Przez myśl mi nie przeszło, że będę się dławiła śmiechem. Perlisty śmiech Stokrotki roznosi się już od dobrych dwudziestu minut, po całej kawiarence. Przestały mnie już dziwić dziwne spojrzenia ludzi, którzy prawdopodobnie w spokoju chcieli spędzić wolny czas, a my dwie im to uniemożliwiłyśmy.
- I właśnie później... - przerywa jej kolejny atak śmiechu. Sama zaczęłam cicho chichotać, bo przecież podobno śmiech jest zaraźliwy. - Wyszłam w tej sukience z żywych stokrotek na hol - mówi śmiejąc się ciągle - większość spojrzeń skierowała się na mnie. Po czym ja, dumnie kroczyłam przez korytarz, aż nagle kwiaty, które zdążyły zwiędnąć odpadły, ukazując przy tym moją bieliznę. Wyobraź sobie jaki wstyd musiałam wtedy czuć.
Faktycznie sytuacja, która przydarzyła się mojej nowo poznanej koleżance, była dość... Żenująca? Ale całe szczęście Layla potrafiła się z tego teraz śmiać i to wydawało mi się być najważniejsze.
Po kilkudziesięciu minutach, które spędziłam z nią potrafiłam stwierdzić jaka może być ta piegowata dziewczyna. Kreatywność to z pewnością jej drugie imię; spójrzmy prawdzie w oczy, kto dałby radę zrobić sukienkę tylko i wyłącznie przy użyciu nitki i stokrotek? Na pewno nie ja, ostatnim razem, gdy dotknęłam się igły i nitki, skończyło się na dużej ilości krwi na spodenkach.
- Nie przeszkadza Ci to, że większość pracowników kojarzy się właśnie po tym incydencie? - spytałam biorąc w palce ucho filiżanki z herbatą.
- Przez dłuższy czas zawstydzało mnie to. Wiesz, idziesz sobie korytarzem z myślą, że ci wszyscy ludzie widzieli twoją bieliznę. Uwierz mi na słowo, to najbardziej wstydliwa sytuacja w całym moim życiu - odpowiedziała z westchnięciem.
Po chwili kelner przyniósł nam nasze jedzenie, którego długo oczekiwałam. Cholera, czy jest w jakimś kraju możliwość wzięcia ślubu z naleśnikiem? Bo z chęcią skorzystam z okazji. Chwyciłam widelec i kulturalnie pokroiłam sobie kawałek mojej pyszności. Zapewne, gdybym była w domu, dawno ten naleśnik wylądowałby w moich łapach i nie pieprzyłabym się z jakimiś sztućcami.
W pewnym momencie moje spojrzenie wylądowało na chłopaku, którego widziałam z niespełna godzinę temu. Cholera.
Podczas wkładania sobie kolejnego kawałka naleśnika, odrobina dżemu niefortunnie ubrudziła większą część mojego policzka i okolice ust. Kurwa właśnie w takim momencie, poważnie dżemie? I ty Brutusie przeciwko mnie? Panicznie zaczęłam szukać jakiejkolwiek chusteczki w mojej torebce. Nie obeszło się bez uwagi Layli, która tą całą sytuacje obserwowała z rozbawieniem. To serio takie śmieszne, że nie chce zrobić z siebie debilki przed chłopakiem, który w jakiś cholerny sposób mnie zaintrygował?
Ja pieprżę, Mel. Ty właśnie teraz robisz z siebie większą debilkę, niż tylko z tym dżemem na twarzy. Brązowowłosa kopnęła mnie w łydkę i wyszeptała coś w stylu "ogarnij się, patrzy". W jednej tysięcznej sekundy, moje policzki nabrały kolor purpury, a żołądek ścisnął się. Fajnie, lepszego wrażenia nie mogłaś na nim zrobić. Trzęsące dłonie odebrały od dziewczyny chusteczkę, którą zapewne wyjęła ze stojaka, na stole.
Powoli unosiłam wzrok na bruneta, który aktualnie znajdował się bliżej nas, niż jeszcze przed chwilą. Namiętnie wpatrywał się we mnie, z iskierką rozbawienia w oku. Czyżby domyślił się, że to właśnie przez niego zrobiłam takie zamieszanie? Spuszczając wzrok na krzesło przede mną, otarłam swoją twarz.
Zdecydowanie inaczej wyobrażałam sobie to, jak będzie wyglądał mój pierwszy dzień w pracy.
+++
- Ej, Melka. Nie dołuj się jestem pewna, że aż tak bardzo się nie poniżyłaś. Jesteś ładna i nawet z tym dżemem na twarzy wyglądałaś bardzo obiecująco!