Rozdział 8

529 53 5
                                    

W poniedziałek lekcje zaczynały się normalnie dlatego gryfonka musiała wrócić do codziennej rutyny. Poszła pod prysznic, ubrała szkolne szaty, zabrała ze sobą torbę i ruszyła na śniadanie. Przy stole nie było jeszcze jej przyjaciół, dlatego usiadła samotnie i nałożyła porcję owsianki. Monotonnie przeżuwała jedzenie, spojrzała w stronę stołu Slytherinu.. Nie kto inny jak Draco Malfoy wzrok utkwiony miał właśnie w niej. Dziewczyna spuściła wzrok i lekko się speszyła. Do końca śniadania nie spojrzała już ani razu w tamtą stronę.
Pięć minut przed dzwonkiem dotarła pod klasę Transmutacji. Lekcję tą jak i wiele innych w tym roku dzielili ze Ślizgonami. Hermiona zajęła swoje stałe miejsce. Zaczęła wypakowywać książki kiedy spostrzegła że ktoś się do niej dosiada. Był to oczywiście Malfoy.
- Czego tu chcesz ? - Spytała oschle.
- Usiąść, no weź nie bądź taka... Zapomniałaś? Wybaczyłaś mi.
- Ciszej bądź, dobra siedź tutaj ale tylko jedno słowo i jesteś martwy. - Odparła i zaczęła robić notatki.
Pod koniec lekcji znudzony chłopak nie wytrzymał i spytał:
-  Co teraz zrobisz?
Nie patrząc w jego stronę odparła:
- Nie rozumiem pytania, Malfoy.
- Panna wiem to wszystko czegoś nie wie! Zapamiętam to sobie... A tak serio to no wiesz z rodzicami i ogólnie...
- To nie jest rozmowa na teraz, a po za tym co Cię obchodzi moje życie?
Nie zdążył już odpowiedzieć gdyż zadzwonił dzwonek, a dziewczyna zabrała książki i już jej nie było.
- Przeklęta Riddle. - Pomyślał.
Reszta dnia dla gryfonki minęła dość normalnie, na eliksirach Snape nie czepiał się jej, tak naprawdę nie odzywał się do niej ale w pełni to rozumiała. Nie chciał wzbudzać żadnych podejrzeń.
Po skończonych lekcjach z ulgą udała się na obiad.
- Cześć Hermiono, współczuje Ci musiałaś siedzieć na Transmutacji z tą tlenioną fretką. - Powiedział Harry.
- Cześć, wiem jakoś przeżyłam...gdzie Ron?- spytała dziewczyna.
- Już zjadł, poszedł się przespać. Jak to Ron.
Obydwoje się zaśmiali.
- Harry, musimy porozmawiać. Chodźmy jutro na spacer, chcę Ci coś powiedzieć. Proszę nie mów Ronowi o niczym, dowie się później.
- Dobrze, ale czy coś się stało?
- Nie.... To znaczy tak. Jutro Ci wszystko powiem. - Przytuliła go i bez słowa wyszła z wielkiej sali. Nie chciała z nikim rozmawiać. Udała się do biblioteki w celu odrobienia eseju z zaklęć, lecz szło jej to marnie. Po prawie dwóch godzinach stwierdziła że już skończyła. Poszła do pokoju wspólnego Gryffindoru. Chciała spotkać się z Ginny. Na szczęście zastała ją przy kominku czytającą książkę. Odrazu przytuliły się i wspólnie usiadły. Lubiły swoje towarzystwo, czasami dziewczyny potrzebują właśnie się wygadać i  poplotkować. Oczywiście nie było tu mowy o zdradzeniu sekretu Hermiony. Ginny również nie naciskała, wiedziała że gdyby chciała jej coś powiedzieć to by to zrobiła.
- Hermiono co to jest? - Spytała nagle łapiąc za nadgarstek dziewczyny i wskazując na znamię w kształcie węża. Teraz Hermionę zatkało. Co miała jej powiedzieć?
- Yyyyy... too.... Tatuaż. Tak,Tatuaż. - Wyjąkała.
- Nie widziałam go wcześniej, podoba mi się. Uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki.
- Dzięki, ale ja już chyba pójdę... Jest późno. Dobranoc.- Gryfonka udała się w stonę dormitorium. Przeklinała się w myślach dlaczego była taka głupia i zapomniała o tym znamieniu. Jedynym plusem było to że nie zobaczył tego Ron, który nie dał by jej spokoju i nie uwierzył w historyjkę o tatuażu. Kiedy znalazła się w pokoju, wymieniła tylko kilka zdań z Lavender i położyła się do łóżka. Nie mogła zasnąć... Myślała o jutrzejszym dniu, wszystko mogło się rozpaść... Zależało jej na przyjacielu, lecz miała nadzieję że zgodzi się na przejście na drugą stronę. Była to nikła nadzieja... Ale chociaż była.
******
Kolejnego dnia miało się odbyć zebranie nauczycielskie, dlatego dwie ostatnie lekcje odwołano. Większość uczniów odetchnęło z ulgą. Jednak to właśnie teraz miała odbyć się rozmowa Harry'ego i Hermiony. Wszystko zaczęło się dość normalnie - ubrali kurtki i ruszyli w stronę jeziora. Gdy usiedli, pierwszy odezwał się chłopak.
- No to o czym chciałaś porozmawiać?
- Harry to nie jest zwykła rozmowa. To bardzo poważne i proszę niech wszystko co usłyszysz zostanie między nami.
- Oczywiście, wiesz że możesz mi ufać.
- No dobrze bo... Bo tak naprawdę ja nie byłam w szpitalu. Tak naprawdę ja... Ja trafiłam w ręce Voldemorta. - pomimo jego wściekłej miny kontynuowała. - Harry ja... Ja jestem jego córką. Porwano mnie po urodzeniu. Spójrz- podwinęła rękaw aby chłopak zobaczył dokładnie jej znamię. Ten eliksir... On tak naprawdę miał stwierdzić kto z nas mógłby być jego potomkiem... I okazało się że... Że to ja.
- Hermiono, nie.... to nie może być prawda...
- Zanim mnie znienawidzisz, posłuchaj mnie dokładnie. Zależy mi na tobie. Wiesz że kocham Cię i traktuję jak własnego brata. Musisz też wiedzieć że biologicznych rodziców też kocham. Tak,
Kocham Voldemorta i moją mamę - Clarisse. To nie tak jak myślisz, oni nie są potworami. W Riddle Manor spędziłam właśnie ten tydzień. Postanowiłam że chcę tam mieszkać i być wychowywana przez prawdziwych rodziców. Harry posłuchaj...
- Her.... Hermiono... Ja nie wiem co powiedzieć.... To to... Zbyt trudne... Czy ty... Ty chcesz przejść na ich stronę?
- Harry! To moi rodzice ! Zrozum. Ale proszę posłuchaj... Możesz przejść na naszą stronę. Ty i Ron. Rozmawiałam z moim ojcem. On się zgodził. Tak naprawdę on nienawidzi nie Ciebie, lecz Dumbledora który porwał mnie kiedy byłam niemowlakiem. Jeżeli się zgodzisz żaden z was nie umrze....
- Jak możesz tak mówić? Hermiono! To niedorzeczne co mówisz! Ten człowiek chce mnie zabić a ty mówisz że go kochasz, to twój biologiczny ojciec i żebym przeszedł na jego stronę?!?!?
- Harry, proszę przemyśl to...
- Jeżeli chcesz być tą złą to bądź... Ale nasza przyjaźń będzie skończona. Jak się zdecydujesz to mi powiedz.
Po policzku dziewczyny zaczęły spływać łzy... Co ona myślała? Że chłopak zgodzi się na coś takiego? Była w wielkim błędzie. Spojrzała na niego jeszcze raz... W jego oczach widać było gniew lecz również smutek i rozczarowanie. Harry odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku zamku. Nie chciał aby dziewczyna widziała jego łzy.
Teraz gryfonka rozpłakała się na dobre. Bezwładnie usiadła na ziemi, zakryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Właśnie straciła przyjaciela... A miało być tak idealnie. Ale czego oczekiwała? Że Harry Potter przejdzie na drugą stronę i zacznie walczyć z Dumbledorem i innymi nauczycielami? Odpowiedź była jasna - to nie stało by się nigdy.
Siedziała tak jeszcze kilkanaście minut aż poczuła zimną dłoń na swoim ramieniu. Bardzo się przestraszyła i odskoczyła kilka centymetrów dalej.
- Co tutaj robisz? Zapytała smutnym głosem.
*******
Blond włosy chłopak  nie mógł znaleźć sobie nigdzie miejsca. Bez celu spacerował po zamku. Nogi same zaprowadziły go na błonie. Było dość zimno, lecz mroźne powietrze działało na niego kojąco. Po kilku minutach zobaczył postać idącą w jego kierunku, jak się okazało był to Potter. Nie zaszczycili się ani jednym spojrzeniem. Jak zawsze ciekawski chłopak zastanawiał się czemu Potter wyglądał jak rozwścieczony hipogryf. Ruszył w stronę jeziora... Słyszał coś jakby... pochlipywanie, zobaczył że przy brzegu siedzi jakaś dziewczyna. Z dalszej odległości nie mógł stwierdzić kim dokładnie jest, lecz później odrazu poznał kto siedzi i najwidoczniej płacze. Podbiegł do gryfonki i położył dłoń na jej ramieniu, szybko jednak żałował tej decyzji gdyż odskoczyła jak oparzona.
- Co tutaj robisz? Zapytała ocierając łzy rękawem.
- Przyszedłem się przewietrzyć. Coś się stało?- zapytał, a w jego głosie czuć było zainteresowanie i coś na kształt troski.
- Malfoy nie pieprz mi tutaj że interesuje Cię co mi jest.
- Powiedz mi, czasami lepiej się wygadać niż skrywać wszystko w sobie.
Zrezygnowana dziewczyna tym razem skapitulowała. Malfoy miał rację- musiała komuś wszystko powiedzieć. Zaczęła opowiadać o rozmowie z Potterem, o wszystkim co zdażyło się kilkanaście minut temu.
Ślizgon nie przerywał jej i chłonął wszystko co usłyszał. Kiedy gryfonka skończyła mówić nie odezwał się tylko podszedł bliżej i ją przytulił. Nie protestowała, wtuliła się w jego ramię i bezgłośnie płakała. Łzy spływały na jego koszulę, a po krótkim czasie słyszał jak Hermiona się uspokaja.
- Posłuchaj, wszystko będzie dobrze. Wiem jak to jest, kiedy wszyscy się od Ciebie odwracają. Miałem dokładnie tak samo kiedy zostałem...śmierciożercą. - Sam nie wiedział czemu jej to mówi - Nie przejmuj się, on musi ochłonąć. Porozmawiaj z nim za kilka dni - tydzień. A teraz wracajmy, jest zimno. Ruszyli w kierunku zamku w ciszy. Nagle Hermiona się odezwała:
- Draco, dziękuję.
Pierwszy raz zwróciła się do niego po imieniu, aż zrobiło mu się ciepło na sercu.
- Nie ma za co, nic takiego tak naprawdę nie zrobiłem. - odparł.
- Po prostu akceptujesz mój wybór i to jaką jestem, a to naprawdę wiele. Tak naprawdę tylko ty jedyny to robisz bo na Rona, Ginny i innych nie liczę.
- Widzisz nie jestem taki straszny.
Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Dalej szli w zupełnie niekrępującej ciszy. Każdy był pogrążony w swoich myślach. Po wejściu do zamku Draco zaproponował:
- Odprowadzę Cię.
- Nie musisz, i tak już dużo dla mnie zrobiłeś.
- Lepiej nie protestuj bo i tak to zrobię.
- Ehh czy ty musisz być taki uparty?
- Tak.
- No dobra - Gryfonka nie miała ochoty na sprzeczki ani kłótnie, wystarczyła jej ta z Harry'm.
Kiedy byli przed wieżą Gryffindoru dziewczyna powiedziała tylko - Cześć - i zniknęła za portretem Grubej Damy. Chłopak powolnym krokiem udał się do lochów. W dormitorium był jego przyjaciel - Blaise, który odrazu zagadał:
- Smoku, o czym tak myślisz?
- O życiu Zabini, o życiu...
Zaśmiał się tylko i powiedział:
- Niezły z Ciebie filozof...
- Zajmij się lepiej pisaniem zaległego eseju z Transmutacji bo McCnotka się zdenerwuje.
Obydwoje się zaśmiali. Blaise musiał przyznać rację przyjacielowi i leniwie zabrał się za pracę domową, Draco zaś poszedł wziąć długą kąpiel.
Nalał do wanny cytrynowego płynu i wszedł do wanny. Powoli się rozluźniał - tego mu właśnie trzeba było. Wyszedł dopiero kiedy woda robiła się chłodna. Po wyjściu z łazienki musiał opanować wybuch śmiechu gdyż Zabini spał sobie w najlepsze na biurku a głowę miał wygodnie ułożoną na eseju, jednak to nie było najgorsze. Najgorsze było to że atrament od pióra wylał się na biurko i chłopak prawie połowę twarzy miał granatową.
- Diabeł! Wstawaj! Wrzeszczał Malfoy i trząsał go za ramię!
- Cooo...Się stałooo?? - zapytał głosem zombie.
- Przejrzyj się lepiej w lustrze.
Tak też zrobił. Wbiegł prędko do łazienki i słychać było tylko szum wody z kranu. Draco zaśmiał się pod nosem i położył na łóżku. Nie pamiętał kiedy Zabini wyszedł z łazienki co znaczyło że po prostu zasnął.
******
Po nieprzespanej nocy gryfonka otworzyła zaspane oczy. Była w rozsypce. Płakała jeszcze wieczorem, płakała też jeszcze w nocy. Tysiące łez wylanych w poduszkę i tak nie pomogły. Oczy miała zapuchnięte, wyglądała jak pół człowiek - pół trup. Bała się iść na lekcje, nie chciała spotkać nikogo - Ani Harry'ego, ani Rona, ani nawet Ginny. Miała cichą nadzieję że Harry zachowa się jak przyjaciel i nie powie nikomu prawdy, ale tego nie była pewna bo jej przyjacielem już raczej nie był. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, ubrała szkolne szaty, spakowała książki i ruszyła pod Wielką Salę. Nikogo jeszcze tam nie było - no cóż śniadanie zaczynało się za godzinę. Hermiona wyjęła tom poezji który nie dawno wypożyczyła i zagłębiała się w świat książki. Nie było jej jednak dane poczytać w spokoju gdyż usłyszała jak ktoś mówi do niej :
- Co tam czytasz brudna szlamo?
Nie mógł być to nikt inny niż Dafne Greengrass. Hermiona choć była zdenerwowana to bawiła ją minimalnie ta sytuacja, gdyż tak naprawdę szlamą nie była a gdyby ta ślizgońska panienka dowiedziała się kim jest jej ojciec, to by nigdy złego słowa do niej nie powiedziała. Narazie jednak nie miała zamiaru się ujawniać więc powiedziała tylko:
- Zostaw mnie w spokoju, chyba że chcesz tego pożałować.- Powiedziała głosem tak spokojnym, że Dafne odrazu wyprowadziło to z równowagi.
- Nie będziesz mi rozkazywać! Za kogo ty się uważasz?!
- Nie chcesz wiedzieć - odparła bardzo powoli, zabrała swoje rzeczy i poszła w kierunku błoni. Nie było teraz sensu sprzeczania się z tą idiotką. Wyszła na dwór, słońce niedawno wzeszło. Postanowiła zajrzeć do swojego przyjaciela - Hagrida - mieszkającego w małej, drewnianej chatce na skraju zakazanego lasu. Zapukała ostrożnie i dopiero później pomyślała że większość ludzi o tej porze jeszcze smacznie śpi. Na szczęście olbrzym otworzył jej drzwi z uśmiechem.
- Witaj Hermiono ! Jak się czujesz? A tak wchodź mam coś dla Ciebie ! - Powiedział z radością wymalowaną na twarzy.
Dziewczyna weszła i usiadła na jednym z krzeseł przy stole. Po chwili Hagrid dał jej średniej wielkości pudełeczko i powiedział:
- Wszystkiego najlepszego kochana! - I mocno ją uścisnął. Najpierw nie wiedziała co się dzieje, stała jak spetryfikowana analizując całą sytuację. Dopiero po kilku chwilach uświadomiła sobie że dziś jest 19.09, czyli jej urodziny ! Kompletnie o nich zapomniała !
- Dziękuję Ci za pamięć i oczywiście prezent. - Rozpakowała paczuszkę- w środku były dwie bardzo duże czekoladowe babeczki z napisem "STO LAT ". Hermiona przytuliła jeszcze mocno przyjaciela i ruszyła w stronę zamku, gdyż śniadanie już się rozpoczęło.
*******
Draco obudził się dziś wcześnie, myślał dużo o Hermionie która pewnie jest teraz załamana... Nie chciał się w to zagłębiać ale wczoraj normalnie rozmawiali... Byli dla siebie mili a ona zwierzała mu się z kłótni z Potterem. Postanowił że sprawdzi jak się czuje... Ruszył więc w stronę wieży Gryffindoru. Przez portretem Grubej Damy uświadomił sobie że nie zna hasła. Zaczął dobijać się do drzwi, dopiero po 15 minutach zaspana Lavender otworzyła drzwi.
- Co tu robisz ? Spieprzaj lepiej, pomyliłeś pokoje wspólne ?
- Jest tu Hermiona ?
- Hermiona? Przecież jej nie cierpisz.... Na szczęście wyszła niedawno i nie ma jej tutaj... Teraz WYNOCHA! - i zatrzasnęła drzwi.
- Cholera - powiedział sam do siebie i ruszył w stronę wyjścia z zamku. Miał nadzieję że dziewczyna postanowiła wyjść i się przewietrzyć. Intuicja tym razem go nie zawiodła gdyż ujrzał w oddali spacerującą gryfonkę. Szybkim krokiem poszedł w jej stronę lecz nagle ona zapukała do chatki Hagrida i weszła do środka. Chłopak nie chciał tam wchodzić, ale chciał się spotkać z Riddle... Podszedł bliżej i zajrzał przez okno. Było uchylone i słyszał wszystko o czym mówili. Po chwili widział że dziewczyna się zbiera. Schował się za chatką i kiedy Hermiona znalazła się w bezpiecznej odległości również ruszył do zamku. Miał już plan i wiedział co musi zrobić, napewno tym czymś nie było udanie się na śniadanie...

Co sądzicie ? Dzisiaj już dosyć długi rozdział ;D Mam nadzieję że się wam podoba ;)

Dramione ~ Kochaj jakby nikt nigdy Cię nie zranił, żyj jakby nie było jutra ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz