujący bóg się uśmiechał. Po prostu szedł i się szczerzył. Co jest niby takiego zabawnego i radosnego w mrozie i obsikanym przez psy śniegu? Mimo wszystko nie umiałem oderwać od niego wzroku. Wyglądał na szczęśliwego, a ja zachodziłem w głowę, dlaczego.

-Wiem, że jestem przystojny, ale to trochę krępujące jak się tak gapisz – powiedział, patrząc na mnie przenikliwie i uśmiechając się jeszcze szerzej.

-Ja tylko nie rozumiem dlaczego sie tak cieszysz z niczego – burknęłem w odpowiedzi i spuściłem głowę,żeby ukryć rumieniec. To z zimna, ale jeszcze by pomyślał, że przez niego się speszyłem.

-Jak to z niczego? Jest pięknie –szepnął – zimą ten świat wygląda zupełnie inaczej, bardziej magicznie. Poza tym chłód orzeźwia – zamyślił się, po czym dodał – a jak jest mróz, to kolejny pretekst, żeby się przytulać.

Ten chłopak ma w sobie zbyt dużo wydumanego optymizmu, pomyślałem, ale nie odezwałem się. W sumie miał rację. Śnieg sprawia, że wszystko wydaje się być bardziej niewinne.

Nienawidzę Cię, kotku. |yaoi| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz